List do redakcji Wprost.pl. Obsługa lotniska zapomniała o pasażerce
Pani Maria w liście do redakcji Wprost.pl opisała sytuację, do której doszło pod koniec czerwca. Jako osoba schorowana, z cukrzycą, rzadko podróżuje, a kiedy już to robi, to korzysta z pomocy asystenta na lotnisku. Tak też uczyniła podczas wyjazdu do Holandii. W Polsce zajęto się nią w sposób wzorcowy. Oburzające było za to postępowanie personelu w Eindhoven, który zupełnie o niej zapomniał.
Obsługa holenderskiego lotniska zapomniała o polskiej turystce
Nasza czytelniczka do Eindhoven poleciała z lotniska w Rzeszowie. Personel wykazał się życzliwością, odpowiedzialnością i profesjonalizmem. Na lot dotarła na czas i bez niepotrzebnego stresu.
Pani Maria miała nadzieję, że 30 czerwca, kiedy to miała wrócić z podróży do Holandii, spotka się z równie dobrą obsługą. Niestety obsługa nie stanęła na wysokości zadania. „Na lotnisko przybyłam już 3 godziny wcześniej, ponieważ miałam zgłoszoną pomoc asystenta. Po dotarciu do portu w Eindhoven (Holandia) zgłosiłam się po pomoc asystentki. Po otrzymaniu numerka usiadłam w miejscu, gdzie obsługa zajmuje się osobami z niepełnosprawnościami, lub potrzebującymi pomocy. Koszmar zaczął się około godziny 8:10, kiedy nikt po mnie nie przychodził, a bramki na mój lot zostały otwarte” – pisze nasza czytelniczka.
Kiedy mimo tego nikt z obsługi nie zgłosił się, żeby jej pomóc, zaczęła wypytywać, czy ktoś ją odbierze. W odpowiedzi usłyszała, że musi zaczekać na swoją kolej. „Na tablicach ukazała się informacja, że ma mój lot jest opóźniony, więc czekałam na przybycie obsługi lotniska, ale na próżno. Około godziny 10 na tablicach wyświetliła się informacja, że mój samolot odleciał. Tak się zdenerwowałam, że prawie zemdlałam. Podeszłam do jednej z pań, która przyszła po jakiegoś pana, aby go zawieść na odprawę, zapytałam, dlaczego nikt po mnie nie przyszedł. W odpowiedzi usłyszałam, że samolot odleciał i powinnam podejść do informacji” – opisuje.
Przeprawa do punktu informacji nie była łatwa dla osoby, która ma problemy z przemieszczaniem się. Kiedy jednak pani Marii udało się tam dotrzeć, okazało się, że obsługa mówi wyłącznie w języku angielskim, którym ona nie włada (zna za to język włoski). Kobieta poradziła sobie, dzwoniąc do córki. „Okazało się, że muszą mi znaleźć na inny lot powrotny do kraju. Wyszło na to, że obsługa lotniska zapomniała o osobie potrzebującej ich pomocy” – wyjaśnia nasza czytelniczka.
Zamiast do Rzeszowa poleciała do Krakowa
Obsługa zajęła się poszukiwaniem nowego lotu dla turystki z Polski. Udało się go znaleźć na ten sam dzień, ale zamiast do Rzeszowa, pani Maria poleciała do Krakowa. Oba miasta są oddzielone od siebie o ok. 160 kilometrów.
„Obsługa podczas tego lotu okazała się już bardzo dobra. Szczęśliwie doleciałam do Krakowa, a potem, z bólem nóg, dotarłam do pociągu. Po dwóch kolejnych przesiadkach i dzięki pomocy życzliwych ludzi, którzy pomogli mi w zmianie pociągu, dotarłam do Rzeszowa, gdzie czekał na mnie zaniepokojony syn” – zaznaczyła. Dodała również, że zachowanie personelu uważa za skandaliczne. Dodatkowo nikt jej nie wyjaśnił, dlaczego nie odebrano jej o odpowiedniej godzinie, aby mogła polecieć samolotem, na który miała kupiony bilet.
Ceny na wakacjach cię zaskoczyły? Lot był opóźniony albo go odwołano? Wakacyjny kraj pozytywnie cię zaskoczył albo rozczarował?
Podziel się swoją historią i napisz do nas na podroze@wprost.pl