Obserwacja wielorybów i delfinów w naturze. „Jeśli do nas podpłyną, to wielka frajda”

Dodano:
Obserwacja delfinów na Majorce Źródło: Archiwum prywatne / Jakub Banasiak
Rejsy turystyczne do naturalnych środowisk życia waleni, m.in. delfinów i wielorybów, są już elementem masowej turystyki. Na czym polega whale watching i jak wybrać rejs, by nie szkodzić zwierzętom?

Naukowcy i aktywiści prozwierzęcy od dłuższego czasu krytykują sens istnienia morskich parków rozrywki, m.in. delfinariów. We „Wprost” pisaliśmy już o tym, że zniewolenie waleni ma negatywne konsekwencje dla ich stanu psychicznego oraz długości życia. Obecnie turyści mogą korzystać z bardziej etycznych rozrywek, uwzględniających dobrostan zwierząt. Wbrew pozorom różnice cenowe nie są ogromne. Dla porównania bilet dla osoby dorosłej na pokaz w delfinarium rozrywkowym w Europie kosztuje ok. 138 zł. W tej samej cenie można wykupić rejs z obserwacją waleni na portugalskiej Maderze.

Obserwacja waleni w naturze. Jakich zasad warto przestrzegać?

Po angielsku obserwacja waleni (m.in. delfinów oraz wielorybów) nosi nazwę whale watching. Termin dotyczy zarówno celów naukowych, jak i rozrywkowych. Nim przejdziemy do propozycji wycieczek komercyjnych, warto podkreślić, że ta rozrywka ma ważne aspekty etyczne.

– Whale watching to niezwykle lukratywny i rozwojowy biznes, a każda forma masowej turystyki jest potencjalnym albo konkretnym zagrożeniem dla środowiska naturalnego. Tylko na Teneryfie z tej atrakcji korzysta rocznie 700 tys. turystów, z czego zapewne kilkadziesiąt tysięcy to Polacy – mówi zoopsycholog Jakub Banasiak, który promuje świadomy whale watching w opozycji do delfinariów.

Najpoważniejsze ryzyka, które towarzyszą rejsom, to: kolizja łodzi ze zwierzęciem oraz wywołanie u nich stresu.

„Mało kto zdaje sobie sprawę, że zwierzęta rzadko trafiają na pokarm w oceanie w odpowiedniej ilości. Delfiny zużywają energię, szukając go dla siebie i by móc wykarmić młode odpowiednią ilością mleka. Jeśli stresujemy je, ścigając w poszukiwaniu dobrego zdjęcia, to marnują ją na unikanie łodzi i na ucieczkę. Energii na szukanie jedzenia i na opiekę nad młodymi będzie mniej. Bardzo istotnym elementem jest też jak najmniejsze zanieczyszczenie hałasem. Gdy mówimy o orkach, to duży hałas powoduje zagłuszanie ich naturalnych komunikatów. Wtedy mają problem z komunikacją w czasie polowań. Najbardziej niebezpieczna jest sytuacja, gdy hałas łodzi zagłusza komunikację między matką a cielęciem”.

Regulacje prawne dotyczące takich rejsów nie są jednolite. –W Hiszpanii, zwłaszcza w części Wysp Kanaryjskich, istnieją rządowe regulacje, które wynikają z twardych przepisów ministerstwa. Dobre praktyki w tym zakresie ma Chorwacja. Pochodzą one z ośrodków badających dzikie populacje delfinów, ale nie wiem, czy w tym kraju istnieją twarde przepisy regulujące whale watching. Poza Europą bardzo restrykcyjnie podchodzą do tego Stany Zjednoczone. Są także biedne kraje, jak Panama i Laos, które w ogóle tego nie regulują i prawo jest tam na końcu – mówi Banasiak.

Zoopsycholog wymienia kilka zasad, które pozwolą czytelnikom „Wprost” wybrać rejs komercyjny zgodny z wytycznymi organizacji chroniących prawa waleni, m.in. World Cetacean Alliance.

  • Korzystanie tylko i wyłącznie z certyfikowanych łodzi. – Najczęściej przestrzegają one rządowych zasad albo wytycznych naukowych, ponieważ mogą stracić certyfikację. Ona kosztuje, a jej utrata może oznaczać koniec biznesu. W Hiszpanii certyfikowane łodzie można poznać po żółtej fladze z delfinami w środku (nieco myląco nazywa się Blue Flag – Barco Azul). W każdym porcie są informacje na temat certyfikowanych łodzi. W innych krajach emblematy się różnią, ale można je znaleźć przy minimum zaangażowania – wyjaśnia.
  • Małe łodzie. – Jestem ich zwolennikiem, choć rozumiem, że rodziny z dziećmi czują się bezpieczniej na większych. Właścicielami małych jednostek często są pasjonaci oddani morzu i ich ochronie. Bywają drożsi, ale dają możliwość innych atrakcji. Jesteśmy wtedy blisko tafli wody. Gdy zwierzęta zdecydują się podpłynąć, to znajdują się nawet metr od nas. To wielka frajda – dodaje. – Jeśli szyperzy dbają o środowisko to silniki są elektryczne. Są one cichsze i mniej zanieczyszczają wodę hałasem. Takie łodzie często mają na pokładzie hydrofony, dzięki którym możemy posłuchać podwodnych odgłosów wielorybów i delfinów, a także przekonać się na własne uszy, jak bardzo zagłuszają je silniki zbliżających się innych statków.
  • Szyper związany ze środowiskiem naukowym albo organizacjami chroniącymi walenie. – Warto wybrać taką łódź, bo wartość informacji edukacyjnych podawanych podczas rejsu jest większa – mówi.
  • Osłona śruby silnika. – Można o to zapytać, przy czym warto być „mądrze upierdliwym” turystą. Nie wszystkie łodzie muszą ją mieć, jeśli szyper jest doświadczony i spędził życie na morzu. To dość istotne, bo wielokrotnie widziałem delfiny poranione przez śruby motorówek turystów albo dużych statków, a w Panamie w jednym z rezerwatów od tego typu ran padło 10 z 250 tamtejszych delfinów – zaznacza Jakub Banasiak.

Równie ważne jest przestrzeganie przez danego operatora whale watchingu zaleceń chroniących dobrostan i bezpieczeństwo delfinów i wielorybów. Przede wszystkim chodzi o:

  • Dystans od zwierząt. – Do delfina można podpłynąć najbliżej na odległość 50 metrów. Jeśli podpłyną do łodzi same, bo się zaciekawią, to ich wybór. Poza tym delfiny butlonose, a czasem zwyczajne i pasiaste lubią płynąć na fali dziobowej naszej łodzi, nawet 0,5 metra od statku. To bezpieczne dla zwierząt i zgodne z przepisami – mówi ekspert. – Do wieloryba nie można podpłynąć na bliżej niż 100 metrów, chyba że podpłynie sam. Cudowne jest to, gdy wieloryby podpłyną do nas z cielęciem, choć nie wiemy, czemu tak robią. W Meksyku widziałem, że wale szare dają się głaskać. Według mnie nie powinno tak być, ale one chyba nie miały z tym problemu. Najostrzejsza zasada dotyczy młodego delfina lub cielęcia wieloryba. Nie podpływamy do niego na bliżej niż 300 metrów. Spłoszenie niedoświadczonej lub zestresowanej matki mogłoby poskutkować porzuceniem młodego przez matkę. To oznacza wyrok śmierci dla osamotnionego cielęcia – wyjaśnia.

„Delfiny tuż przed dziobem naszego zodiaka”

  • Trzymanie właściwego kursu. – Nie idziemy na kurs kolizyjny, nie opływamy i nie otaczamy zwierząt w kilka łodzi. Czasem przepisy pozwalają na maksymalnie trzy łodzie przebywające w pobliżu grupy zwierząt – mówi zoopsycholog. Poniżej przykład nieodpowiedniego podpływania do grupy delfinów.

Niedopuszczalna sytuacja płynięcia wprost na stado delfinów

  • Czas obserwacji – umowny czas przebywania ze zwierzętami to około 20 minut, ale zależy on od ich zachowania

Gdzie obserwować delfiny i wieloryby? Przykładowe kierunki

Delfiny zamieszkują oceany i morza w wielu zakątkach świata. Warto pamiętać, że obserwacji zwierząt w naturze zawsze towarzyszy element niepewności. Czy walenie podpłyną na tyle blisko, by je zobaczyć? A może nie uda się ich w ogóle spotkać? To drugie jest możliwe i warto to uszanować. Część organizatorów zabezpiecza się na wypadek tej okoliczności. „Jeśli podczas wycieczki nie zobaczysz dzikiej przyrody, zaoferujemy Ci możliwość bezpłatnego wyjazdu na kolejną” – informuje jedna z firm organizujących whale watching na wybrzeżu Madery.

Chorwacja

Jednym z ulubionych wakacyjnych kierunków Polaków jest Chorwacja. Podróż nad Adriatyk jest okazją, by poszerzyć swoją wiedzę o waleniach.

Rejsy turystyczne oferuje m.in. firma Blue World Ltd., właściciel instytutu działającego na rzecz ochrony środowiska morskiego w Morzu Adriatyckim. Wycieczka zaczyna się od krótkiego wykładu w Centrum Edukacji Morskiej na wyspie Lošinj. Następnie łódź wypływa w morze na spotkanie z delfinami butlonosymi. Długość wycieczki zależy od czasu oczekiwania na grupę ssaków. „Będziemy przebywać ze zwierzętami przez maksymalnie 30 minut. Nie zapominajmy jednak, że delfiny, które spotkamy, to dzikie zwierzęta i ich zachowanie wskaże nam, kiedy przesadzimy z naszą wizytą” – czytamy na stronie.

Obserwacja delfinów w sezonie wysokim kosztuje 60 euro (około 275 zł), a bilet dla dziecka do lat 14 50 euro (ok. 230 zł). W ofercie jest także bilet rodzinny.

Podobną atrakcję oferuje firma Sveti Ivan Dolphin Excursions. Zainteresowałam się jej ulotką w chorwackim mieście Nin w północnej Dalmacji. Wycieczka zaczyna się o 8:30. Niewielka jednostka Sv. Ivan II zabiera ze sobą maksymalnie 23 osoby i podpływa w okolice grupy delfinów. Dodatkowo w pobliżu wyspy Molat turyści mają do wyboru pływanie w morzu, nurkowanie albo zwiedzanie. Wycieczka kończy się o 14:30. Koszt: 60 euro dla osoby dorosłej (ok. 275 zł), 40 euro dla dziecka (ok. 183 zł).

Ulotka firmy z Nin

Madera

Wśród firm oferujących wycieczki z obserwacją waleni na Maderze jest Magic Dolphin, która na swojej stronie wyraźnie zaznacza, że turyści nie będą pływać z delfinami, ponieważ to dzikie zwierzęta i nie jest to dobre dla nich ani bezpieczne dla ludzi. Jeśli podczas rejsu nie uda się zobaczyć ani delfinów, ani wielorybów, organizator zaoferuje bilet w promocyjnej cenie 10 euro na kolejną wycieczkę. Koszt trzygodzinnego rejsu dla osoby od 12. roku życia to 30 euro (około 137 zł).

Teneryfa

Etyczną obserwacją waleni szczyci się biuro podróży White Tenerife na Teneryfie. Rejs po Atlantyku zaczyna się w porcie na południowo-zachodnim wybrzeżu wyspy. „Mieliśmy szczęście, by zobaczyć delfiny, grindwale, a nawet żółwia, wszystkie w ich naturalnym środowisku, tak, jak być powinno” – zrecenzowała wycieczkę turystka Elisabeth. Uczestnicy mogą wybrać rejs trzy- lub pięciogodzinny. Koszt krótszego to ok. 182 zł.

Jak bez zaplecza naukowego można odróżnić „masową rozrywkę” od etycznej obserwacji? Zapytałam o to Klaudię, która bardzo interesuje się waleniami i szuka możliwości ich obserwacji przy okazji każdej podróży. Klaudia brała udział zarówno w wycieczce, którą nazwała turystyczną „masówką”, jak i bardzo kameralnej obserwacji waleni. Doświadczenia były diametralnie inne.

– Trafiłam na „masówkę” na hiszpańskiej Gran Canarii, ale zrozumiałam to dopiero, jak wsiadałam na kolorową łódź ze szklanym dnem. Organizator dał 100 proc. gwarancji obserwacji delfinów, ale nie udało nam się żadnego zobaczyć. Rzekomo mieli namierzyć je sonarem, ale najwyraźniej był to wabik na turystów. Gdyby coś takiego mieli, to pewnie by je znaleźli – wspomina. – Miejsca, gdzie czci się zwierzęta, to coś zupełnie innego – mówi.

Jako przykład wspaniałego doświadczenia podaje Maderę i rejs z biurem VMT Madeira.

– Przy wsiadaniu na pokład dostaliśmy ulotki, jak powinna wyglądać etyczna obserwacja waleni. Organizator mówił, że załoga pracuje naukowo i obserwuje zwierzęta w formie stażu, choć tego nie weryfikowałam. Do delfinów nie można było podpływać „na wprost”, żeby się z nimi nie zderzyć. Obserwacja trwała 5-10 minut, a następnie odpłynęliśmy. Dopiero wtedy ewentualnie mogła podpłynąć inna grupa, żeby delfinów nagle nie otoczyło kilka łodzi – opowiada.

Innym pozytywnym doświadczeniem była obserwacja waleni w zatoce Monterey w Kalifornii.

– Owszem, miejsce jest znane z obserwacji wielorybów, znajdziesz tam maskotki i magnesiki z nimi. Mimo, że mnóstwo ludzi z całych Stanów zjeżdża tam po to, by zobaczyć walenie, to widać, że wszyscy kochają zwierzęta i chcą ich komfortu. Obserwacja była krótka, ale przyjemna, zobaczyłam tam orki i płetwale błękitne. Nawet jeśli zauważysz ogon z daleka albo wieloryb wyskoczy z wody na dwie sekundy, to fajne przeżycie – mówi Klaudia.

Turystka radzi, by wybierając wycieczkę, bazować na wstępnym rozeznaniu i wrażeniu, także przed wejściem na pokład. – Wydaje mi się, że w miejscach masowej turystyki whale watching nie może być etyczny. Jak widzę watę cukrową, baloniki i neony, to nie spodziewam się wysokich standardów– ocenia.

Podsumowując: szukanie certyfikatów, zadawanie konkretnych pytań organizatorom oraz kierowanie się szacunkiem do zwierząt – to dobry wstęp do rezerwacji rejsu turystycznego i poznania ssaków morskich takimi, jakie są, a nie jakie stały się po poddaniu ich tresurze zmuszającej do wykonywania sztuczek.

Nurkujący kaszalot w pobliżu Sardynii

Źródło: WPROST.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...