Wpis polskiego kompozytora z Rodos łamie serce. „Wyjątkowo trudna noc. Moja wioska spłonęła”
Zbigniew Preisner to jeden z najsłynniejszych i najbardziej utalentowanych kompozytorów muzyki filmowej na świecie. Jest twórcą muzyki do około 80 filmów, przedstawień teatralnych i produkcji telewizyjnych. Obecnie przebywa na Rodos, gdzie znajduje się jeden z jego domów.
Apokaliptyczne doświadczenie
Kompozytor z bliska obserwuje walkę strażaków z ogniem.
„Dramatyczna sytuacja na Rodos. Z mojego balkonu w Jennadi widzę płonące Kiotari i Lardos. Tragedia ludzi i wyspy. Bitwa się nie skończyła, pożary trwają. Nie ma prądu, nie ma wody i jest bardzo, bardzo gorąco. Apokalipsa dzieje się teraz” – relacjonował, kiedy w weekend ogień zaczął trawić Rodos.
Zeszłej nocy ogień opanował także wioskę, w której mieszka. Płomienie były tuż obok posesji artysty.
„Wyjątkowo trudna noc. Moja wioska płonęła. Mój dom przetrwał, ale to, co wokół, spłonęło. Widziałem uratowanego jednego z moich dzikich kotów. To było apokaliptyczne doświadczenie. Bitwa na wyspie jeszcze się nie skończyła” – napisał na swoim profilu w mediach społecznościowych.
Kompozytor zamieścił także zdjęcia obszarów, gdzie kilka dni wcześniej była bujna zieleń. Wszystko zostało strawione przez ogień. Zostały tylko zgliszcza.
„Drodzy przyjaciele, to miejsce, w którym wczoraj była piękna zielona okolica. Płaczę za wszystkimi ludźmi i zwierzakami z Rodos. To niewiarygodna strata dla Grecji i wszystkich miłośników Grecji. Bądź silna Grecjo!” – napisał, załączając fotografię, na której widać las strawiony ogniem.
Ewakuacja turystów
Ze wstępnych szacunków wynika, że na wyspie Rodos spłonęło już około 10 proc. terytorium i ogień nadal przemieszcza się w głąb lądu, podpalając górskie obszary leśne, w tym część rezerwatu przyrody. Greckie media informują o zdesperowanych mieszkańcach, którzy z mokrymi ręcznikami na szyjach, łopatami próbują ugasić płomienie zbliżające się do ich domów. Ogień trawi południe kraju, uwielbiane przez turystów i windsurferów. Tysiące osób zostało ewakuowanych. Trzy hotele spłonęły.
„W ramach największej w całej Grecji ewakuacji prewencyjnej ponad 19 tysięcy turystów przewieziono z dotkniętych pożarami obszarów w południowej części wyspy – Gennadi i Kiotari – do nienaruszonej części północnej” – informuje w komunikacie Grecka Narodowa Organizacja Turystyczna.
Część turystów postanowiła wrócić do swoich krajów wcześniejszymi lotami. Na lotnisku jest sporo opóźnień samolotów, a greckie służby wydają tymczasowe dokumenty, jeśli ktoś zostawił je w hotelu lub stracił w trakcie ewakuacji. Dzięki nim można opuścić wyspę.
Biuro TUI odwołało loty na wyspę w tym tygodniu. Itaka czy Grecos proponują swoim klientom wyloty na póki co bezpieczną północną część wyspy.
Pogoda utrudnia walkę z ogniem
Greckie służby bez wytchnienia walczą z ogniem w różnych częściach kraju. Według nich miniona środa (26 lipca) była najtrudniejszym dniem pod względem walki z ogniem z całego tygodnia. Strażacy z Grecji i 11 innych państw walczyli z żywiołem aż w 90 miejscach, zarówno na wyspach, jak i w kontynentalnej części kraju. W ciągu 24 godzin wybuchło aż 61 pożarów. W dzień temperatura przekraczała w wielu miejscach 40 stopni Celsjusza. Dziś (27 lipca) temperatura nieco spadła, ale wzmocniły się podmuchy północno-zachodniego wiatru. W siedmiu z 13 greckich regionów nadal obowiązuje najwyższa kategoria zagrożenia pożarowego. Lokalne media przekazały także informacje o pięciu ofiarach śmiertelnych w związku z pożarami.
Greccy strażacy, wspierani przez posiłki z zagranicy, pracują w bardzo niebezpiecznych warunkach, bo temperatura i zmienny wiatr sprawiają, że ogień bardzo szybko się rozprzestrzenia. W Grecji jest też grupa polskich strażaków, którzy działają w okolicach Aten.