Kolejne miejsce boryka się z nadmierną turystyką. Turyści w sandałach, śmieci i korki to początek
W ostatnim czasie pojawia się coraz więcej doniesień o tym, że popularne atrakcje turystyczne borykają się z nadmiarem gości. We Florencji jest ich tak dużo, że władze chcą zakazu najmu krótkoterminowego, by ochronić mieszkańców i nieco ograniczyć liczbę przyjezdnych.
Okazuje się, że bardzo dużo podróżników odwiedza wulkan Fudżi zlokalizowany w Japonii. Najwyższy szczyt kraju stał się jeszcze popularniejszy niż przed pandemią, co niestety niesie za sobą opłakane konsekwencje.
Fudżi przeżywa oblężenie
Turyści tak tłumnie odwiedzają górę Fudżi w Japonii, że dochodzi tu do absurdalnych sytuacji. Po pierwsze tworzą się tu ogromne kolejki, po drugie znajduje się tu mnóstwo śmieci, a do tego można zaobserwować wędrowców kompletnie nieprzygotowanych do podbijania takiego szczytu – potrafią to robić np. w sandałach.
„W tej chwili w górach jest zdecydowanie za dużo ludzi; liczby są znacznie wyższe niż wcześniej” – mówi Miho Sakurai, strażnik Fudżi w rozmowie z CNN Travel.
Kiedy w 2013 roku góra Fudżi została wpisana na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO, Międzynarodowa Rada ds. Zabytków i Miejsc (ICOMOS), organ doradczy UNESCO, wezwała władze obszaru, aby rozsądnie zarządzały tłumem.
Według rządu prefektury Yamanashi liczba odwiedzających górę wzrosła ponad dwukrotnie – z dwóch milionów w 2012 r. do ponad pięciu milionów w 2019 r.
I choć coroczny sezon wspinaczkowy rozpoczął się zaledwie kilka miesięcy temu, w lipcu, na szczyt dotarło już około 65 tys. turystów, co stanowi wzrost o 17 proc. w porównaniu z 2019 rokiem.
Urzędnicy twierdzą, że boom turystyczny, który nastał po pandemii koronawirusa, sprawił, że kolejne tysiące przybyły i będą przybywać, by odwiedzić popularny szczyt. A ponieważ góra Fudżi obchodzi w tym roku 10. rocznicę wpisania jej na listę UNESCO, obawiają się, że sytuacja osiągnęła „punkt krytyczny”.
„Nadmierna turystyka – i wszystkie jej konsekwencje, takie jak śmieci, rosnąca emisja CO2 i lekkomyślni turyści – to największy problem, przed którym stoi góra Fudżi” – mówi Masatake Izumi, urzędnik rządowy prefektury Yamanashi i ekspert ds. słynnego szczytu.
Negatywne konsekwencje dla środowiska
Z 10 stacji turystycznych na górze Fudżi piąta (zwana „Gogome”) znajduje się mniej więcej w połowie góry o wysokości 3776 m n.p.m. I 90 proc. turystów odwiedza właśnie to miejsce. Większość podróżuje autobusami, taksówkami i samochodami elektrycznymi z Tokio górską drogą Fuji Subaru Line. Odwiedzający nie mogą już dojeżdżać do piątej stacji prywatnymi samochodami, chyba że są one w pełni elektryczne, ale spowodowało to, że więcej autobusów przewozi tu duże grupy gości.
„Zbudowana prawie 60 lat temu w epoce motoryzacji w Japonii linia Fuji Subaru zapewniała gościom i rodzinom bezpośredni dostęp do punktu w połowie góry. Dzięki temu ludzie w całym kraju mogli doświadczyć góry Fudżi” – mówi Izumi.
Tłumy turystów wywierają również coraz większą presję na tutejsza infrastrukturę – ograniczoną liczbę toalet i cztery punkty medyczne.
Na ruchliwej piątej stacji Tomoyo Takahashi, pracownik funduszu na rzecz ochrony góry Fudżi, namawia turystów do przekazania 1000 jenów (7 dolarów) na utrzymanie góry w czystości.
„Tutaj jest jak w Disneylandzie, bo jest za dużo ludzi. Nie każdy płaci 1000 jenów i to mnie smuci. Powinna obowiązywać obowiązkowa opłata za wstęp, znacznie wyższa, aby przychodzili tylko turyści, którzy naprawdę doceniają dziedzictwo góry Fudżi” – mówi.
Aby nadmiar turystów nie doprowadził do katastrofy, każdy powinien zacząć dbać o górę. Na przykład wolontariusze z Fujisan Club, organizacji non-profit zajmującej się ochroną Fudżi, przeprowadzili 992 akcje sprzątania u podnóża szczytu, a w latach 2004-2018 ponad 74 tysiące uczestników zebrały 850 ton śmieci. To jednak nie wystarczy, jeśli liczba ludzi będzie rosła i nikt nie będzie tego nadzorował.