Tak działają naciągacze na słonecznej wyspie. „Podają bilet i żądają 5 euro”
Nieprzyjemni oszuści spotykani są na Sycylii. Ta włoska wyspa położona na Morzu Śródziemnym, choć zachwyca piękną architekturą i bajkowym klimatem, miewa też ciemne strony. Przed tamtejszymi naciągaczami, ostrzega znana podróżniczka w mediach społecznościowych. Napisała, że ci wykorzystują niewiedzę podróżnych.
Tak działają naciągacze na Sycylii. Podróżniczka ostrzega
„UWAGA! UWAGA!” – brzmią pierwsze słowa komunikatu Joanny z profilu facebookowego „Trails of Sicily”. Opublikowała ona post, za pomocą którego chciała zwrócić uwagę wszystkich podróżników. Chodzi o naciągaczy z Sycylii – wyłudzają pieniądze od turystów przy autostradach.
Jak to działa? Na wyspie funkcjonuje specjalny system korzystania z autostrad. Opisują go m.in. podróżnicy z bloga „La Bella Sicilia”. Turyści, którzy wyjeżdżają na wspomniane ulice sycylijskie, muszą wybrać wjazd z opuszczonym szlabanem i napisem „bilet”. Po przejechaniu kierowca powinien wziąć wydrukowany kwit. Właśnie wtedy przy maszynach można zobaczyć naciągaczy. „Podają wspomniany bilet i żądają 5 euro, czyli ok. 22 zł” – zdradzała podróżniczka. Nie powinni tego robić, bowiem, za ten wydruk się nie płaci. Turyści często nie znają zasad i dają się oszukać, a to błąd.
„Za autostradę płaci się przy wyjeździe. Wjeżdżając, pobierasz tylko bilet i jedziesz dalej. Nie dawaj nikomu żadnych pieniędzy! Pamiętaj też, żeby przy wyjeździe nie wjechać w bramkę Telepass” – pisała dalej kobieta. Dodawała, że w sytuacji gdy zbliża się weekend, takie incydenty widoczne są jeszcze bardziej. Oszuści to zwykle cyganie i spotkamy ich m.in. w Katanii.
Na Sycylii się płaci, są jednak zasady
Na wspomnianej wyspie znajdziemy sześć autostrad i pewne odcinki są częściowo płatne, a częściowo darmowe. Płaci się jednak tylko za pomocą telepassa oraz gotówki. Przy automatach nigdy nie powinny stać podejrzane osoby. Przy zjeździe z płatnego odcinka autostrady powinniśmy zobaczyć kogoś pracującego przy okienku – temu komuś zwykle wręczymy bilet pobrany przy wjeździe. Drugą opcją jest automat samoobsługowy.
Pod facebookowym postem, który dodała Polka, pojawiło się wiele komentarzy wskazujących na to, że nie wszyscy wiedzieli o naciągaczach. Inni dawali do zrozumienia, że sami mieli z nimi do czynienia. Oznacza to, że rzeczywiście jest na co uważać i lepiej jechać na Sycylię doinformowanym. „No mnie też naciągnęli. A jeśli Pani dałaby mi bilet, a ja nie zapłacę 5 euro i sobie pojadę dalej, to co? Będzie mnie ścigać czy jak? Zastanawiam się na przyszłość” – pisała jedna z kobiet. „To wartościowe ostrzeżenie, choć często korzystam z autostrad, to nie wiedziałam o takich wydarzeniach. Dzięki za post. Będę bardziej uważna” – dodała inna osoba. Co wy sądzicie o tego typu akcjach? Mieliście z takimi do czynienia?
Ceny na wakacjach cię zaskoczyły? Lot był opóźniony albo go odwołano? Wakacyjny kraj pozytywnie cię zaskoczył albo rozczarował?
Podziel się swoją historią i napisz do nas na podroze@wprost.pl