Niepozorne zabawki są plagą w polskich górach. To może się skończyć tragedią

Dodano:
Sanki w górach, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / Jan Chalupa
Plastikowe sanki i jabłuszka to prawdziwa plaga w górach w całej Polsce. Takie zjazdy mogą być bardzo niebezpieczne.

Czy w góry można zabrać sanki? Okazuje się, że dziecięce zabawki mogą przysporzyć na szlakach wielu problemów, niezależnie, czy za sterami siedzą pociechy, czy ich rodzice. Szlaki to nie miejsce na ślizganie się. Wystarczy chwila nieuwagi, by wjechać we wspinającego się turystę – ostrzegają pracownicy parków narodowych, którzy w przeszłości mieli do czynienia z podobnym wypadkami. W wysokich górach zbyt dobra zabawa może w kilka sekund doprowadzić do tragedii.

Nie zabieraj sanek

Ferie zimowe to zwykle ostatni dzwonek na to, by w osiedlowym supermarkecie wyposażyć się w sanki lub plastikowe jabłuszko. Niestety, za oknami w dużych miastach próżno szukać śniegu. Choć wielu polskich turystów decyduje się na pozostanie w domach, nie zabraknie tych, którzy w pogoni za zimowym szaleństwem wyrusza w Tatry, Bieszczady i Karkonosze.

Zwykle poradniki dla turystów zawierają listę rzeczy, które należy zabrać ze sobą w góry zimą. Polacy powinni jednak pamiętać także o przedmiotach, które lepiej zostawić w hotelu. Należą do nich akcesoria do zjazdów, takie jak sanki, jabłuszka czy maty. Z tego typu sprzętu można korzystać jedynie na miejskich wzniesieniach. Ani szlaki, ani nieoznaczone zbocza gór się do tego nie nadają.

Niebezpieczne zachowanie w górach

„Przypominamy o tym, że jazda na saneczkach i jabłuszkach powinna odbywać się tylko na miejskich górkach, a nie na szlakach w Karkonoskim Parku Narodowym” – mówi Monika Rusztecka-Rodziewicz z KPN. To, co Gazeta Wyborcza opisuje jako „niebezpieczną modę”, potwierdza także dr Przemysła Wasiak, zastępca dyrektora Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Mimo zakazu zjazdu po stokach, turyści wciąż to robią. „Niestety takie zjazdy są niebezpieczne dla innych turystów. Jest ryzyko, że jadący na jabłuszku przewróci idące osoby. Mieliśmy sygnały, że to się kilkakrotnie zdarzyło. Na szczęście obeszło się bez poważniejszych obrażeń i nie trzeba było wzywać GOPR-u. Poza tym po takim przejeździe pozostaje wyślizgany tor. Gdy zamarznie, staje się ślizgawką” – tłumaczy.

Źródło: rzeszow.wyborcza.pl/ Karkonoski Park Narodowy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...