Szacuje się, że Tatrzański Park Narodowy odwiedza rocznie około 5 milionów ludzi. Dlatego też najwięcej wypadków górskich w naszym kraju wydarza się w Tatrach: w 2022 roku ratownicy TOPR interweniowali ogółem 1113 razy.
Jak się zabezpieczyć przed wypadkiem w górach, pytamy Macieja Mikiewicza, ratownika TOPR-u, lekarza specjalistę anestezjologii i intensywnej terapii, współautora książki Pierwsza pomoc w górach.
Przed nami ferie zimowe, tłumy turystów ruszą w Tatry. Jak powinni się przygotować do wyprawy w góry?
Przede wszystkim należy odpowiednio dobrać cel do warunków, jakie panują w górach, i posiadanego doświadczenia. Zima drastycznie zmienia sytuację: trasa, która w lecie zapewniała miły spacer, w sezonie zimowym może być bardzo niebezpieczna. Inne aspekty przygotowania to odpowiednia kondycja, wyposażenie plecaka – ciepłe ubranie, latarka, termos z herbatą – czy naładowany smartfon z zainstalowaną aplikacją Ratunek. Przed wypadkiem w zimie może uchronić odpowiedni sprzęt, taki jak raki, czekan, kask, sprzęt lawinowy, i przede wszystkim umiejętność posługiwania się nim.
Jakie zgłoszenia najczęściej odbiera TOPR? Jak wyglądają statystyki dotyczące wypadków narciarskich w porównaniu z turystyką pieszą?
Najczęstsze zgłoszenia, które docierają do centrali TOPR-u zimą, dotyczą zabłądzenia, wyczerpania, drobnych urazów. Lawiny lub upadki z wysokości stanowią na szczęście mniejszość, choć kiedy już się wydarzą, angażują wielu ratowników i bardzo dużo środków, takich jak śmigłowiec, samochody, skutery itp. Wypadki narciarskie należy podzielić na te zdarzające się na zorganizowanych terenach narciarskich i te, które wydarzają się poza nimi. Tych na stokach jest naprawdę sporo, w sezonie 2022/2023 TOPR pomógł 1324 narciarzom i snowboardzistom. Drugą grupę stanowią wypadki skiturowe, do których dochodzi w górach, poza trasami narciarskimi. Rosnąca popularność tego sportu znajduje odzwierciedlenie w coraz większej liczbie wypadków z udziałem skiturowców.
Czy są jakieś szczególne zalecenia, które pomogłyby narciarzom zadbać o bezpieczeństwo?
Jeśli chodzi o wszystkich narciarzy i snowboardzistów: przede wszystkim należy używać kasku i unikać alkoholu na stoku. W przypadku narciarzy pozatrasowych zalecenia są takie same jak dla ludzi wychodzących w góry – adekwatny dobór celu, dobre wyposażenie i umiejętności zdobyte na kursach lawinowych, skiturowych, pierwszej pomocy.
Nigdy nie podejmuj większych trudności niż te, na które byłeś przygotowany.
Niedawno ukazała się pierwsza na polskim rynku książka pod patronatem TOPR-u. Jesteś jej współautorem. Wraz z Andrzejem Górką, Łukaszem Migielem, Przemysławem Gancarczykiem i Adamem Ubychem napisaliście kompleksowy poradnik „Pierwsza pomoc w górach”. Skąd pomysł na taką publikację? Do kogo jest skierowana?
Pomysł wziął się z prostego faktu, że takiej pozycji w Polsce po prostu nie było. Mimo że góry stanowią tylko skrawek naszego kraju, ich popularność jest ogromna. Stwierdziliśmy więc, że taka książka jest bardzo potrzebna. Kierujemy ją do szerokiego grona odbiorców, może się w nią zaopatrzyć praktycznie każdy, kto wyrusza w góry. Może to być źródło informacji dla laików, ale przyda się – jako przypomnienie – również profesjonalistom, czyli ratownikom górskim czy przewodnikom. W tekście unikaliśmy specjalistycznego nazewnictwa, dodaliśmy naprawdę sporo rysunków, co sprawia, że treść jest przyjazna również dla starszych dzieci. Co więcej, opisane w książce zasady postępowania nie ograniczają się do gór, zawarta w niej wiedza może pomóc uratować zdrowie lub życie również w razie wypadków, jakie zdarzają się w innym terenie. Oczywiste jest to, co podkreślamy na każdym kroku – książka stanowi uzupełnienie tego, czego można się dowiedzieć na kursach pierwszej pomocy w górach.
Jaki był Twój udział w przygotowaniu publikacji? Znaliście się wcześniej? Uczestniczyliście kiedyś we wspólnej akcji ratunkowej?
W zespole tworzącym książkę nie znalazłem się od razu, pomysł włączenia mnie do składu autorów pojawił się po jakimś czasie – koledzy stwierdzili, że warto mieć w ekipie dodatkową osobę, która weźmie odpowiedzialność za merytoryczną poprawność treści. Jestem autorem kilku rozdziałów, uczestniczyłem też w redagowaniu całości. Z Andrzejem i Łukaszem znamy się kilkanaście lat i wielokrotnie współpracowaliśmy podczas działań ratunkowych w Tatrach. Adama i Przemka miałem przyjemność poznać dopiero przy pracy nad książką.
Dr hab. Sylweriusz Kosiński i prof. Tomasz Darocha w rekomendacji książki napisali: „To od ciebie, drogi czytelniku, zależy, czy będziesz dysponować wiedzą i umiejętnościami, aby w trudnych chwilach i w trudnym terenie rozpocząć łańcuch przeżycia”. Dla osoby niezaznajomionej z tematem może to być abstrakcyjne pojęcie. Co oznacza łańcuch przeżycia?
Łańcuch przeżycia to używane w ratownictwie określenie działań zwiększających szansę na przeżycie u osoby, u której doszło do zatrzymania krążenia. Na łańcuch składają się cztery ogniwa: wczesne rozpoznanie zatrzymania krążenia i wezwanie pomocy, rozpoczęcie resuscytacji, wczesna defibrylacja, opieka poresuscytacyjna. Wypadnięcie któregokolwiek z nich drastycznie obniża szansę na przeżycie. Aż trzy pierwsze ogniwa łańcucha zależą od osób będących na miejscu zdarzenia. Przy sprzyjających okolicznościach tylko ostatnie ogniwo pozostaje profesjonalistom.
Aż trzy pierwsze ogniwa łańcucha przeżycia zależą od ciebie!
Na co dzień pracujesz w Klinice Intensywnej Terapii i Anestezjologii w szpitalu wojskowym w Krakowie, jesteś też pracownikiem naukowym Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego i jednocześnie ratownikiem TOPR-u. Jak godzisz te wszystkie role?
Od niedawna pracuję także w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym. Połączenie tych wszystkich aktywności nie jest łatwe, choć z pewnością byłoby trudniej, gdybym miał własną rodzinę. Sprawę na pewno ułatwia wyrozumiałe szefostwo.
Jesteś członkiem TOPR-u od ponad 10 lat, to wiąże się z uczestnictwem w wielu akcjach ratunkowych, które niestety czasem kończą się śmiercią. Opowiedz o najtrudniejszej akcji ratunkowej albo takiej, która szczególnie zapadła Ci w pamięć.
Trudno wybrać jedną najtrudniejszą akcję… Głęboko w pamięć zapadła mi wyprawa po turystę do Sanktuarium [masyw Kazalnicy Mięguszowieckiej – przyp. red.]. Mężczyzna był jedną z trzech osób powiązanych liną, schodzących z Mięguszowieckiego Szczytu Czarnego. Panowały wyjątkowo trudne warunki, Tatry były pokryte warstwą lodu – były to tzw. szklane góry. Cała trójka zaczęła spadać i tylko przypadek sprawił, że lina zaczepiła się o wystający ze śniegu kawałek skały. Z dwójką turystów mieliśmy kontakt, trzeci natomiast wisiał nieprzytomny na końcu liny. To się wydarzyło po zmroku, więc nie było możliwości użycia śmigłowca. Gdy ratownicy byli już przy turyście, doszło u niego do zatrzymania krążenia. Bardzo trudny, wysokogórski teren uniemożliwiał klasyczny transport poszkodowanego z zatrzymaniem krążenia, sytuacja stawała się więc dramatyczna. Nagle któryś ratownik zauważył nad Tatrami Bielskimi migocące światło – okazało się, że to śmigłowiec słowackiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych biorący udział w poszukiwaniach zaginionego narciarza. Kilka telefonów i ogromny Mi-17 zabrał poszkodowanego do zakopiańskiego szpitala. Tam czekał na niego powiadomiony wcześniej Tomek Darocha z zespołem gotowym do podłączenia ECMO. Niestety, mimo ogromnego wysiłku wszystkich zaangażowanych osób życia tego człowieka nie udało się uratować.
Kto decyduje o składzie zespołu ratunkowego wyruszającego na akcję? Od czego on zależy?
O składzie wyprawy ratunkowej decyduje kierownik dyżuru – doświadczony ratownik, którego zadaniem jest koordynowanie działań ratowniczych. Zazwyczaj nie opuszcza on centrali TOPR-u i na bieżąco monitoruje to, co się dzieje w terenie. Skład uczestniczący w akcji zależy od lokalizacji zdarzenia, liczby poszkodowanych, rodzaju potrzebnej pomocy czy warunków atmosferycznych. Drobną interwencją może się zająć jeden ratownik, w razie wypadków lawinowych, jaskiniowych czy poszukiwań do działań ratunkowych angażowanych bywa kilkadziesiąt osób, które pracują przez wiele godzin, a nawet dni.
Pracujecie w stałych ekipach?
Nie, w TOPR-ze jest duża rotacja funkcji, ten sam ratownik może mieć dyżur w załodze śmigłowca, w centrali czy w schronisku. W zasadzie każdy ma okazję spotkać się na dyżurze z każdym.
Jak się zostaje ratownikiem TOPR-u?
Wymogi potrzebne do przyjęcia do grona ratowników znajdują się na stronie internetowej TOPR-u. Przede wszystkim należy złożyć podanie z wykazem działalności górskiej: wspinaczkowej, narciarskiej, jaskiniowej. Musi ono być opatrzone podpisem dwóch ratowników TOPR-u, którzy niejako ręczą za kandydata. Po zaakceptowaniu podania przez zarząd kandydat zostaje dopuszczony do egzaminów wstępnych, obejmujących test kondycyjny, a także sprawdzających znajomość topografii, historii i statutu organizacji, wreszcie umiejętności w zakresie narciarstwa i wspinania. Po zdaniu egzaminów wstępnych rozpoczyna się dwuletni staż kandydacki, wypełniony szkoleniami i dyżurami. Po spełnieniu wszystkich wymogów i zaliczeniu egzaminów końcowych kandydat składa przysięgę na ręce naczelnika TOPR-u i staje się pełnoprawnym ratownikiem.