Turyści „zjadają” włoskie miasto. Mieszkańcy mają dość tego zjawiska
Mieszkańcy Bolonii nie chcą już chodzić do własnych restauracji. Wszystko przez turystów, którzy przejęli niemal wszystkie lokale w mieście. Zagraniczni goście gromadzą się w nich za dnia i wieczorami w każdy dzień tygodnia, a oferta gastronomiczna miasta jest niemal całkowicie przystosowana pod nich. „Można to zaobserwować nie tylko w Bolonii, ale także w wielu innych miastach europejskich, takich jak Wenecja i Florencja, Paryż i Lyon, Barcelona i Bilbao” – pisze Die Welt.
Bolonia zmienia się dla turystów
Tradycyjne sklepy, rzemieślnicy i bolońskie restauracje dostosowują swoją ofertę pod turystów, podczas gdy mieszkańcy czują się wypierani i pomijani w swoim własnym mieście. „Coraz więcej delikatesów w historycznej dzielnicy targowej przekształca się w stragany z jedzeniem, zapełniając wąskie uliczki stołami i wysokimi stołami, oferując turystom deski wędlin i serów” – pisze Die Welt. Raj dla „foodies” nie zawsze oznacza więc dobry kierunek rozwoju turystyki i problem ten jest widoczny nie tylko w Bolonii. „Minęło prawie siedem lat, odkąd siedzieliśmy razem na tarasie kawiarni w naszej dzielnicy w Turynie i zadawaliśmy sobie pytanie: Od kiedy to w okolicy są tylko restauracje?” – pisze jeden z mieszkańców Piemontu.
Turyści nie chcą już zwiedzać
Coraz częściej turyści deklarują, że to właśnie możliwość spróbowania lokalnej kuchni jest głównym czynnikiem motywującym ich do zagranicznego wyjazdu. „Był czas, kiedy ludzie jeździli, żeby zobaczyć wystawę lub koncert, a potem korzystali z okazji, żeby odkryć lokalną kuchnię. Dziś ten pierwszy krok jest po prostu pomijany” – uważa Paolo Tessarin, autor książki „Foodification, come il cibo si è mangiato le città”.
Nie chodzi nawet o to, że mieszkańcy, ze względu na wysokie ceny w lokalach, nie mogą już zjeść na mieście. Przez rosnącą liczbę restauracji brakuje nie tylko innych punktów usługowych, ale przede wszystkim mieszkań.