Poleciał do Gdańska, bagaż został we Wrocławiu. Ewakuacja na lotnisku
Bywa, że na lotniskach i dworcach roztargnieni pasażerowie zapominają o części swojego bagażu. Zwykle ma to związek ze stresem i obawami, że pojazd odjedzie bez nich. Są też sytuacje, kiedy ktoś celowo opróżnia torby i wyrzuca je w miejscu publicznym, bo okazało się, że przez nie będzie musiał zapłacić więcej. Tym razem nieodpowiedzialnego czynu dopuścił się jeden z mężczyzn we Wrocławiu. Następnie, jak gdyby nigdy nic, wsiadł w samolot i odleciał do Gdańska.
Pilna akcja we Wrocławiu. Wszystko przez walizkę
O całym zajściu poinformował Nadodrzański Oddział Straży Granicznej. W czwartek 11 maja funkcjonariusze z Placówki SG Wrocław-Starachowice zmuszeni byli do pilnej interwencji. Jak się okazało, kolejny raz chodziło o samotnie pozostawiony bagaż. W jednym z miejsc przez dłuższy czas leżała bordowa plastikowa walizka. Jako że nikt się po nią nie zgłaszał, trzeba było zbadać sprawę.
We wspomnianych sytuacjach zawsze bierze się pod uwagę potencjalne zagrożenie wybuchu bombowego. Choć istnieje duże prawdopodobieństwo, że torba została zwyczajnie zapomniana, to nigdy nie można wykluczyć, że nie znajdują się w niej groźne materiały. Z tego powodu zwykle wzywani są funkcjonariusze Zespołu Minersko-Pirotechnicznego SG, którzy wyznaczają bezpieczną strefę i zalecają częściową ewakuację portu. Tak było też tym razem.
Poleciał do Gdańska, bagaż został we Wrocławiu
Po kontroli pirotechników okazało się, że w walizce znajdują się wyłącznie dziecięce rzeczy osobiste. W tym wszystkim było jednak coś jeszcze – książeczka zdrowia. To właśnie ona zdradziła nieodpowiedzialnego pasażera. Mężczyznę szybko namierzono. Okazało się, że podczas gdy jego bagaż spokojnie leżał we Wrocławiu, on był już w drodze do Gdańska.
Funkcjonariusze poinformowali o sprawie placówkę SG w porcie Gdańsk-Rębiechowice. To właśnie tam miał lądować niesforny pasażer. Na miejscu czekali na niego kontrolerzy, którzy ukarali go mandatem w wysokości 500 zł. Finał tego typu sytuacji zwykle jest taki sam – dodatkowo pasażerowie często nie są wpuszczani na kolejny pokład, bo przez postępowanie wyjaśniające po prostu nie zdążają na następny lot.
Tym razem w akcji ewakuacyjnej w porcie we Wrocławiu uczestniczyło 6 funkcjonariuszy Straży Granicznej, 2 policjantów, 6 pracowników SOL oraz ratownicy medyczni i Straż Pożarna. Miejscowe władze jak zwykle apelują o ostrożność i baczne przyglądanie się, czy przed odlotem wzięliśmy wszystko ze sobą. W przeciwnym wypadku narażamy się na poważne konsekwencje.