Karygodny incydent na pokładzie samolotu. Trzeba było lądować awaryjnie
Do sytuacji, w którą trudno uwierzyć, doszło 2 lipca na Wyspach Kanaryjskich. Turyści lecący z angielskiego Birmingham na Teneryfę nie spodziewali się, że może dojść do takiego incydentu. Początkowo lot przebiegał bez problemu, jednak później jeden z podróżnych zaczął być agresywny i niezadowolony. Ostatecznie dał popis wykraczający poza wszelkie normy społeczne. Samolot lądował awaryjnie.
Awaryjne lądowanie na Kanarach
Incydent miał miejsce podczas lotu linii EasyJet. Samolot wylądował na lotnisku Teneryfa Południe, a jego załoga poprosiła o pomoc policję i zespół medyczny. Wszystko przez to, że jeden z pasażerów obnażył się przy innych osobach na pokładzie i oddał mocz w przejściu. Kapitan nawet chwilę nie wahał się, aby wylądować w przyspieszonym trybie.
Kontrolerzy ruchu lotniczego informowali na platformie X, że załoga zaalarmowała władze już w połowie lotu, o mężczyźnie powodującym „znaczne zakłócenia”.
Pilotowi zapewniono wcześniejsze bezpieczne lądowanie. Przeprowadzono koordynację z personelem lotniska, aby przygotować się do niezbędnych interwencji, gdy tylko samolot wyląduje. Na Teneryfie czekały służby, które miały ująć nieobliczalnego śmiałka. Nie udostępniono żadnych szczegółowych informacji na jego temat.
To nie pierwszy taki przypadek
Z informacji podawanych przez portal nakanarach.pl wynika, że podobne incydenty zdarzają się ostatnio często. W maju 2025 roku na pokładzie samolotu lecącego z Wysp Kanaryjskich również rozegrały się dramatyczne chwile, co ciekawe wtedy maszyna wracała do Wielkiej Brytanii, więc chodziło o prawie identyczną trasę. Wtedy pijany pasażer wywołał panikę na pokładzie samolotu TUI – uderzył stewardesę i krzyczał, że samolot się rozbije.
W tym samym miesiącu maszyna lecąca z Teneryfy do Glasgow w Szkocji gościła pasażerkę, która miała atakować pasażerów i personel oraz zagrozić podłożeniem bomby.
Tego typu incydenty za każdym razem grożą się wezwaniem policji. Pasażerowie zostają zatrzymywani już na lotnisku i zwykle odsyłani są z powrotem do swojego kraju. Nie rzadko kończy się też na mandatach czy dożywotnim zakazie korzystania z usług danego przewoźnika.