Szarm el-Szejk nad Morzem Czerwonym jest doskonale znane wszystkim Polakom. Wkrótce do popularnego egipskiego kurortu przyjedzie też więcej turystów z Wielkiej Brytanii. Popularne biuro podróży TUI zamierza uruchomić bezpośrednie loty na trasie z East Midlands po trzech latach od ich zawieszenia. To może być ważny krok do przywrócenia mody na ten kierunek wśród Anglików, Szkotów, Walijczyków i Irlandczyków, którzy zdecydowanie chętniej podróżują do Hiszpanii czy Portugalii.
Brytyjczycy w Szarm el-Szejk
Dziś w Szarm el-Szejk bez problemu można znaleźć turystów z Wielkiej Brytanii. Nie przylatują oni jednak tak licznie, jak jeszcze dwie dekady temu. Spora odległość dzieląca Londyn od egipskiego kurortu to tylko jeden z powodów (lot z angielskiej stolicy nad Morze Czerwone trwa 5 godzin i 20 minut, podczas gdy na Majorkę dolecą oni w nieco ponad dwie godziny). „Szacuje się, że w szczytowym okresie Szarm el-Szejk odwiedzało rocznie 600 000 turystów z Wielkiej Brytanii. Jego popularność znacznie spadła w 2015 r., kiedy w ataku terrorystycznym na rosyjski samolot pasażerski zginęły wszystkie 224 osoby na pokładzie” – pisze METRO.
Od tego czasu brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych odradzało ten kierunek swoim obywatelom. To zmieniło się dopiero tuż przed pandemią, która ponownie przesunęła wakacyjne plany Brytyjczyków. Wygląda jednak na to, że teraz Szarm el-Szejk na dobre powróci do oferty tutejszych touroperatorów.
TUI przywraca loty
Krok w tym kierunku wykonało właśnie TUI, które zapowiedziało przywrócenie lotów do Szarm el-Szejk z East Midlands od marca 2026 roku. Jednocześnie w brytyjskich mediach pojawiają się kolejne artykuły promujące Egipt wśród czytelników.
Największą zaletą Szarm el-Szejk ma być zdecydowanie pogoda. „Tu nie ma złej pory na odwiedziny” – pisze METRO. To niewątpliwie ważny argument dla tych, którzy do tej pory woleli latać do znacznie bliżej położonej Hiszpanii i Portugalii, gdzie sezon wakacyjny jest znacznie krótszy.
Czytaj też:
Wcale nie Turcja. Tego lata Rosjanie będą szturmować ten krajCzytaj też:
Panika na europejskiej wyspie. Turyści nie chcą już przyjeżdżać