Wielki powrót restauracji na Śnieżce? Szef obserwatorium jasno o sytuacji

Wielki powrót restauracji na Śnieżce? Szef obserwatorium jasno o sytuacji

Dodano: 
Obserwatorium na Śnieżce
Obserwatorium na Śnieżce Źródło: WPROST.pl / Klaudia Zawistowska
Spodki na Śnieżce to jeden z najczęściej fotografowanych budynków w Polsce. Niegdyś było to miejsce, w którym turyści mogli podziwiać widoki, siedząc przy restauracyjnych stolikach. Powrót do tych czasów jest możliwy, ale na pewno nie będzie to łatwy i szybki proces.

Śnieżka to jeden z najpopularniejszych szczytów w Polsce. Każdego roku wspina się na niego kilka milionów osób, a turyści z Czech mogą wjechać tu wyciągiem. Od 1974 r. jego szczyt zdobi lub szpeci (zależy, kogo się spyta) futurystyczny budynek, w którym mieści się Wysokogórskie Obserwatorium Meteorologiczne IMGW-PIB. W największym z trzech dysków do 2015 r. mieściła się restauracja. Niestety, od lat przestrzeń ta czeka na remont i ponowne przywrócenie do użytku. O tym, jak może się zmienić Śnieżka do 2025 r., rozmawialiśmy z Piotrem Krzaczkowskim, który od 22 lat pełni funkcję kierownika obserwatorium.

Klaudia Zawistowska, Wprost.pl: Jak to jest pracować w biurze z najładniejszym widokiem w Polsce?

Piotr Krzaczkowski, kierownik Wysokogórskiego Obserwatorium Meteorologicznego IMGW-PIB na Śnieżce: Są dwa takie miejsca, bo poza nami jest jeszcze Kasprowy Wierch, ale szczerze mówiąc, nie zazdroszczę im. Zdecydowanie bardziej jestem przyzwyczajony do Śnieżki.

Czym różni się praca w Wysokogórskim Obserwatorium Meteorologicznym od pracy w zwykłym obserwatorium, zlokalizowanym np. na Mazowszu, czy gdzieś nad morzem?

Zakres pomiarów mamy minimalnie mniejszy niż na stacjach nizinnych. U nas nie wykonuje się pomiarów gruntowych, bo nie uprawia się tu roślin i nie ma to aż takiego dużego znaczenia. Wszystkie pozostałe pomiary wykonuje się tak jak wszędzie, przy czym tutaj, szczególnie w okresie zimowym, niestety nie zawsze można liczyć na automaty, które są w całej Polsce. Zimą czasami nie da się zmierzyć wszystkich parametrów. Chodzi tu głównie o prędkość i kierunek wiatru, czy niektóre inne czujniki, które po prostu w naszych warunkach się nie sprawdzają. Wtedy jest potrzebny człowiek, który zrobi to za przyrządy.

I wtedy zaczyna się wędrówka z czekanem na dach?

Z czekanem wchodzi się rzadko, bo mielibyśmy podziurawiony dach, ale lina może być przydatna. Mamy barierki, więc obserwatorzy nie spadają. Jakieś 40-50 lat temu mieliśmy jednak sytuację, kiedy obserwatorka zatrzasnęła się na górnym dysku i musiała skakać. Szczęście w nieszczęściu było takie, że doszło do tego zimą. Niestety wówczas organizm szybko się wychładza. Szczęście polegało na tym, że pokrywa śnieżna była tak duża, że człowiek nie bał się skoczyć. Były to czasy, kiedy tego śniegu było znacznie więcej niż teraz.

Dach onserwatorium na Śnieżce

Zimy tutaj też są coraz łagodniejsze?

Coraz łagodniejsze i coraz bardziej przesunięte na wiosnę. W ostatnich latach coraz krócej występuje również pokrywa śnieżna. Zdarzały się oczywiście wyjątki, kiedy to mocniej sypało, zwłaszcza pod koniec marca. Wtedy mamy tutaj tradycyjną zaspę pod oknem, która ma nawet 3-4 metry wysokości. Kiedyś było zupełnie inaczej. Pamiętam, kiedy zimą okna środkowego spodka i drzwi wejściowe było całkowicie zasypywane i trzeba było kopać sobie tunel.

Czyli nie dość, że dojście do pracy nie jest łatwe, to i pogoda nie ułatwia zadania.

Tak, czasem trzeba się dosłownie dokopać. Zdarza się też, że śniegu jest tyle, że do środka wchodzimy przez okno.

Czytaj też:
To nie sceny z filmu katastroficznego. Tak wyglądał atak żywiołu na Śnieżce

Jak przez te 22 lata, od kiedy jest pan tutaj kierownikiem, zmieniało się obserwatorium? A może nic się nie zmieniło?

Obserwatorium się zmienia, ale nie są to zmiany drastyczne. W tym momencie we wnętrzu, szczególnie w części zajmowanej przez obserwatorium, zostało właściwie tylko kilka elementów z tego pierwotnego budynku. Natomiast, jeśli chodzi o zewnętrzną bryłę, to ona się nie zmienia i nie zmieni, bo została wpisana na listę zabytków. Naszym zamysłem nie było też nigdy modyfikowanie kształtu budynku. Znam jednak jego historię i wiem, że od momentu powstania do dziś zmieniło się dużo.

Wystarczy wspomnieć, że początkowo był on w całości pokryty duraluminium, zgodnie z projektem architektów, dzięki czemu przybierał srebrną lub białą barwę i znacznie bardziej przypominał statek kosmiczny. Niestety szybko okazało się, że ten materiał nie jest przystosowany do tutejszych warunków. Był dość kruchy, przez co już po kilku sezonach zamiast statek kosmiczny budynek zaczął przypominać durszlak. Cały dysk restauracyjny, na który spadały sople lodu, był pełen dziur. Wszystko przemakało, trzeba było zmienić koncepcję. Teraz, po wymianie poszycia na miedziane, jest trochę lepiej, chociaż wiadomo, że to również wymagało zabezpieczenia. W naszym przypadku zwłaszcza przed przemakaniem, bo miedź jest dobrym materiałem, ale deszcz i śnieg robią tutaj swoje i woda potrafi przedostać się wszędzie, zwłaszcza podczas zimy.

W jakim stanie technicznym obiekt jest w tym momencie?

Trzeba powiedzieć, że cały obiekt to tak naprawdę trzy dyski. Środkowy i górny to część wykorzystywana przez obserwatorium, będąca cały czas w użyciu. Natomiast dolny dysk, ten największy, to część przeznaczona na wynajem.

Po katastrofie w 2009 r. górny dysk zyskał całkowicie nową konstrukcję. Poza tym część budynku będąca w użytku jest w dobrym stanie. Wymiany na pewno wymaga poszycie całego obiektu, co zostanie wykonane przy okazji całości prac, bo nie można tego wyodrębnić.

Natomiast w przypadku dysku dolnego, jest wiele niepewności. Tak naprawdę dopiero projekt i pełna inwentaryzacja pokażą, jaki jest stan techniczny konstrukcji i tego, co tam się znajduje. Na to właśnie czekamy. Obecnie jest przygotowywany przetarg, ponieważ każdy z elementów remontu to ogromne wydatki i wszystko musi być rozstrzygane w takiej formie.

Dlaczego doszło do zamknięcia części restauracyjnej w 2015 r.?

Opracowała:
Źródło: WPROST.pl