Założyli uprząż i pchnęli w przepaść. Zjechałem głową w dół z najwyższego szczytu w ZEA

Założyli uprząż i pchnęli w przepaść. Zjechałem głową w dół z najwyższego szczytu w ZEA

Dodano: 
120 km/h głową w dół. Zjechałem na linie z najwyższego szczytu ZEA
120 km/h głową w dół. Zjechałem na linie z najwyższego szczytu ZEA Źródło:WPROST.pl
Pędziłem ponad 120 km/h głową dół z Dżabal al-Dżajs, najwyższego szczytu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Czy zrobiłbym to ponownie?

Mieszkańcom Zjednoczonych Emiratów Arabskich zależy, by wszystko co ich, było „naj”. Dlatego zbudowali najdłuższą tyrolkę na świecie, która pozwala rozwijać najwyższe prędkości. Moja droga na szczyt zaczęła się niepozorne. Przez ponad 30 km piąłem się krętą asfaltową drogą w klimatyzowanym wnętrzu terenowej toyoty. Gdy dotarłem na miejsce, przeżyłem pierwsze zaskoczenie. Choć u podnóża góry temperatura przekraczała 35 stopni Celsjusza, na szczycie było zdecydowanie chłodniej. Jednak ten orzeźwiający wiatr miał urozmaicić przygody, które dopiero mnie czekały.

Zapięty w uprząż ruszyłem w dół. Czym zaskoczył mnie zjazd z Dżabal al-Dżajs?

Wokół skaliste zbocza gór, wąwozy, kaniony, punkt widokowy i restauracja. Nieco dalej rezydencja szejka, który spędza tu czas, gdy zmęczą go upały. Wszystko to na szczycie Dżabal al-Dżajs (1934 metrów nad poziomem morza) w Ras al-Chajmie, najbardziej wysuniętym na północ emiracie ZEA. Jest egzotycznie, ale jednocześnie bardzo europejsko. Kierowcy, przewodnicy i pracownicy obsługi są dobrze nastawieni, chętni do pomocy i płynnie mówią w języku angielskim, a przede wszystkim są profesjonalni.

To ważne, bo za chwilę miałem ruszyć w przepaść na linie rozpiętej pomiędzy wzgórzami. Zanim do tego doszło, założono mi uprząż z materiałową rynną, która miała sprawić, że moja przeprawa będzie wygodna i bezpieczna. Wystarczył jeszcze kask z kamerą i byłem gotowy do drogi.

Na sam szczyt dotarliśmy w kilkuosobowej grupie. Bus dowiózł nas do górnej bazy, gdzie czekała na nas obsługa. Ponownie sprawdzili, czy każda klamra jest prawidłowo zatrzaśnięta, a wszystkie linki znajdują się na swoim miejscu. Później dociążyli mnie workami z piaskiem, by za bardzo nie bujało i przedstawili krótką instrukcję. Choć wysłuchałem jej uważnie, nie byłem w stanie wykonać prostego polecenia – zająć pozycji, jak przy wykonywaniu pompki.

Co robić w ZEA? Tej atrakcji nie możesz przegapić

Nigdy nie bałem się wysokości, tym bardziej zapięty w uprząż sprawdzoną przez grupę profesjonalistów. Jednak szybkie spojrzenie w przepaść (umożliwiała to szklana podłoga platformy, z której startowaliśmy) nieco wybiło mnie z rytmu i usiłowałem zrobić przysiad. Fakt, że byłem przypięty do tyrolki od strony pleców sprawiał, że wyglądało to dosyć komicznie. Gdy zdałem sobie sprawę, że wykonuję złe ćwiczenie, poszło zdecydowanie łatwiej.

Zjazd Jais Flight – najdłuższą tyrolką na świecie

Instruktor ponownie sprawdził wszystkie mocowania, odliczył do jednego i ruszyłem. Pierwsze sekundy tego nietypowego „lotu” były całkiem spokojne. Nabierałem prędkości, znajdowałem się kilka metrów nad ziemią, jednak dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, na czym zabawa ta polega. Moje doświadczenie uległo diametralnej zmianie, gdy minąłem krawędź skały i ujrzałem przepaść.

W dole majaczyły drobne ludzkie postacie. Część z nich kierowała małe z tego dystansu samochodziki. W pokrytej kamieniami dolinie nie widziałem własnego cienia. Huk wiatru i pęd powietrza rozdzierający usta pozwalał mi stwierdzić, że przekroczyłem 100 km/h. Mogę śmiało stwierdzić, że moje policzki łopotały na wietrze.

Atrakcje w Ras al-Chajmie. Wybrałem swoją ulubioną

Wtedy zignorowałem polecenie instruktora po raz drugi. Komunikat był wyraźny: nogi skrzyżowane na wysokości kostek, ręce z tyłu trzymające pasków uprzęży i najważniejsze – głowa skierowana w dół. Wystarczyło, że spojrzałem w prawo, by poczuć, że moje ciało walczy z pędem powietrza i zaczynam się delikatnie obracać. Na szczęście szybko przypomniałem sobie o tym, co powiedział pracownik obsługi i wróciłem do aerodynamicznej pozycji.

Zjazd Jais Flight w Ras al-Chajmie

Kilkanaście sekund później przyszła pora na hamowanie. Warto wspomnieć, że „lądujemy” w zawieszonym 80 metrów nad ziemią namiocie. Wszystko odbywa się za sprawą układu lin hamowni. Doświadczenie nie jest nieprzyjemne, ale dobrze być przygotowanym, że im większą prędkość osiągniemy, tym bardziej odczujemy hamowanie. Ja pokonałem niespełna 3-kilometrowy zjazd z około półtorej minuty.

Wszystko zależy od tego, jak bardzo wiercimy się podczas zjazdu. Część uczestników z mojej grupy wytraciła prędkość znacznie wcześniej i zmuszeni byli siłą własnych mięśni podciągnąć się na linie do namiotu. Stamtąd na stały ląd dostajemy się kolejną linką, już na samej uprzęży, bez materiałowego toboganu.

Jak zwykle w przypadku pełnych adrenaliny wrażeń, które dobrze się kończą, mamy ochotę na więcej. Ja sam byłem od razu gotowy, by powtórzyć to doświadczenie. Jednak zjazd z prędkością 150 km/h to nie jedyna atrakcja. Na wysokości nieco ponad 1,6 tys. metrów nad poziomem morza czeka sześć tyrolek, położonych na różnych wysokościach – od zaledwie 337 metrów do znacznie ponad 1 km. Odważni mogą liczyć na 5 km tras przez strzeliste góry Hadżar.

Zjazd Jais Flight – najdłuższą tyrolką na świecie

Na tę nietypową przygodę musimy zarezerwować sobie około dwie godziny. Uczestnicy poruszają się siedmioma platformami połączonymi za pomocą sześciu lin. Najwyższa z nich zwana „podniebnym mostem” wygląda, jakby unosiła się 300 metrów nad ziemią. Dla osób, które chcą jeszcze więcej adrenaliny przygotowano tor saneczkowy. Jais Sledder to pełna zakrętów trasa w dół skalnego zbocza. Kierujący sam decyduje z jaką prędkością ją pokona – na czas, bądź powoli doceniając widoki.

Jesteście ciekawi jak mi poszło? Sprawdźcie poniższe nagranie:

Czytaj też:
Unikatowa wioska hippisów na Krecie. Zjeżdżają tu tysiące turystów
Czytaj też:
To wakacyjny numer 1 w tym roku. Airbnb opublikowało ranking

Zjazd Jais Flight – najdłuższą tyrolką na świecie
Źródło: WPROST.pl