Kuriozalna sytuacja w nadmorskim pensjonacie. Turystka zmarła, ale nie miał kto wystawić aktu zgonu

Kuriozalna sytuacja w nadmorskim pensjonacie. Turystka zmarła, ale nie miał kto wystawić aktu zgonu

Dodano: 
Pogotowie, zdjęcie ilustracyjne
Pogotowie, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / forma82
Prawdziwy horror przeżyli właściciele pensjonatu w Rowach w gminie Ustka. Kiedy zmarła jedna z goszczących u nich turystek, okazało się, że w okolicy nie ma nikogo, kto może wystawić akt zgonu. To nie pierwsza taka sytuacja, bo powiat słupski, w którym leżą Rowy, nie ma koronera.

Właściciele pensjonatu musieli cztery godziny czekać, aż przyjedzie ktoś, kto wystawi dokument poświadczający zgon 86-letniej kobiety, która zmarła w swoim pokoju. Ostatecznie pomogli policjanci, którzy dowieźli na miejsce lekarza.

„Nie możemy czekać cały dzień ze zwłokami w pokoju!”

Sytuację opisuje „Głos Szczeciński”. Zmarła to mieszkanka Dąbrowy Górniczej, która była w Rowach ze zorganizowaną grupą – kobieta była jednocześnie kierowniczką wycieczki. Została znaleziona w swoim pokoju 13 czerwca o 7 rano. I wtedy rozpoczęły się dramatyczne poszukiwania lekarza, który stwierdzi zgon.

„Niestety, od godziny siódmej jesteśmy odsyłani od jednej przychodni do drugiej (...). Pogotowie też odmówiło. Jest godzina dziesiąta, a zmarła kobieta wciąż leży w pokoju! Nikt nie chce przyjechać, aby stwierdzić zgon, a niestety zakład pogrzebowy nie zabierze zwłok, dopóki koroner lub lekarz nie potwierdzi, że kobieta nie żyje. Ktoś poradził mi, aby spróbować wieczorem, kiedy jest mniejszy ruch w przychodni, ale przecież nie możemy czekać cały dzień ze zwłokami w pokoju!” – zaalarmowała lokalnych dziennikarzy Julia Buła, menadżerka Pensjonatu „Danka” w Rowach.

Okazało się, że to starostwo powiatowe powinno mieć podpisaną umowę z koronerem. W tym przypadku mowa o powiecie słupskim i, jak się okazało, ten takiej umowy nie ma od dawna, bo jak przekazali roztrzęsionej właścicielce pensjonatu policjanci, poprzedni koroner zmarł dwa lata temu. Ostatecznie to policjanci po godzinie 11 dowieźli lekarza, który wystawił stosowny dokument. Na miejscu był też prokurator, ale odstąpił od czynności, ponieważ kobieta zmarła z przyczyn naturalnych.

Jak umierać na wczasach, to nie koło Słupska

W powiecie słupskim to nie pierwsza taka sytuacja, bo o podobnym zdarzeniu w okolicy miejscowości Potęgowo głośno było w lutym. Jak tłumaczy cytowana przez „GS24” Monika Kierat, rzeczniczka prasowa Pomorskiego Oddziału NFZ, w Słupsku wystawienie karty zgonu jest obowiązkiem lekarza, który ostatni w okresie 30 dni przed śmiercią udzielał choremu świadczeń leczniczych i nie dotyczy to jedynie sytuacji, kiedy doszło do przestępstwa. Tyle, że w przypadku turystki nie było możliwe wezwanie jej lekarza z drugiego końca Polski. Starosta słupski problem zna i jest gotowy podpisać umowę z osobą, która mogłaby stwierdzać zgon w takich sytuacjach. Tyle, że nie ma na to chętnych.

Jest jednak szansa, że sytuacja poprawi się jeszcze przed szczytem sezonu. 22 czerwca w życie wchodzą nowe przepisy, które dają uprawnienia wystawienia karty zgonu kierownikom zespołów ratownictwa medycznego. „Może wtedy podpiszemy umowę z ratownikiem” – powiedział Paweł Lisowski, starosta słupski.

Czytaj też:
Zmarła turystka, która zaraziła się bakterią w Morzu Bałtyckim. Eksperci alarmują
Czytaj też:
Młoda kobieta spadła z Rysów. Jej ciało znaleziono prawie 2 km niżej

Źródło: GS24.pl