Szef rządu autonomicznego Wysp Kanaryjskich Fernando Clavijo poinformował w czwartek, że walczące z żywiołem służby nie są na razie w stanie zatrzymać szybko rozprzestrzeniającego się pożaru. – To najbardziej skomplikowany pożar, jaki mamy na naszym archipelagu od 40 lat – powiedział.
Do wybuchu pożaru doszło we wtorek w rejonie wulkanu Teide. W tym czasie płomienie zajęły już obszar ośmiu gmin, a najnowsze dane mówią, że ogień strawił około 3,2 tysiąca hektarów lasów.
Turyści przeszkadzają w akcji
Z komunikatów lokalnych służb wynika, że akcje ratunkową i pożarniczą utrudniają nie tylko bardzo niekorzystne w tej sytuacji warunki pogodowe, lecz także pojawienie się na wyspie ciekawskich turystów, których obecność utrudnia prace strażakom. W związku z tym władze Wysp Kanaryjskich podjęły decyzję o wprowadzeniu blokad na niektórych drogach, co ma uniemożliwić swobodne poruszanie się po Teneryfie i docieranie do miejsc zagrożonych żywiołem.
Kanary słyną z silnych wiatrów, które są obecnie największym wrogiem służb próbujących powstrzymać, szybko przemieszczające się, płomienie. Dodatkowo, zalana słońcem Teneryfa, od tygodni nie uświadczyła deszczu, co wywołało suszę. Wyschnięte ściółki palą się w bardzo szybkim tempie, co sprawia, że pożar momentalnie trawi coraz większe połacie kanaryjskich lasów.
W akcji pożarniczej, poza oddziałami walczącymi z żywiołem na ziemi, biorą również udział samoloty straży pożarnej. Maszyny zrzucają na zajęte przez ogień tereny hektolitry wody, ale mimo to pożar wciąż wymyka się spod kontroli.
Czytaj też:
Najtragiczniejszy pożar w USA od ponad 100 lat. Katastrofalny bilans może wzrosnąćCzytaj też:
Koniec z pożarami na Rodos? Odwołano stan zagrożenia w części Grecji