Przejmujemy Costa del Sol? „Polacy kupują domy za 10 milionów euro”

Przejmujemy Costa del Sol? „Polacy kupują domy za 10 milionów euro”

Dodano: 
Agnieszka Marciniak-Kostrzewa
Agnieszka Marciniak-Kostrzewa Źródło: Archiwum prywatne
Ceny apartamentów w okolicach Marbelli startują od 350 tysięcy euro, domów – od 600 tys. Ale to nie odstrasza polskich klientów. W zeszłym roku kupili w Hiszpanii ponad 3 tys. nieruchomości, w tym kupią ich jeszcze więcej – zapewnia Agnieszka Marciniak-Kostrzewa, właścicielka największego polskiego biura nieruchomości na Costa del Sol. – Jeśli chodzi o celebrytów, to nie mogę rzucać nazwiskami, bo obowiązuje mnie klauzula poufności. Wiele gwiazd pokazuje jednak w mediach społecznościowych swoje domy w okolicach Marbelli, stąd nie jest tajemnicą, że nieruchomości mają tutaj Joanna Koroniewska i Maciej Dowbor, Dorota Szelągowska, Wojciech Szczęsny – dodaje.

Karol Górski, „Wprost”: Pamiętasz swoją pierwszą sprzedaną nieruchomość w Hiszpanii?

Agnieszka Marciniak-Kostrzewa: To był 2007 rok, krótko po tym, jak założyłam Agnes Inversiones, wówczas firmę jednoosobową. Znajomi mojego znajomego z Polski postanowili kupić nieruchomość w Hiszpanii, on poprosił mnie o pośredniczenie w tej transakcji. Klienci wyobrażali sobie apartament z widokiem na morze, a podesłali mi znalezione w internecie mieszkanie na odludziu. Znalazłam im więc coś innego, znacznie bliżej linii brzegowej.

Kupili ten apartament za ok. 700 tysięcy euro.

Do dziś mamy kontakt. Potem kupowali kolejne nieruchomości w Hiszpanii, w końcu przeprowadzili się tu na stałe i wybudowali swój dom. Nieruchomość, którą znalazłam dla nich siedemnaście lat temu, sprzedali dopiero w zeszłym roku. Przez wiele lat zarabiali na jej wynajmie.

Twoje biuro obchodzi osiemnastkę. Ty w Hiszpanii mieszkasz znacznie dłużej.

Tak, od prawie 30 lat.

Dlaczego wybrałaś ten kraj?

Przez przypadek. Na drugim roku studiów zaczęłam pracę w amerykańskiej firmie z siedzibą w Poznaniu, moim rodzinnym mieście. Początkowo pracodawca wysłał mnie do Hiszpanii tylko na trzy miesiące, na coś w rodzaju letniego stażu. Poradziłam sobie chyba nieźle, bo zaproponowali mi przeprowadzkę na stałe. Ostatnie dwa lata studiów spędziłam w zawieszeniu między Polską i Hiszpanią. Co trzy miesiące wracałam do Poznania przedłużać wizę, wtedy jeszcze tutaj wymaganą, i zaliczać kolejne egzaminy na uczelni.

Artykuł został opublikowany w 43/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.