Jedna podróż, trzy wyspy. Turkusowa woda to dopiero początek

Jedna podróż, trzy wyspy. Turkusowa woda to dopiero początek

Dodano: 
Rejs na Gozo i wybrzeże Valletty
Rejs na Gozo i wybrzeże Valletty Źródło: Archiwum prywatne / Marzena Tarkowska
Turyści przylatują tu dla błękitu zatoki Blue Lagoon i pięknych widoków na klify i morze. Ale nawet gdy spacerujemy po trzech maltańskich wyspach, mimochodem przemawia do nas historia – czy to za sprawą niepozornej tabliczki na ścianie budynku czy małego statku wyrytego na elewacji kościoła.

Turkusowa woda w zatoce Blue Lagoon na wyspie Comino w archipelagu wysp maltańskich to nie tylko hasło z folderu turystycznego. Jej niebieskozielony odcień dosłownie odcina się od głębszej wody w ciemniejszym kolorze. Widać go już z okna samolotu, kiedy zbliżamy się do lotniska.

Ale na Malcie czekają jeszcze inne kolory do odkrycia – miodowe fasady budynków, biel morskiej soli i marmuru w barokowych kościołach.

Bo nawet jeśli do przyjazdu skusiły nas oferty wypoczynku w hotelach z widokiem na morze albo majestatyczne klify, mimochodem poznajemy tu historię trzech zamieszkanych wysp: Malty, Gozo i Comino. Są stosunkowo niewielkie – pierwsza ma liczbę mieszkańców zbliżoną do Gdańska, druga – do Kołobrzegu, a na Comino… mieszka jedna rodzina.

Gdy zatrzymujemy się w punkcie widokowym przy zatoce Xwejni Bay na Gozo, od razu widzimy jedno z najczęściej fotografowanych na niej miejsc– płytkie naturalne „przegródki” wyżłobione w skałach, wyglądające jak pole szachownicy, czyli panwie solne. Lokalni mieszkańcy podtrzymują tu liczącą ponad trzy wieki tradycję wydobycia soli, powstającej poprzez odparowanie. To atrakcja turystyczna, w której odbija się daleka przeszłość wyspy. Jeszcze w czasach starożytnego Rzymu sól była cennym towarem.

Valletta, czyli oszałamiający barok

Słona morska woda uderza o skały plaży Rocky Beach, fragmentu wybrzeża u podnóża Fortu St. Elmo w stolicy wyspy – Valletcie. Rycerze Zakonu Maltańskiego – obecni na wyspie od 1530 r., po utraceniu siedziby na Rodos przenieśli do niej swoją siedzibę z miasta Birgu.

Dziś Valletta – najmniejsza stolica Europy położona na półwyspie wcinającym się w morze to bogactwo barokowej architektury i 320 zabytków.

Gdy zwiedzamy Pałac Wielkiego Mistrza – byłą rezydencję wielkich mistrzów zakonu, a dziś siedzibę prezydenta Malty – ze słonecznego dziedzińca księcia Alfreda widać ekipę pracującą nad renowacją kolejnych sal budynku. Tutejsza dumą narodową i punktem obowiązkowym dla miłośników militariów jest Zbrojownia, w której eksponowane są zbroje wielkich mistrzów oraz bogata kolekcja broni. Wzrok przykuwają też detale – przede wszystkim tworzące wrażenie głębi freski na sufitach głównych korytarzy oraz inne malowidła na ścianach.

Zwiedzając Vallettę, nie można pominąć kościoła – słynnej Konkatedry św. Jana, która jeszcze pełniej uświadamia, jak dużą rolę zakonnicy odegrali na wyspie i jakim bogactwem dysponowali. Ta barokowa świątynia przyciąga zwiedzających nie tylko ze względu na eksponowane w oratorium dzieła Caravaggia. Z racji na oszałamiającą ilość złota i marmuru jest dziś nie tylko świątynią, ale także atrakcją turystyczną.

Wnętrze konkatedry św. Jana w Valletcie

Pomniki nagrobne wielkich mistrzów zakonu sprawiają wrażenie wyniesienia ich na piedestał niemal tak, jak postaci świętych. Jeden jest tak duży, że nie zmieścił się do jednej z 8 kaplic językowych langue – czyli grup językowych zakonu, które rywalizowały ze sobą na piękno i przepych każdej z nich.

W południe szukam miejsca, żeby schronić przed promieniami słońca – już w maju jest tu bardzo ciepło. Najlepiej wybrać się wtedy do parku Dolne Ogrody Barakka położonego na Bastionie św. Krzysztofa (elemencie fortyfikacji miasta) i odpocząć na jednej z wielu ławeczek skierowanych w stronę morza.

Dolne Ogrody Barrakka w Valletcie

Z wyższego poziomu bastionu widać położony niżej pomnik – Dzwon Oblężenia oraz znajdujący się przed nim posąg nieznanego żołnierza spoczywającego na katafalku, który upamiętnia poległych w II wojnie światowej, w latach 1940-1943. Swoją wojenną historię Malta eksponuje w Narodowym Muzeum Wojny mieszczącym się w Forcie St. Elmo. W kilku salach obejrzymy m.in. animację poświęconą Wielkiemu Oblężeniu Malty w 1565 roku oraz eksponaty z XX wieku, w tym brytyjski myśliwiec „Faith”, który bronił wyspy w latach 1940-1942. Poznamy też kontekst Victory Kitchens – kuchni społecznych, gdzie mieszkańcy mogli zgłaszać się po racje żywnościowe. Były one niezbędne, w czasie gdy Niemcy i Włochy zatapiały konwoje z amunicją i żywnością docierające do brytyjskiej bazy na Morzu Śródziemnym, a głód był coraz bardziej odczuwalny. Odrestaurowana tabliczka z oznaczeniem takiego miejsca widnieje na skrzyżowaniu ulic Melita Street i Merchants Street.

Tabliczka Victory Kitchen i wystawa w Narodowym Muzeum Wojny w Valletcie

Zanim poznamy stolicę Malty od jej mniej historycznej strony, wybierzmy się jednak na północ wyspy.

Czerwona Wieża jak z bajki o piratach

Zatrzymujemy się przy Czerwonej Wieży (wieży św. Agaty) w północno-wschodniej części wyspy. Za sprawą intensywnego koloru wygląda trochę jak z bajki, ale w przeszłości pełniła znaczącą funkcję – była jedną z wież obserwacyjnych wybudowanych za rządów wielkiego mistrza Jean Paul Lascarisa. Ten system obronny miał za zadanie chronić Maltę przed napaścią piratów z północnej Afryki oraz atakami Turków. Chociaż nigdy jej nie zaatakowali, poddała się francuskiej armii napoleońskiej. Dziś jest to kameralne muzeum, którym opiekuje się organizacja non-profit Din l-Art Ħelwa (nazwę zaczerpnęła ze słów hymnu Malty, „ten piękny kraj”). A zarazem świetny punkt widokowy, z którego zobaczymy wyspy Gozo i Comino. Wstęp do Czerwonej Wieży kosztuje ok. 10 zł.

Czerwona Wieża

Z tego miejsca już tylko krótka podróż autem dzieli nas do terminalu promowego Ċirkewwa, skąd popłyniemy na wyspę Gozo. Po drodze mijamy turystów wypoczywających na piaszczystej plaży w zatoce Mellieha. Niecałe pół godziny rejsu i wita nas widok kościoła w Mġarr, łódek w porcie oraz skał przebijających przez czystą wodę.

Gozo – bardziej zielona i mniej zabudowana, ma równie bogatą historię, choć… nie ukrywam, że najpierw ulegam jej wakacyjnemu urokowi. Po przybiciu promu do portu od razu czuć, że tempo tutaj zwalnia.

Nie bez powodu na tej spokojniejszej wyspie wielu Maltańczyków kupuje drugie domy. Lokalni mieszkańcy i turyści odpoczywają m.in. w rybackiej wiosce Marsalforn w północnej części wyspy. Jeszcze do XVI w. najważniejszy port Gozo, dziś ma mocno turystyczny profil, a w okolicach jego zatoki znajdziemy bazy nurkowe – w tym polską. Tutaj można zjeść w rodzinnej restauracji Il-Kartell, położonej przy samym morzu. W oddali widać kołyszące się na wodzie żaglówki.

Restauracja Il-Kartell w Marsalforn, na wyspie Gozo

Małe statki Malty

Morska historia Gozo jest też wykuta w kamieniu, m.in. na ścianie Katedry Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w stolicy wyspy – Rabacie (Victorii). Na zdjęciu widać wyrytą na murze katedry galerę z XVIII wieku – sposób podziękowania żeglarzy za szczęśliwe dopłynięcie do wyspy, czyli wygraną walkę ze sztormem albo atakiem piratów. Na maltańskich wyspach znajdziemy setki takich „graffiti”. Pochodzą głównie z okresu od XVII do początku XIX wieku. Opiekuje się nimi Malta Ship Graffiti Project, który zbiera wiedzę o nich i okolicznościach, w jakich powstały.

Statek na ścianie kościoła w Victorii (Gozo)

Także siostrzana wyspa Malty ma swoje fortyfikacje – miasto-twierdzę na wzgórzu, czyli Cytadelę w Rabacie. To strefa wyłączona z ruchu samochodów, dzięki czemu można pospacerować po mieście sprzed wieków. Starsze zabudowania – z czasów panowania władców aragońskich – znajdują się w jej północnej części.

Cytadela była świadkiem dramatycznej historii w dziejach Gozo. W 1551 roku Turcy osmańscy w ciągu kilku dni podbili wyspę i wzięli jej mieszkańców do niewoli. Nie mieli trudnego zadania – wówczas średniowieczne mury tutejszej cytadeli nie były już skuteczną obroną. Dopiero pod koniec XVI wieku joannici zainicjowali jej gruntowną renowację, w wyniku której, starsza część została włączona w nowoczesną twierdzę.

Ze wzgórza rozciąga się piękny widok na nowszą cześć miasta, która rozrosła się wokół twierdzy i jego zielone okolice.

W niedalekiej przyszłości Gozo będzie pełniej opowiadać swoją historię za sprawą nowego muzeum na obrzeżach Rabatu. Plan jego budowy trzeba było zmodyfikować – kilka lat temu natrafiono tam na rzymskie ruiny i kamieniołom. Zostały one włączone w projekt nowego miejsca. Otwarcie muzeum jest planowane na 2026 rok.

Budki, z których już się nie dzwoni

Czas panowania Brytyjczyków na Malcie (1800-1964) pozostawił po sobie nie tylko drugi język urzędowy – angielski. Pamiątką z tego okresu są także budki telefoniczne, które wtopiły się w krajobraz złocistych budynków i intensywnie różowych oleandrów. Niektóre, tak jak w Wielkiej Brytanii, zostały przerobione na biblioteki publiczne – np. ta w Gudja. Znajdziemy ją przy ulicy Raymonda Caruany, naprzeciwko posterunku policji.

Budka telefoniczna w Gudji

Najmniejsza stolica Europy to nie tylko muzea

Przebywając na Malcie często możemy mieć wrażenie, jakbyśmy znaleźli się na południu Włoch. Niska, kamienna zabudowa w jej wioskach oraz nizinny krajobraz sprawiają, że mamy wrażenie jakby czas w tym miejscu się zatrzymał. Inaczej jest w Valletcie, która tętni rytmem turystyki i zorganizowanych wycieczek. Staromodne szyldy dopasowują się do klasycznej architektury miasta. Zjemy tu zarówno w modnych restauracjach z przewodnika Michelin, jak i w hali targowej Is-Suq tal-Belt, która na dole mieści supermarket, a na górze nowoczesną strefę gastronomiczną. W wąskich uliczkach będziemy uważać na manewrujące auta dostawcze, a podczas spaceru trafimy na uliczne stoiska z owocami. Znajdziemy też współczesne butiki – np. Designers Boutique Valletta z ubraniami i rękodziełem, przy Old Theatre Street 14.

Gdy gwar zrobi się trochę meczący, to ze starego miasta zawsze jest tylko kilka kroków nad morze… choć w drodze powrotnej będziemy wchodzić pod górę. Półwysep, który joannici wybrali na swoją siedzibę jest pagórkowaty. W stolicy najlepiej złapać oddech na skalistym wybrzeżu, do którego zejdziemy schodkami z ulicy Triq-Il Mediterran. To piękne i niezbyt oblegane miejsce – prawie na pewno spotkacie tam jaszczurkę, która wślizgnie się między skały. Od schodków można ruszyć w lewo do skalistej „plaży” Rocky Beach i obejść fort St. Elmo na pieszo.

Po lewej Old Theatre Street w Vallettcie, w środku zejście do morza

Kiedy zapada wieczór, spacer główną ulica Republic Street, już bez tłumów jest dużo przyjemniejszy. Turyści przenoszą się wtedy na ozdobioną światełkami St. Lucias Street, gdzie znajdują się kafejki i restauracje. Zaś podświetlona fontanna Trytona położona niedaleko bramy miejskiej prezentuje się znacznie bardziej nastrojowo. Tak, jej styl nawiązuje do znanej rzymskiej fontanny... ale Malta, tak niewielka, a przy tym pełna nadmorskich zakamarków ma do opowiedzenia swoją odrębną historię.

Na wyjazd zaprosiła nas Maltańska Organizacja Turystyczna. Organizator nie ingerował w treść tekstu. Dziękuję za konsultację Vincentowi Zammitowi, przewodnikowi i wykładowcy w Institute of Tourism Studies na Malcie.

Czytaj też:
13 prosiaczków i zagubione dzieło sztuki. Tutaj odkryłam tajemnice Malty
Czytaj też:
Miodowa wyspa, na którą dolecisz w 3 godziny. Takie perły rosną na jej drzewach

Źródło: Wprost