Klasyczny turecki bazar od rana tętni życiem. Miejscowi przychodzą na niego, aby zaopatrzyć się w świeże owoce i warzywa, a turyści oblegają stragany z podrobionymi ubraniami, butami, a nawet torebkami i plecakami. Na duże zyski liczyć mogą również handlarze tureckimi przyprawami i słodyczami, choć na nich trzeba uważać.
Tym razem niestety nie udało mi się odwiedzić takiego jednodniowego tureckiego bazaru (byłam na nim w sierpniu 2021 roku). Na zakupy udałam się za to na Old Bazaar w Antalyi. Można tu poczuć klimat klasycznego bazaru, choć po południu trudno było mówić o tłumach. Bez trudu zauważyłam również, że ceny były tu zdecydowanie wyższe, niż w okolicznych mniejszych miastach turystycznych.
Tureccy handlarze jak piranie – jeżeli zobaczą pierwszą reklamówkę już nie odpuszczą
Wchodząc na turecki bazar, spodziewaj się krzyków z dosłownie każdej strony. Polki, z racji na urodę, często mylone są z Rosjankami, a czasami również z Niemkami lub Skandynawkami (problemy blondynek), przez co sprzedawcy będą nas nawoływać w każdym możliwym języku. Kiedy sprzedawcy usłyszą, że mówimy po polsku, błyskawicznie zaczną mówić do nas w naszym języku. „Dobre, dobre”, „dzień dobry, jak się masz”, „dobra promocja”, a nawet „taniej, niż w Biedronce”, to tylko kilka popularnych haseł, które zna chyba każdy Turek. W ciągu kilkunastu minut kobiety będą nazywane Shakirą, Rihanną, pięknymi księżniczkami, a wachlarz komplementów na każdym kroku będzie sięgał jeszcze dalej.
Prawdziwe piekło dla tych, którzy nie przepadają za zakupami, zacznie się jednak dopiero wtedy, kiedy sprzedawcy zobaczą w naszych rękach pierwszą reklamówkę. Wówczas, jak piranie czujące krew, zaczną nagabywać nas do kolejnych zakupów. Kupisz jeden ręcznik, spodnie dostaniesz w super promocji.
Przejście przez turecki bazar dla niektórych może być traumatycznym wydarzeniem. Ja z kolei uwielbiam się na nich pojawiać. I nie chodzi tu o tanie zakupy, a o możliwość bezpośredniego obcowania z tutejszą kulturą. W tym chaosie, chórze krzyków i naciągactwie, jest jednak pewien urok. Nawet targowanie się, żartowanie i sprytne wymykanie się kolejnym kupcom, jest ciekawym doświadczeniem
„Oryginalne turecki podróbki”, czyli „tani Armani” dostępny na każdym kroku
Turcja od lat kojarzona jest z licznymi podróbkami. I nic dziwnego, znajdziemy je dosłownie na każdym kroku. Koszulkę od „Gucci”, czy torebkę od „Karla Lagerfelda” dostaniemy na bazarze, w sklepach otwartych przy każdej uliczce, a nawet w hotelowych butikach. Ceny tych „markowych” artykułów na ogół nie przekroczą kilku/kilkunastu euro.
Jak to możliwe, że w Turcji nadal wszędzie sprzedawane są podróbki? Oficjalnie prawo tego zabrania, a raz na jakiś czas ktoś nawet zostaje ukarany mandatem. W praktyce jednak nikt się do niego nie stosuje, dlatego handel „tanim Armanim” nadal kwietnie, a zaopatrują się w niego zarówno turyści, jak i Turcy.
Co ciekawe, przewiezienie podróbek do Polski również nie jest trudne, o ile nie będziemy tego robić w ilościach hurtowych. Jeżeli kupimy kilka sztuk i oderwiemy od nich metki, raczej nie spotkają nas żadne nieprzyjemności na lotniskach. Oczywiście nie zachęcamy do zakupu tureckich replik.
Uważaj na ten produkt na tureckim bazarze, jeżeli nie chcesz spędzić reszty wakacji w toalecie
Jednym z obowiązkowych punktów podczas wizyty na tureckim bazarze jest spróbowanie soku ze świeżo wyciskanych pomarańczy. Warto go skosztować, zwłaszcza jeżeli wypoczywacie w regionie Antalyi, ponieważ słynie on właśnie z produkcji cytrusów.
Miły sprzedawca z uśmiechem na twarzy wyciśnie sok z bardzo słodkich pomarańczy na naszych oczach dzięki starej wyciskarce. Trzeba jednak uważać, ponieważ oprócz soku z pomarańczy, handlarze bardzo często oferują świeżo wyciskany sok z granatu. Większość z nas nie będzie miała z nim problemu, jednak jeżeli owoc ten na co dzień nie pojawia się w naszym menu, konsekwencje wypicia soku mogą być nieprzyjemne. Część Europejczyków doznaje nieprzyjemności żołądkowych, po których część wakacji spędza w toalecie. Sok jest dość cierpki i nie należy do najsmaczniejszych.
Tureckie słodycze i targowanie na bazarze
Targowanie się na tureckim bazarze jest elementem tamtejszej kultury, a w niektórych przypadkach niepodjęcie próby negocjacji może wiązać się z delikatną obrazą sprzedającego. Wato jednak pamiętać, że zbijanie ceny o połowę to mit i przesada. Jeżeli uda nam się wynegocjować 30-procentowy upust, będziemy mogli wyjść usatysfakcjonowani. Trzeba pamiętać, że oficjalna inflacja w Turcji sięga już 70 proc., a nieoficjalna dawno przekroczyła 100 proc. Oczywiście nie wypada się targować, jeżeli produkt posiada cenę. Obrazą sprzedającego będzie również negocjowanie ceny, a później rezygnacja z zakupu. Jeżeli przystępujemy do targów, oznacza to, że tak naprawdę już kupiliśmy dany produkt, ostateczne pytanie brzmi tylko za ile.
Jeżeli chcecie, aby wasze wakacyjne zakupy były udane, nie polecamy kupować pakowanych słodyczy (m.in. chałwy) na bazarach. Niestety zdarza się, że są one stare, a przez to nie smakują zbyt dobrze. Pakowane słodycze zdecydowanie lepiej będzie kupić w marketach. Te najpopularniejsze to Migros, BIM, SOK, A101, a także europejki Carrefour. Decydując się na zakup tureckiej kawy lub herbaty również lepiej postawić na sklep niż bazar. W tym przypadku warto zdawać sobie sprawę, że w Polsce będą one smakowały inaczej niż w Turcji ze względu na inny sposób parzenia.
Czytaj też:
Wakacje już za dwa tygodnie. Wiemy, ile wydadzą Polacy