Samotnie i bez wsparcia z zewnątrz zdobył biegun południowy. „Droga pozwoliła mi się nasycić Antarktydą”

Samotnie i bez wsparcia z zewnątrz zdobył biegun południowy. „Droga pozwoliła mi się nasycić Antarktydą”

Dodano: 
Antarktyda, zdjęcie ilustracyjne
Antarktyda, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / fivepointsix
Po blisko dwóch miesiącach samotnej podróży przez lodowe pustkowie, Mateusz Waligóra zdobył biegun południowy. Jest czwartym w historii Polakiem, który udał się ten niezwykły wyczyn.

Pochodzący z Wrocławia 38-letni Mateusz Waligóra jest podróżnikiem, który specjalizuje się ekstremalnych wyprawach.

Ekwipunek ciągnięty na saniach

Jako pierwszemu człowiekowi w historii udało mu się samotnie i bez wsparcia z zewnątrz przejść mongolską część Pustyni Gobi. Miało to miejsce między sierpniem a październikiem 2018 r. Trasę o długości blisko 1800 km pokonał w 58 dni.

W listopadzie, polski podróżnik rozpoczął kolejną niebezpieczną wyprawę. Tym razem, jego celem było zdobycie – podobnie jak we wspomnianej wyprawie – samotnie i bez wsparcia z zewnątrz położonego na Antarktydzie bieguna południowego.

Waligóra poruszał się na nartach, a niezbędny ekwipunek ciągnął za sobą na saniach. W piątek, 13 stycznia, po blisko dwóch miesiącach wędrówki przez lodowe pustkowie, udało mu się dotrzeć w wyznaczone miejsce.

„To na pewno uczucie, które trudno opisać słowami”

Po drodze pokonał dystans o długości ponad 1200 km. Waligóra jest czwartym Polakiem w historii, który w ten sam sposób zdobył biegun południowy. RMF FM udało się skontaktować za pomocą telefonu satelitarnego ze śmiałkiem i usłyszeć od niego pierwsze wrażenia.

– To na pewno uczucie, które trudno opisać słowami. Kiedy tak długo marzyło się o jakimś celu, tak długo pracowało na ten cel i nagle realizuje się to marzenie, to z jednej strony jest ogromna radość, ale też z drugiej strony jakaś pustka, bo co tu teraz robić? Mam takie uczucie, jakkolwiek to zabrzmi, że po dojściu do bieguna ja już naprawdę w tym, co robię zawodowo – a miałem to szczęście zamienić swoją pasję w pracę, już nic nie muszę – skomentował podróżnik.

Warto dodać, że w drogę powrotną wybrał się niewielkim samolotem, należącym do jednej ze stacji badawczych na Antarktydzie. Maszyna zabrała go na wybrzeże kontynentu. Tam będzie oczekiwać na kolejny samolot, który przetransportuje podróżnika do miejscowości Punta Arenas w Chile.

„Bułki drożdżowe i kawa urastają do rangi wielkich przyjemności”

Waligóra skwitował, że jego podróż pozwoliła mu „nasycić się Antarktydą”, więc wraca do domu bez „specjalnego żalu”. Podkreślił, że po wielu tygodniach żywienia się specjalnym prowiantem, „zwykłe” jedzenie urasta do rangi największego rarytasu.

– Sam biegun był celem, ale to, co było ważne, co prowadziło do niego, to droga (...) Cieszę się na powrót, na spotkanie z rodziną i na te wszystkie drobne rzeczy, których zapewne na co dzień nie doceniamy, bo przywykliśmy do nich, a kiedy przez 2 miesiące jesteśmy zdani tylko i wyłącznie na siebie oraz zapas jedzenia i paliwa, który ciągniemy na naszych saniach, to bułki drożdżowe i kawa urastają do rangi wielkich przyjemności – uzupełnił podróżnik.

Czytaj też:
Polacy zakochali się w wyspiarskim kraju. Wakacje nie są tu drogie
Czytaj też:
Koniec z dantejskimi scenami w Luwrze. Podjęto stanowczą decyzję

Źródło: RMF 24