Polacy zamienili mieszkanie na vana. Mieli podróżować rok, jeżdżą już 5 lat

Polacy zamienili mieszkanie na vana. Mieli podróżować rok, jeżdżą już 5 lat

Dodano: 
Kasia i Łukasz Gawlas
Kasia i Łukasz GawlasŹródło:Archiwum prywatne / Katarzyna i Łukasz Gawlas
Kasia i Łukasz 5 lat temu postanowili rzucić wszystko i wyjechać. Ale nie w Bieszczady. Mieszkanie zamienili na vana i ruszyli w podróż. Zwiedzili Europę, dotarli do Azji, a także Afryki. Z czasem ich wyprawa zamieniła się w projekt o nazwie PodróżoVanie. Jak z perspektywy czasu oceaniają swoją decyzję, co poradziliby nowym „vanlifersom” i czy mieli momenty, że wątpili w tę przygodę? W rozmowie z WPROST.pl zdradzili dużo więcej.

Paulina Ermel, Wprost.pl: Nie macie czasem dosyć życia w vanie?

Łukasz Gawlas: Czasami tak, bo po tych 5 latach życia na małej przestrzeni tęsknimy czasem za wolnością w mieszkaniu. Kasia np. chciałaby mieć dużą łazienkę...

Kasia Gawlas: Chciałabym mieć taką łazienkę, w której mogę zamknąć drzwi, do której nikt nie wchodzi i nie przeszkadza…

Łukasz: Chciałaby mieć miejsce na swoje rytuały – olejki, peelingi, masaże…

Kasia: Na przykład bańką chińską, którą ze sobą wożę, ale jej nie używam w trakcie podróży. Trochę tęskni nam się za swoją własną prywatną przestrzenią. Żeby każdy z nas mógł np. na jedno popołudnie zamknąć się w swoim pokoju i zrobić coś swojego. Czy nawet zadzwonić do kogoś.

Łukasz: Albo iść do wanny na półgodzinną kąpiel. To jest rzecz, której nam najbardziej brakuje.

Przebywanie na kilku metrach kwadratowych we dwoje na pewno nie jest łatwe. Powiedzieliście, że to duże wyzwanie – mówimy w końcu o 5 latach w podróży i o życiu w taki sposób. A skąd pomysł na zamianę mieszkania na vana?

Łukasz: Pomysł narodził się ponad 5 lat temu, kiedy mieszkaliśmy w Anglii. Pojechaliśmy tam za pracą. Najpierw mieszkaliśmy w Londynie, później przenieśliśmy się do Bristolu. Wynajęliśmy duży dom, chcieliśmy się ustatkować – to było już po moich 30. urodzinach. Chcieliśmy skupić się na normalnym życiu domowym. Ale gdy wyposażyliśmy nasz dom, kupiliśmy wymarzone meble, mieliśmy ogródek i kotka, nadal nie byliśmy szczęśliwi. Czuliśmy, że to jeszcze nie jest to. Że to nie jest miejsce, w którym chcieliśmy się zestarzeć. Jednocześnie wiedzieliśmy, że coś ciekawego w życiu przed nami.

Pod koniec 2017 roku odpaliłem Youtube’a i zobaczyłem filmik podróżników występujących w sieci pod nazwą Busem przez świat. Pokazywali swoją relację z Alaski. To było przepiękne – ta sceneria, kolory. Ale spali w namiocie, a to było totalnie nie dla mnie, bo jestem podróżnikiem, który woli wygodne łóżko w hotelu. Skończyło się to nagranie i Youtube od razu podsunął mi filmik innego „vanlifersa”. To był gość, który przerobił busa na kampera i w nim żył. Warto dodać, że wcześniej był milionerem z Dubaju, w wieku 30 lat dorobił się fortuny w finansowej branży. Pomimo tego, że miał dużo pieniędzy, był jednak nieszczęśliwy. Bardzo się z nim utożsamiłem. Nie miałem miliona dolarów, ale też mieliśmy dosyć duże zarobki, które w ogóle nie dawały nam szczęścia. Wtedy pomyśleliśmy, że my też – jak ten gość – rzucimy wszystko. Pozbędziemy się mieszkania, mebli, pomidorków i ruszymy w podróż. Zawołałem Kasię do pokoju, w którym oglądałem te filmy, i pokazałem jej nagranie. Powiedziałem, że są ludzie, którzy żyją w vanach, sprzedali wszystko, podróżują, są szczęśliwi. Zaproponowałem – sprzedajmy wszystko, pojeździmy rok, zobaczymy, co będzie dalej.

Jaka była reakcja Kasi?

Kasia: Od razu mi się ten pomysł spodobał, od dawna marzyłam o długich podróżach.

Łukasz: Dwa tygodnie później już wypowiedzieliśmy mieszkanie. Kasia złożyła wypowiedzenie w pracy. Ja jeszcze swoją pracę zostawiłem, bo mogłem to robić zdalnie, więc pracowałem do samego końca – nawet jak budowaliśmy vana, aby zarobić pieniądze. Sprzedaliśmy też całe wyposażenie naszego domu. Wiedzieliśmy, że przetransportowanie tych rzeczy do Polski byłoby kosztowne, a zostawienie i magazynowanie tego w Anglii pewnie jeszcze bardziej. I nie wiedzieliśmy, czy w ogóle wrócimy do Anglii i czy będziemy chcieli te rzeczy z powrotem.

Jak wyglądał proces znajdowania vana?

Łukasz: Mój brat zna się na samochodach i jego pasją jest wyszukiwanie dobrych ofert. Z samej ciekawości często siedzi i ich szuka. Dlatego poprosiłem go, aby trzymał rękę na pulsie w kontekście vana, którego można przerobić na kampera. Podsyłał nam co jakiś czas samochody, ale żaden nam się nie podobał. Aż kiedyś wysłał nam właśnie ogłoszenie z samochodem, w którym teraz siedzimy. Napisał: „Słuchaj, ogłoszenie za 12 tys. zł, dobry samochód, niemiecki, volkswagen, w dobrym stanie, pomalowany”. A my pomyśleliśmy, że to za dużo za jakiegoś dostawczaka, który nam się kojarzy z przewozem ziemniaków – zwykły, brzydki, wielki. Chcieliśmy w końcu model hippie, który będzie dobrze wyglądał na Instagramie i na filmach na Youtubie. Mój brat zaczął nas przekonywać, że pomieścimy tu łóżko i wiele innych rzeczy, i że to świetna okazja.

Zaufaliśmy mu. Poprosiliśmy go, aby kupił auto w naszym imieniu, bo jeszcze byliśmy w Anglii. Kupił samochód, od razu wysłał do mechanika, aby ten go sprawdził. I on się przez te 5 lat w ogóle nie zepsuł. Były jakieś drobne usterki, ale nigdy nie musieliśmy w niego dużo inwestować.

Potem pozbyliśmy się mieszkania, zamieszkaliśmy w maleńkim pokoiku i przez 4 miesiące tak żyliśmy, w bardzo niebezpiecznej dzielnicy Bristolu. I oszczędzaliśmy pieniądze. Wróciliśmy do Polski w lutym 2018 roku, równo pół roku po obejrzeniu filmiku. I zaczęliśmy przeróbkę busa. Trwało to 3 miesiące. Planowaliśmy, że zajmie 1 miesiąc, bo na Youtubie wszystko jest takie szybkie. Mówiłem sobie, że to bardzo proste – nie znam się na tym, ale na pewno to zrobię. Jednak zajęło nam to 3 miesiące. Po tym czasie ruszyliśmy w podróż.

Van kosztował 12 tysięcy złotych. A remont?

Łukasz: 15 tysięcy zł.

Kasia: Ale to są ceny sprzed 5 lat. Teraz już się tak nie da. Tak czy siak widzimy dzisiaj, że to było bardzo mało.

Łukasz: Za 30 tys. zł mieliśmy samochód, w którym mogliśmy żyć. Nie było takich wygód, jak w nowoczesnych kamperach za kilkaset tysięcy zł, typu sterowanie głosem, podświetlanie inteligentne itp. Ale nawet tego nie chcieliśmy. Ten samochód miał nas wozić w nowe miejsca. Chcieliśmy zwiedzać, kręcić materiały, wracać do niego i tylko spać, a następnego dnia jechać dalej. Miało być wygodnie i jednocześnie po kosztach. I udało nam się to osiągnąć.

Kasia i Łukasz Gawlas

Spodziewaliście się, że to doprowadzi do tak dużego sukcesu komercyjnego? Macie kanał na Youtubie, stronę internetową, Kasia pisze książki.

Kasia: Nie! Kiedy zaczynaliśmy, wiedzieliśmy, że nie ma na polskim Youtubie za wiele na temat vanlife’u. Nie używało się wówczas nawet tego terminu. Mieliśmy poczucie, że istnieje nisza do zagospodarowania. Dlatego chcieliśmy pokazać, że nie trzeba mieć wiedzy technicznej, ani dużych zasobów, aby tak żyć. Że można być zwykłym człowiekiem i zrealizować takie marzenie. Nie przyszło nam jednak do głowy, że to się tak poniesie.

Łukasz: Zdecydowaliśmy się pokazywać tę przeprawę na Youtubie, bo nie było w tym zakresie nic po polsku. Wywróciliśmy życie do góry nogami, dlatego pomyśleliśmy, że warto pokazać to ludziom. Tę drogę. Nie wiedzieliśmy też, jak się posługiwać kamerą, nie było to profesjonalne. Ale zamieściliśmy to, rozeszło się po sieci i od tamtej pory „vanlifersów” w Polsce przybyło. Na początku czuliśmy się samotnie w tym temacie, a tylko dzisiaj w Portugalii, w której jesteśmy, spotkaliśmy 3 ekipy polskie.

Kasia Gawlas ze swoją książką

Na Youtubie macie w tej chwili 130 tys. obserwujących, a wasze filmy obejrzano już 25 mln razy. Jeździliście po Europie, odwiedziliście Maroko, zawitaliście do Azji. W których krajach byliście?

Kasia: We wszystkich krajach UE, prócz tego w tych spoza Unii, ale leżących w Europie centralnej. Nie wyjechaliśmy za wschodnią granicę, bo przeszkodził nam COVID-19. Do tego Turcja, Skandynawia. Łącznie 37 krajów.

Który kraj najbardziej wam się podobał, który najmniej i który też jest najlepiej przystosowany do vanlife’u?

Kasia: Mamy taką prywatną listę i w tym momencie na 1. miejscu jest Turcja. Jest to bardzo duży kraj z długą linią brzegową i dużą swobodą w stawaniu „na dziko”. W Europie przez to, że w covidzie przybyło dużo kamperów, zaczęły pojawiać się zakazy, ograniczenia czasowe. W Turcji jest pełna swoboda. W dodatku Turcy są przyzwyczajeni do spędzania czasu na zewnątrz, do zaparzenia herbatki w lesie. Nie są zatem zaskoczeni, jeśli widzą nas np. ze stolikiem na zewnątrz.

Oprócz tego Turcja jest zróżnicowana krajobrazowo i kulturowo. Jest tu wiele do odkrycia. Ponadto ludzie są gościnni, życzliwi, otwarci. Bardzo dobrze się tam czujemy. Jednak nie zawsze tak było, bo początkowo się jej baliśmy. Myśleliśmy o Turcji w kategoriach kraju muzułmańskiego, położonego dość daleko, o zupełnie innej kulturze. Później jednak nasze podejście się zmieniło o 180 stopni i się zakochaliśmy.

Bardzo nam się podobała też Norwegia. Nie ma drugiego kraju w Europie, który byłby tak zachwycający. Są tu fiordy, wodospady, jeziora i góry. Norwegia urzekła nas tym, że można być tu tak blisko natury.

Naszym prywatnym ulubionym miejscem na Ziemi jest jednak Portugalia. Wynika to z tego, że łączy ona w sobie wszystko po trochu. Są tu piękne widoki, ludzie są przyjaźni, a do tego żyje się tu powoli. Jest tu też ocean – zakochałam się w surfingu, a tu mam świetne warunki do uprawiania go. W Portugalii czujemy się jak w domu.

Łukasz: Bardzo dużo „vanlifersów” – zarówno polskich, jak i zagranicznych – kończy swoją przygodę z takim stylem życia właśnie w Portugalii. Dużo podróżują po świecie, później przyjeżdżają tutaj, zaczynają żyć powoli, spokojniej. I my też rozglądamy się tutaj za czymś na stałe. Chcielibyśmy kupić tu działkę, w której moglibyśmy mieć bazę.

Kasia: Dokończmy poprzedni wątek. Jeżeli chodzi z kolei o to, co nam się nie podobało, nie darzymy specjalną sympatią Francji. Nie wiem dlaczego. Zawsze tę Francję przejeżdżamy szybko, aby dostać się do Hiszpanii i Portugalii.

Łukasz: Z jednej strony we Francji infrastruktura jest rozwinięta i kamperów jest dużo, ale z drugiej strony istnieją tu całe szajki, które chcą te kampery obrabować. Kombinują, jak otworzyć samochód, które okno podważyć. Zdarzają się tu włamania. Nie dość, że kamperowanie we Francji jest drogie, to jeszcze jest niebezpieczne.

Kasia: Ale też nie daliśmy Francji zbyt dużej szansy na zaprezentowanie się. Zawsze traktowaliśmy ją po macoszemu.

Łukasz: Może ze dwa słowa powiem jeszcze o Maroku. Zawsze nam się wydawało, że to trochę taka druga Turcja. I fakt, jest tu tanio, przyjemnie i słonecznie. Ale nie jest wcale tak łatwo ze spaniem „na dziko”. Miejscowi podchodzą i chcą pieniądze za parkowanie kamperem. Dlatego nie jest to tak do końca „na dziko”.

Kasia i Łukasz Gawlas ze swoim kamperemKasia Gawlas

Nocujecie głównie na dziko. Czyli infrastruktura waszego kampera jest przystosowana do tego, żebyście byli niezależni? Żebyście nie musieli korzystać z kempingów?

Łukasz: Z taką myślą go budowaliśmy. Mamy swój prąd, wodę, zbiornik na nieczystości, toaletę. Możemy przeżyć 3 do 5 dni bez konieczności zjazdu do miasta po wodę. Jeżeli byśmy mało gotowali albo mało zmywali, to wytrzymalibyśmy pewnie nawet tydzień.

Jak radzicie sobie z różnymi warunkami pogodowymi? Wciąż mówimy o samochodzie, w którym może być zimno lub bardzo gorąco.

Kasia: Jeżeli prognoza pokazuje, że będzie długo zimno albo deszczowo, szukamy miejsca, gdzie będzie ładniej. Na początku podróżowania zależało nam na tym, aby zobaczyć jak najwięcej krajów, ale teraz niczego takiego sobie nie narzucamy. Wrzuciliśmy na luz i nie mamy konkretnych miejsc, w których musimy być. Możemy sobie pozwolić na elastyczność. Jeśli pogoda nie dopisuje, to się przemieszczamy. Jeśli jednak zdarzą się deszczowe dni, możemy obejrzeć film, poczytać książkę albo nadrobić pracę.

Łukasz: Mamy na tyle komfortowy samochód, że możemy się tu wyprostować, więc życie toczy się raczej normalnie. Warto dodać, że jak jest piękna słoneczna pogoda, to ciężko się pracuje. Więc czasem pogorszenie sprzyja temu, że możemy ogarnąć wszystkie zaległości.

Kasia: Na dłuższą metę jednak deszczowa pogoda jest męcząca, bo van ma taką właściwość, że trzyma wilgoć. Woda skrapla się na szybach. Do środka wnosi się też błoto. Nie jest to zbyt komfortowe.

A co jeśli chodzi o gorąco?

Kasia: Lato od dawna spędzamy w Polsce, aby ponadrabiać zaległości, zobaczyć się z rodziną, ze znajomymi, aby posprawdzać techniczne aspekty samochodu. Dlatego lato nie jest aż tak uciążliwe. I nadal mamy prostą zasadę – jeśli jest gorąco, nie siedzimy w vanie. Zazwyczaj znajdujemy teren nad wodą, aby móc się schłodzić.

Łukasz: Dostosowaliśmy samochód do wysokich temperatur. Jest dobrze zaizolowany. Mamy też na szybach specjalne maty termoizolacyjne, które zapobiegają nagrzewaniu. Jeśli jednak temperatura przekracza 32 stopnie Celsjusza, a samochód stoi w słońcu, robi się nie do wytrzymania. Trzeba się wtedy przestawić.

Jak się ogląda kanały osób, które prowadzą taki styl życia, może się wydawać, że siedzicie na wiecznych wakacjach. A przecież tak nie jest. Rozumiem, że waszym głównym źródłem zarobku są rzeczy związane z vanlifem?

Łukasz: Wszystko wokoło podróżowania i van life’u: tworzymy treści na Youtube’a, Instagram, Facebooka, piszemy książki i poradniki, tworzymy filmy lub zdjęcia na zlecenia, tworzymy filmy promujące różne regiony, podejmujemy płatne współprace z markami, do tego prowadzimy swój sklep z gadżetami oraz występujemy publicznie z różnymi prelekcjami.

Macie za zadanie pomóc komuś wyremontować vana. Na które rzeczy według was powinien zwrócić uwagę przede wszystkim? Czy to będą rzeczy techniczne? A może związane z bezpieczeństwem?

Łukasz: Przede wszystkim baza – warto kupić dobry samochód, który będzie też gruntownie sprawdzony przez mechanika. W razie potrzeby wymieni wszystkie części, jakie mogą się zepsuć podczas jeżdżenia po świecie. Jeśli coś się zepsuje za granicą, to koszty naprawy są tam kosmiczne. Najważniejszy jest zatem sprawny, działający samochód. Jeżeli chodzi o zabudowę, proponuję wszystkim, aby nie inwestowali w auto zbyt dużo pieniędzy. Żeby nie kupowali najdroższych przetwornic, paneli i lodówek. Nie o to chodzi w tym stylu życia. Kupić to, co działa, zaizolować kampervana, podłączyć prąd, pamiętać o solarach na dachu, aby być niezależnym.

Kasia: Na pewno zalecamy zakup toalety turystycznej. W wielu miejscach w których się zatrzymywaliśmy nie było publicznych toalet, dlatego własna to najlepsze rozwiązanie. W całej Europie są punkty, gdzie można ją opróżnić. Warto też zamontować sobie dodatkowy komplet zamków na drzwiach. Mogą być to proste zamki – nawet zwykły skobel z kłódką do zainstalowania od środka. To zdecydowanie podnosi komfort użytkowania vana i bezpieczeństwo. Często zostawiamy vana na parkingu i idziemy zwiedzać, a przecież w vanie są cenne rzeczy – aparaty, laptopy. Polecamy też zrobić sobie jakąś skrytkę czy sejf. Trzeba o tym pomyśleć już na etapie projektowania vana. Tylko ty wiesz, gdzie to miejsce jest, a możesz tam przechowywać np. paszporty czy zapasową gotówkę.

Łukasz: Poza tym wszystko można znaleźć w internecie. Nie tylko u nas, ale też u innych. Są poradniki, jak co zrobić, na co zwrócić uwagę. Mamy też na koncie napisany wspólnie z Busem przez świat poradnik, który zawiera wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Mieliśmy ostatnio taką zabawną sytuację – poszliśmy na plażę na surfing i spotykamy po drodze dziewczynę. Spojrzała na nas, zrobiła wielkie oczy i mówi: „PodróżoVanie?!”, a my: „No tak”. I ona na to: „Nie wierzę! Mam waszą książkę ze sobą”. Poszliśmy z nią do samochodu osobowego, jakiegoś kombi. Były w nim materac, poduszka, inne rzeczy i nasza książka. Okazało się, że wożą ją ze sobą, bo im pomaga w drodze. Jakbyśmy my mieli taką książkę 5 lat temu, to na pewno byłoby nam łatwiej.

Kasia i Łukasz Gawlas z górami Atlas w tle

Korzystacie z jakichś aplikacji podczas podróżowania?

Kasia: Najpopularniejsza to Park4night. Tworzą ją użytkownicy, którzy dzielą się miejscami do parkowania – na dziko, w lasach, ale również sprawdzonymi parkingami w mieście. Miejscówki te mają komentarze, które są aktualizowane na bieżąco. I to jest ważne. Na początku jak jeździliśmy i jej nie znaliśmy, parkowaliśmy gdzieś i nie czuliśmy się zbyt komfortowo. Ktoś się kręcił obok, zostawiał motor z pracującym silnikiem, co wywołało w nas dyskomfort. A jak zaczęliśmy z niej korzystać, poczułam się, jakby daną miejscówkę polecił mi przyjaciel.

Łukasz: Google Maps i Park4night – to dwie aplikacje, które muszą być w telefonie każdego podróżnika. Przypomniało mi się też – do tych rzeczy, które powinny być w vanie – porządny modem! Jeżeli chcecie pracować z vana, trzeba w to zainwestować.

Wasz samochód jest raczej bezawaryjny, ale co by się stało, gdyby na przykład „rozkraczył się” wam w pobliżu pustyni?

Łukasz: Jeżeli coś się zepsuje, dzwonimy na assistance. Samochód zabiera mechanik, a my w tym czasie śpimy w Airbnb. Warto też mieć finansową poduszkę bezpieczeństwa na wypadek takich sytuacji. Mamy na koncie awaryjne 1000 euro. Jeżeli coś się stanie, mamy pieniądze, aby sobie poradzić lub np. wrócić do Polski.

Kasia: To, co nam pokazała podróż, to też to, że na świecie jest dużo dobrych ludzi. Np. przypadkowo spotkany pan w Serbii pomagał nam zmienić koło. Sam to zaproponował, my nie mogliśmy sobie poradzić, bo śruby na kole były zapieczone. W internecie jest wiele ludzi, którzy uprawiają taki styl życia i też są chętni do pomocy. Jak zapytasz, dadzą ci często gotowe rozwiązania.

Czy mieliście podczas podróżowania sytuację niebezpieczną? Kiedy pomyśleliście, że to nie dla was i chcecie wrócić?

Kasia: Raz mieliśmy tak, że postawiliśmy auto na noc w jednym miejscu, za dnia wyjechaliśmy i wieczorem znów wróciliśmy. I tej nocy ktoś nam podłożył petardę. Ta sytuacja pokazała nam, jak się zachowujemy w stresie. Łukasz wtedy wsiadł w samochód, odpalił silnik, odjechaliśmy, w ogóle nie było dyskusji i sprawdzania, kto to i dlaczego. Szybko zareagowaliśmy i nie sprawiło to, żebyśmy chcieli zrezygnować.

Łukasz: Byliśmy też przygotowani na taką sytuację. Zawsze zostawiamy auto zaparkowane przodem do wyjazdu. Przed samochodem nie może być niczego, co by blokowało wyjazd, fotel kierowcy musi być odpowiednio ustawiony, a kluczyki są w stacyjce. Raczej nikt nie chciał nam zrobić krzywdy, bo inaczej pewnie by przebił opony.

Kasia: Zawsze przyjeżdżamy do danego miejsca za dnia, oglądamy, jak wygląda. Np. jak jest zaśmiecone, wiemy, że mogą się tu odbywać imprezy.

Łukasz: Zasadniczo ludzie są dobrzy. Ostatnio w Maroko zasnęliśmy w samochodzie tak, że kluczyki zostały w drzwiach. Od samochodu, od sejfu, od kłódek. Znajomi dopiero rano nam uświadomili, co zrobiliśmy. Ale nic się nie stało. Zdarza nam się spać przy niezablokowanych drzwiach „na dziko”.

Tytułem podsumowania – czy to była najlepsza decyzja w waszym życiu?

Kasia i Łukasz: Zdecydowanie. Wywróciliśmy życie do góry nogami, ale jednocześnie ta sytuacja przede wszystkim nas mnóstwo nauczyła. Nabraliśmy wiele pewności siebie. Jesteśmy też gotowi na wkroczenie w nowy etap, którym pewnie będzie teraz dom w Portugalii.

Dom w Portugalii oznacza, że zrezygnujecie z vanlife?

Łukasz: Na razie vanlife’ujemy, normalnie jeździmy, po Polsce, po Europie. Później, gdzieś na jesieni, chcielibyśmy kupić działkę w Portugalii, żeby mieć bazę, do której możemy wracać i gdzie możemy trzymać pamiątki z wypraw. Kamper zostaje, nie sprzedajemy go. Podróże też będą, ale pewnie krótsze. Wcześniej wyjechaliśmy i 5 lat jeździliśmy. Teraz będą to wyprawy. Będziemy jechać na miesiąc i wracać do wanny w Portugalii.

Czytaj też:
Zwiedziła wszystkie kraje na świecie. Wizytę w tych 10 państwach odradza turystom
Czytaj też:
Ta trasa rowerowa będzie hitem. Polacy przejadą przez najpiękniejsze miasta

Źródło: WPROST.pl