Ciężka sytuacja na południu Włoch. Liczne miasta bez wody pitnej i prądu

Ciężka sytuacja na południu Włoch. Liczne miasta bez wody pitnej i prądu

Dodano: 
Katania
Katania Źródło:Wikimedia Commons / Dariolp83
Władze włoskiej Sycylii donoszą o ciężkiej sytuacji, spowodowanej przez ekstremalne temperatury. Upały doprowadziły do wielu awarii, które skutkują brakiem prądu oraz dostępu do wody pitnej.

Do blackoutów dochodzi nie tylko w 300-tysięcznej Katanii, ale też wielu innych miastach regionu. Przestarzałe instalacje produkujące i dostarczające prąd nie wytrzymały ogromnego zapotrzebowania i nękani upałami mieszkańcy musieli radzić sobie bez prądu przez około 60 godzin.

Ogromne problemy na południu Włoch

Z powodu braku energii problemy z funkcjonowaniem i filtrowaniem wody miały też wodociągi, dlatego w wielu miejscowościach nie było dostępu do wody pitnej. Z pomocą ruszyły organizacje społeczne oraz zastępy wolontariuszy, by dostarczyć zapasy najbardziej potrzebującym. Sięgające 45 stopni Celsjusza temperatury dają się we znaki zwłaszcza osobom starszym i schorowanym.

Sytuacji nie poprawiają pożary, wybuchające w kolejnych punktach wyspy. Na pomoc mieszkańcom regionu ruszyła Ochrona Cywilna oraz żołnierze. Media oceniają jednak negatywnie wysiłki lokalnych urzędników, pisząc o „Katanii na kolanach”. Lokalne dzienniki podkreślały, że sztab kryzysowy zwołany na poniedziałek 24 lipca stanie przed ciężkim zadaniem.

– Musimy rozwiązać problem tak szybko, jak to możliwe. Sytuacja jest trudna i komplikuje ją temperatura przewyższająca 45℃. Postanowiłem natychmiast przyjąć apel skierowany do mnie przez burmistrza. Działamy w porozumieniu z prefektem i władzami regionu – podkreślał odpowiedzialny za południowe regiony Włoch minister Nello Musumeci.

Gorąco także w Grecji

Ministerstwo Spraw Zagranicznych w związku z pożarami w  podkreśliło, że resort wraz z ambasadą Polski w Atenach „na bieżąco monitorują sytuację i pozostają w kontakcie z polskimi turystami”. MSZ dodało, że obecnie życie obywateli polskich nie jest zagrożone. „Obsługą logistyczną turystów zajmują się miejscowe służby oraz biura podróży, które są odpowiedzialne za ich pobyt w Grecji” – podkreślono w komunikacie.

„Rodos w ogniu. Ewakuacja jak ucieczka. W pośpiechu, bez planu, w niewiadomą. Całą noc krążyliśmy w kolejnych autokarach po wyspie. Nad ranem znaleźli nam miejsce w Rodos Palace. Z 1000 osób śpi w holu na podłodze, krzesłach, walizkach. Rezydent Grecosa nieosiągalny. Nie mamy pojęcia, co dalej” – napisała w mediach społecznościowych Anna Kostrzewska.

Polska turysta o pożarach w Grecji. „Warunki są bardzo ciężkie”

Z kolei pani Ewa w rozmowie z Faktem podkreśliła, że „warunki są bardzo ciężkie, choć możliwie najlepsze dzięki hotelowi”. – Brak pryszniców, toalety są dostępne, jest też dostępne cały czas jedzenie. Gdyby nie obsługa hotelu, która jest skuteczna i profesjonalna, to byśmy się wszyscy tutaj ugotowali – relacjonowała Polka. Pani Ewa dodała, że „inni zostali ulokowani w szkołach, budynkach publicznych, a nawet na dworze, przy panującym ponad 40-stopniowym upale”.

Kobieta ubolewała, że „nie ma żadnej informacji, jak długo to jeszcze może potrwać”. – Chaos organizacyjny jest ogromny. Cały czas jesteśmy przesuwani o godzinę, o dwie, że będą podawane jakieś informacje dotyczące ewentualnych lotów do Polski albo możliwości powrotów do hoteli, które są już bezpieczne. Ja jestem tutaj do 31 lipca i nie mam pojęcia, czy będę mogła wrócić wcześniej – podsumowała.

Czytaj też:
Pilna wiadomość do klientów Itaki. Nagły zwrot w sprawie pożarów
Czytaj też:
To nie koniec ekstremalnych upałów we Włoszech. Nadciąga Charon bis