Niewinny napis „SSSS” na karcie pokładowej może spowodować, że nasz pobyt na lotnisku znacznie się wydłuży. Cztery „s” oznaczają bowiem, że zostaliśmy wytypowani do dodatkowej kontroli bezpieczeństwa. Ta metoda oznaczania osób, które powinny zostać dokładnie sprawdzone przez służby, jest stosowana w Stanach Zjednoczonych. Jak relacjonują turyści, którym przytrafiła się ta niechciana „przygoda”, trzeba być gotowym nawet na czterokrotne przeszukanie.
Co oznacza ten skrót?
SSSS, czyli Secondary Security Screening Selection (tłum. Dodatkowa Selekcja do Kontroli Bezpieczeństwa) może spotkać każdego. Wszystko zaczyna się w momencie otrzymania karty pokładowej z punktu check-in, gdzie skanowany jest nasz paszport lub jeszcze podczas odprawy online. Jeśli na naszym dokumencie zobaczymy cztery litery „s”, możemy spodziewać się znacznie dłuższego pobytu na lotnisku i to wcale nie z powodu niskich cen w strefie bezcłowej. Kto może zostać wytypowany do dodatkowej kontroli? Każdy, kogo amerykańscy urzędnicy TSA (Administracji ds. Bezpieczeństwa Transportu) uznają za podejrzanego. Czasami wybór odbywa się losowo i niekoniecznie musi oznaczać, że w systemie kontroli przy naszym nazwisku zapaliła się „czerwona lampka”. „Jeśli kiedykolwiek zobaczysz na swojej karcie SSSS, bądź gotowy na czterokrotne przeszukanie” – ostrzegł Tiktoker, który w ostatnim czasie podróżował między Kanadą a Stanami Zjednoczonymi i nie ma z tej wycieczki szczególnie dobrych wspomnień.
SSSS to konieczność
Na szczęście z tym skrótem możemy spotkać się tylko podczas lotów przez USA. Choć według turystów to doświadczenie nie należy do przyjemnych, pracownicy lotniska uważają, że to konieczność. „Dodatkowe środki bezpieczeństwa obowiązują od momentu przybycia pasażerów na lotnisko do momentu dotarcia do celu i żaden wytypowany podróżny nie jest w stanie ominąć przypisanej mu kontroli” – powiedział jeden z funkcjonariuszy cytowany przez NY Post.
Czytaj też:
Nadchodzi rewolucja w Ryanair. Pasażerowie pożegnają ten dokument na dobre?Czytaj też:
Trend z mediów społecznościowych zalewa lotniska. Turyści mają tego dość