Dwa tygodnie po ostatniej tragedii we Francji w Alpach zeszła kolejna lawina. W środę około godziny 16:30 w pobliżu ośrodka narciarskiego Val-Cenis śnieg porwał ze sobą siedmioro narciarzy biegowych z Norwegii. Cztery osoby znalazły się pod śniegiem. Spośród nich udało się uratować tylko jedną – kobieta znajduje się obecnie w szpitalu w stanie głębokiej hipotermii. Lawina zeszła w terenie nieprzeznaczonym dla turystów. Narciarze poruszali się poza oficjalnymi szlakami.
Tragedia we francuskich Alpach
Rośnie liczba ofiar po zejściu lawin w południowo-zachodniej Francji. Po tym, jak we wtorek 28 stycznia w regionie Górnej Sabaudii znaleziono ciało 55-letniego Anglika, a w pobliżu Mont Blanc zginęła trzydziestokilkuletnia Szwajcarka, Alpy zebrały kolejne śmiertelne żniwo. Tym w zasięgu lawiny znalazło się siedmioro narciarzy biegowych z Norwegii, którzy poruszali się poza wyznaczonymi trasami w pobliżu popularnego ośrodka narciarskiego Val-Cenis. Byli to jednak doświadczeni turyści, wyposażeni m.in. w detektory lawinowe.
W wyniku katastrofy zginęły trzy osoby, a jedna trafiła do szpitala w stanie głębokiej hipotermii. U kobiety doszło m.in. zatrzymania krążenia i oddechu. Pozostała czwórka narciarzy nie odniosła poważniejszych obrażeń.
Ostrzeżenia dla turystów
W związku z ostatnimi wydarzeniami administracja regionu poprosiła turystów o rozwagę. „Prefekt apeluje o zachowanie jak największej ostrożności i odpowiedzialności, która w razie potrzeby może obejmować możliwość wyrzeczenia się wchodzenia na niebezpieczne lub zbyt niepewne szlaki” – podano w treści komunikatu.
Pierwszym krokiem przed wyruszeniem w góry powinno być zawsze sprawdzenie aktualnych warunków pogodowych, łącznie z prawdopodobieństwem wystąpienia lawin. Absolutnym minimum zwiększającym bezpieczeństwo w górach jest posiadanie tak zwanego lawinowego ABC. W skład zestawu wchodzą elektroniczny detektor, sonda oraz łopatka śnieżna.
Czytaj też:
Wypadek Polaka na włoskim stoku. Jego matka apeluje do świadkówCzytaj też:
Polacy zachowują się skrajnie niebezpiecznie. Wyjaśniamy, dlaczego