Warszawski blok antybohaterem serialu Netfliksa. Mieszkańcy oburzeni

Warszawski blok antybohaterem serialu Netfliksa. Mieszkańcy oburzeni

Dodano: 
Przyczółek Grochowski
Przyczółek Grochowski Źródło: Wikimedia Commons / Tadeusz Rudzki
W serialu komediowym Netfliksa „Aniela” akcja rozgrywa się w charakterystycznym warszawskim bloku. Jak zauważa Onet, mieszkańcy Przyczółka Grochowskiego mogą być nieco zniesmaczeni stylem, w jaki przedstawiono ich dom.

Osoby, które wciąż myślą o warszawskiej Pradze jako „biednej” i „szarej” części stolicy, dawno chyba nie odwiedzały tych rejonach. Wyrastające jak grzyby po deszczu nowe osiedla w połączeniu z punktową rewitalizacją błyskawicznie zmieniają prawą stronę Wisły. Choć nadal znajdą się tam oczywiście miejsca bardziej niebezpieczne, to jednak trudno patrzeć na Pragę jednowymiarowo.

„Aniela” Netfliksa, warszawski blok i krzywdzący stereotyp

Być może właśnie stąd bierze się oburzenie, o którym pisze Onet w związku z nowym serialem Netfliksa. „Aniela” z Małgorzatą Kożuchowską w roli głównej w sporej części rozgrywa się w Przyczółku Grochowskim, tzw. Pekinie. To najdłuższy blok Warszawy, wijący się przez 1,5 kilometra i liczący 1800 mieszkań.

Zaprojektowany przez Oskara i Zofię Hansenów budynek miał stworzyć wyróżniające się osiedle z szybkim dostępem do mieszkań i galeriami, które otwierały drogę do innych klatek schodowych na wypadek awarii wind. Niestety, z czasem zaczął być kojarzony z negatywnymi zjawiskami.

Nie bez winy była tutaj popkultura. „Stawiam na Tolka Banana”, „07 zgłoś się”, „Cześć, Tereska”, „Bulionerzy” przedstawiały Przyczółek Grochowski jako siedlisko biedy i patologii. Nie inaczej było w nieco nowszym „Ślepnąc od świateł”.

Netflix i rzekoma patologia w bloku na Pradze

Do tego stereotypu wraca teraz netfliksowa „Aniela”. Gówna bohaterka po utracie pracy zmuszona jest przeprowadzić się na prawą, rzekomo „gorszą” stronę Wisły i trafia do wspominanego tutaj bloku.

„Ja p******ę! Ludzie! Czy wy musicie być tacy stereotypowi w tej patologii?” – wykrzykuje wściekła. W swoim białym futrze wygłasza też przekonanie, że nie wytrzyma w bloku dłużej niż miesiąc. Sam „Pekin” przedstawiany jest jako dom dla dilerów narkotykowych i innych podejrzanych typów.

Jak twierdzi Onet, nie spodobało się to licznym mieszkańcom Przyczółku Grochowskiego i szerzej Pragi. – Fakt, trochę niesprawiedliwie pokazali w produkcji osiedle, ale gdzieś musieli kręcić. A chyba trudno o bardziej nietypowe miejsce w Warszawie – mówiła jedna z zagadniętych przez redakcję osób z okolicy.

Jak dodawała, w odnowionym bloku mieszka obecnie dużo rodzin z dziećmi. – Tutaj place zabaw są pełne, do przedszkola blisko, okolica cicha, zielona i w sumie bezpieczna. To młodzi chcą tu mieszkać. Ja myślę, że taka łatka „speluny” jest tylko w głowie ludzi, co tego miejsca na oczy nie widzieli – zauważała.

– To krzywdzące – stwierdzała mieszkanka bloku, nie zgadzając się na nazywanie go „slumsem”. – Jasne, bywały tu trudniejsze czasy. W latach 80. osiedle przyciągało dziwne towarzystwo, tak jak każde inne osiedle wtedy – dodawała. – Teraz trudno powiedzieć, jaka jest społeczna struktura mieszkańców, wiele mieszkań jest też wynajmowanych, ale żyjemy zgodnie” – zapewniała.

Czytaj też:
Tak podsumowano protesty Konfederacji. „Naród został na plaży”
Czytaj też:
To najbardziej zatłoczone wyspy w Europie. Aż 117 noclegów na mieszkańca