W regionie w Cieśniny Gibraltarskiej doszło do zatonięcia polskiej jednostki. Jacht „Grazie Mamma” został zaatakowany przez stado orek, które przez 45 minut uderzały w płetwę sterową, co skutkowało znacznymi uszkodzeniami oraz przeciekami. Próby uratowania łodzi przez marokańską marynarkę nie przyniosły skutków. Załoga została przetransportowana do Hiszpanii i nic nie zagraża jej życiu.
Polski jacht zatonął w trakcie rejsu
Do niebezpiecznego incydentu doszło 1 listopada po południu. Jacht „Grazie Mamma” firmy Morskie Mile odbywał właśnie standardowy, komercyjny rejs w kierunku Wysp Kanaryjskich. Niespodziewanie łódź zaczęła tonąć. Powodem problemów na morzu był zmasowany atak orek, które uderzając bezpośrednio w płetwę sterową, doprowadziły do coraz liczniejszych uszkodzeń i przecieków. Model Sun Odyssey 449 wytrzymał tylko kilkadziesiąt minut. Mimo prób doprowadzenia jachtu do portu, podejmowanych przez kapitana, załogę, ratowników i holowników portowych, jednostka zatonęła. Do pomocy przyłączyła się marokańska marynarka, stacjonująca w położonym nieopodal Tangerze. Łódź spoczęła na dnie niedaleko wejścia do portu Tanger Med. Polska załoga nie odniosła obrażeń – wszystkich przetransportowano do Hiszpanii. Przed niebezpiecznymi orkami ostrzegaliśmy już kilka miesięcy temu. W artykule opisywaliśmy, skąd bierze się agresywne zachowanie tych ssaków.
Biuro obiecuje turystom, że rejsy się odbędą
„Morskie Mile” próbują zapanować nad sytuacją. „Pracujemy, aby najbliższe rejsy na Wyspach Kanaryjskich odbyły się zgodnie z planem na jachtach naszych znajomych. Z wszystkimi naszymi gośćmi skontaktujemy się w najbliższych dniach” – zapewnia biuro, które specjalizuje się w organizacji prywatnych rejsów po wielu zakątkach Europy i świata.
„Pływaliśmy tym jachtem po najpiękniejszych miejscach Europy i atlantyckich archipelagów, szkoliliśmy licznych jachtowych sterników morskich, odkrywaliśmy piękne i nieznane, smakowaliśmy śródziemnomorskie specjały i żeglowaliśmy, żeglowaliśmy, żeglowaliśmy” – brzmi treść komunikatu wydanego przez Morskie Mile na oficjalnym profilu na Facebooku.
Zdruzgotani są turyści i klienci firmy. „Przeżyłem na tym jachcie wspaniałe chwile w 2019 roku, gdzie poznałem niesamowitych ludzi, w tym kapitana Wiktora. Co więcej, miałem wykupione miejsce na ten nieszczęśliwy rejs, ale w ostatniej chwili zrezygnowałem” – czytamy.
Czytaj też:
Kolizja z udziałem polskiego okrętu. Jest jedna ofiara śmiertelnaCzytaj też:
Prom osiadł na mieliźnie na Morzu Bałtyckim. „Trwa wyścig z czasem”