Turyści ewakuowani z jednej z najsłynniejszych atrakcji świata. Wszystko przez protesty mieszkańców

Turyści ewakuowani z jednej z najsłynniejszych atrakcji świata. Wszystko przez protesty mieszkańców

Dodano: 
Turyści w Machu Picchu
Turyści w Machu Picchu Źródło:Shutterstock
W weekend z Machu Picchu ewakuowano ponad 900 osób. Wszystko przez protesty mieszkańców, do których doszło w pobliżu wyjątkowej atrakcji.

W Peru znajduje się wyjątkowa atrakcja, która przyciąga miliony turystów. Mowa o Machu Picchu, czyli najlepiej zachowanym mieście Inków. Zbudowano je w II połowie XV wieku, ale odkryte zostało w 1911 roku. Znajduje się w odległości 112 km od miasta Cuzco. Położone jest na wysokości 1999–2400 m n.p.m., na przełęczy w peruwiańskich Andach. Niestety w ostatni weekend władze zdecydowały o zamknięciu tego miejsca ze względu na odbywające się tu protesty. Na terenie tym przebywało w sumie wówczas ponad 900 osób.

Turyści ewakuowani z Machu Picchu

Peru zamknęło swoje słynne miejsce historyczne Machu Picchu przez protesty mieszkańców. Ci sprzeciwiają się temu, że sprzedaż biletów do wyjątkowego obiektu prowadzona jest przez prywatną firmę. Zarzucają rządowi, że to pierwszy krok do sprywatyzowania starożytnego miasta. Spod obiektu ewakuowano w sumie ok. 900 osób, które i tak nie mogły zwiedzać wyjątkowego obszaru – demonstranci mieli bowiem blokować tutejszą linię kolejową, czy palić opony.

Do akcji wkroczyli funkcjonariusze policji. Niestety nie obyło się bez szkód. W wyniku zamieszek ucierpiało 3 cywilów oraz 5 policjantów.

Mieszkańcy nie chcą prywatyzacji Machu Picchu

27 stycznia firma Joinnus zaczęła sprzedawać bilety do Machu Picchu. Protestujący uważają, że może się ona wzbogacić na tym w ciągu roku o 12 mln soli (ok. 13 mln zł). Wszystko przez prowizje pobierane od transakcji.

Jednak rząd Peru zaprzecza podejrzeniom demonstrantów. System sprzedaży biletów miał zostać wprowadzony po to, by kontrolować liczbę gości. Wyjątkowe miasto znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO, a zbyt duża liczba odwiedzających może mu zagrozić.

Co ciekawe, firma Joinnus od razu zwróciła się do rządu, aby ten na nowo wybrał pośrednika do sprzedaży biletów. Jej umowa obowiązuje do sierpnia, ale w obliczu tej sytuacji marka zaproponowała właśnie takie rozwiązanie.

Czytaj też:
Popularny turystyczny kraj zamyka sezon. Parki narodowe będą nieczynne
Czytaj też:
To najstarszy park narodowy, który leży na superwulkanie. Co zobaczyć w Yellowstone?

Opracowała:
Źródło: El Comercio