Hiszpania to jeden z najpopularniejszych turystycznych krajów na całym świecie. Niestety teraz mierzy się z kryzysem, który ma wpływ także na przyjezdnych. Wydano dla nich ostrzeżenia w tutejszych nadmorskich kurortach, które zostały objęte „stanem wyjątkowym”. Wszystko przez suszę.
Stan wyjątkowy w hiszpańskich miastach nad morzem
Susza w Hiszpanii, uważana za najgorszą od 200 lat, sprawiła, że mieszkańcy zaczęli stawać przeciwko tursytom. Rolnicy walczą z dotkliwymi skutkami klęski, a w tym samym czasie firmy z branży hotelarsko-gastronomicznej walczą o zadowolenie klientów i konsumentów. To buduje napięcia między tymi dwiema grupami. A wszystko przez brak wody.
Urzędnicy w Katalonii, której głównym miastem jest Barcelona, ogłosili w lutym stan nadzwyczajny związany z suszą, ponieważ w całym regionie Morza Śródziemnego odczuwalne są pogarszające się skutki zmian klimatycznych.
Jak podaje agencja informacyjna Reuters, turyści odwiedzający Barcelonę w te święta wielkanocne natknęli się na duże tablice napisane w języku angielskim: „Ostrzeżenie o suszy. Podczas pobytu oszczędzaj wodę”.
Zbiorniki obsługujące sześć milionów ludzi osiągnęły mniej niż 16 procent swojej pojemności, co stanowi najniższy w historii poziom, który wywołał niepokój wśród mieszkańców. Władze regionalne ogłosiły już ograniczenia wody we wszystkich sektorach gospodarki.
Najgorzej mają rolnicy. Ekspert ds. gospodarki wodnej David Saurí, geograf z Universitat Autónoma de Barcelona, powiedział Euronews, że sytuacja rolników jest od pewnego czasu „krytyczna”. Nie są w stanie nawadniać swoich upraw w regionie, w którym rolnictwo stanowi trzy procent gospodarki.
Rolnicy kontra turystyka w Hiszpanii
Napięcia między rolnictwem a turystyką narastają w związku z ograniczeniami zużycia wody w popularnym wśród turystów regionie. Szacuje się, że przeciętny turysta w Barcelonie zużywa co najmniej 60 procent więcej wody w porównaniu do typowego mieszkańca. Wyjaśnił, że turyści przebywający na kempingach zużywają mniej energii niż ci zatrzymujący się w luksusowych hotelach.
W związku z trudną sytuacją wodną hotele i kempingi mają zakaz napełniania basenów słodką wodą. Trwają zatem prace nad utworzeniem w Lloret de Mar instalacji odsalania, która usuwałaby sól z wody morskiej przed napełnieniem basenów.
David Saurí ostrzega jednak, że odsalanie może spowodować tarcia między branżą turystyczną a sektorami, takimi jak rolnictwo, które są mniej zdolne do finansowania takich projektów.
Enric Dotras, szef stowarzyszenia hotelarskiego w Lloret de Mar, powiedział, że woda z takiej elektrowni pomoże utrzymać działalność gospodarczą i zabezpieczyć miejsca pracy.
Greenpeace podniósł również kwestię wpływu odsalania na środowisko. Z niedawnego raportu Accenture cytowanego przez Euronews wynika, że takie elektrownie zużywają do 23 razy więcej energii niż konwencjonalne źródła wody. Solanka usuwana w tym procesie również stwarza znaczne ryzyko dla życia morskiego. Niemniej jednak hiszpański rząd zapowiedział, że zainwestuje 500 milionów euro ze środków UE w zakłady odsalania.
Czytaj też:
Klienci rzucili się na rezerwowanie majówki 2024. Wyjazdy tańsze niż w zeszłym rokuCzytaj też:
Restauracja w Hiszpanii pobiera opłatę za... słońce. Turyści muszą uważać, gdzie siadają