Babcia z wnuczką porzucone podczas pielgrzymki. Reszta pojechała się modlić

Babcia z wnuczką porzucone podczas pielgrzymki. Reszta pojechała się modlić

Dodano: 
Pielgrzymka
Pielgrzymka Źródło:Shutterstock
Podczas jednej z pielgrzymek doszło do nietypowej sytuacji. Duża grupa zostawiła dwie osoby same sobie. Babcia z wnuczką nie mogły przekroczyć granicy Chorwacji z Bośnią i Hercegowiną. Reszta pojechała dalej.

Pielgrzymki kojarzą się z przyjacielską atmosferą, modlitwami, śpiewami i dużym wysiłkiem fizycznym. W grę niejednokrotnie wchodzą długie wędrówki lub przejazdy autokarowe. Czasem też łączy się kilka form w jedno. Tym razem grupa osób miała się udać do Medjugorie w Bośni i Hercegowinie. Okazało się, że jedna z babć – Pani Grażyna – podróżująca wraz z synem i 2-letnią wnuczką została sama przed końcem wyprawy.

Pielgrzymka porzuciła babcię z wnuczką

Pani Grażyna zdecydowała się na pielgrzymkę ze specjalnym biurem organizującym wycieczki tego typu. Miejsce nazywa się „Totus Tuus – Cały Twój”. W ofercie ma m.in. zwiedzanie znanych sanktuariów czy podążanie śladami apostołów. Wszystko zapowiadało się dobrze, więc kobieta zabrała ze sobą 2,5-letnią wnuczkę i dorosłego syna. Do Medjugorie chciała dotrzeć, by na wzgórzu błagać o cud i pomoc dla swojej rodziny. Wszystko miało miejsce miedzy 27 kwietnia a 5 maja i kosztowało łącznie około 2 tys. zł. Kobieta wsiadła do autokaru w Częstochowie i ruszyła z częścią swojej rodziny i resztą grupy.

Podczas pielgrzymki wydarzyło się coś tragicznego. Okazało się, że kobieta nie zabrała ze sobą odpowiednich dokumentów. Wszystko wyszło na jaw na granicy z Chorwacją oraz Bośnią i Hercegowiną. „Byłam w szoku” – relacjonowała sprawę kobieta w rozmowie z Gazetą Wyborczą. „Wcześniej dzwoniłam do biura. Powiedziałam, że mam zaświadczenie z sądu o tym, że jestem dla Krysi rodziną zastępczą. Usłyszałam, że to powinno wystarczyć i że przyda się jeszcze książeczka zdrowia. Fakt, na stronie internetowej biura jest informacja, że dzieci potrzebują dokumentu, ale jestem już starszą osobą i nikt mi nie zwrócił na to uwagi” – dodawała.

Jako że dziecko nie miało dokumentu ze zdjęciem, kobieta i jej wnuczka nie mogły pojechać z pielgrzymką dalej – aż do Medjugorie. Okazało się, że kazano im wysiąść z autokaru i opuścić grupę pielgrzymów. „Błagałam, żeby chociaż oddali mi te 270 euro, bo nie mieliśmy ze sobą pieniędzy. Powiedzieli nam, że autokar jedzie dalej, a my mamy sobie radzić” – wspominała wycieczkę kobieta.

Fatalne zachowanie pilota pielgrzymki. Pojechali się modlić

Babcia pozostawiona na granicy Chorwacji z Bośnią i Hercegowiną była rozczarowana tym, że nikt nie sprawdził jej dokumentów jeszcze w Polsce i nie poinstruował, jak musi się przygotować. Kobieta była też oburzona zachowaniem pilotki wycieczki. Pielgrzymi chcieli jej pomóc i zrzucić się, aby mogła pojechać do Zagrzebia i wyrobić tymczasowy paszport dla dziewczynki. Pilotka nie wyraziła jednak zgody i ruszyła z grupą dalej, by się modlić.

Gdy została w Chorwacji wraz z synem i wnuczką, zadzwoniła do swojej synowej, dzięki uprzejmości celników. Osoba z rodziny przyjechała i odebrała niedoszłych pielgrzymowiczów. Wszyscy zatrzymali się u chorwackich sióstr zakonnych, a następnie zabrali z powrotem do Polski z autokarem, gdy ten już wracał z Medjugorie.

Po wszystkim, gdy kobieta chciała złożyć reklamację i odzyskać pieniądze, usłyszała groźbę od pracownicy biura, że pilotka zgłosi sprawę na policję i oskarży, że babcia nie dba o dziecko. Tak też się stało, a policja interweniowała. Ostatecznie wszystko skończyło się dobrze, bo kobieta cieszyła się bardzo dobrą opinią. Choć z biurem pielgrzymkowym Totus Tuus dziennikarze próbowali kontaktować się wiele razy, do tej pory nikt z pracowników nie skomentował sprawy publicznie.

Czytaj też:
To najlepsze miasta na pielgrzymki w Polsce. Szczególnie dobrze czują się w nich seniorzy
Czytaj też:
Grała siostrę Faustynę, ale zakazali jej udziału w pielgrzymce. „Księża tak zdecydowali”

Opracowała:
Źródło: katowice.wyborcza.pl