Samolot spóźnił się 90 sekund. Nie wydano zgody na jego lądowanie

Samolot spóźnił się 90 sekund. Nie wydano zgody na jego lądowanie

Dodano: 
Samolot Ryanair
Samolot Ryanair Źródło: Shutterstock / GagliardiPhotography
Surowe przepisy na niemieckim lotnisku uniemożliwiły lądowanie samolotu Ryanair. Wszystko przez 90-sekundowe opóźnienie.

Niedawny lot FR2501 z Gran Canarii do Berlina pasażerowie zapamiętają na długo. Samolot linii Ryanair, który w niedzielę wieczorem podchodził do lądowania na niemieckim lotnisku, musiał nagle z pełną siłą silników ponownie wzbić się w powietrze. Wszystko przez wynoszące 90-sekund opóźnienie, które zakłóciłoby ciszę nocną obowiązującą w berlińskim porcie. Maszyna została skierowana do położonego 250 kilometrów dalej Hannoveru, a pasażerowie musieli wracać autobusem do stolicy.

Niemieccy kontrolerzy nie pozwolili na lądowanie

Sytuacja, którą opisał serwis lotniczy Aerotelegraph mogła spotkać każdego zmęczonego podróżnika. Była niedziela wieczór 5 stycznia. Zbliżała się północ, gdy opóźniony o ponad godzinę samolot linii Ryanair z Gran Canarii zniżał się do lądowania na lotnisku w stolicy Niemiec. Dokładnie o 23:59, gdy wysokość samolotu wynosiła zaledwie 410 metrów, piloci otrzymali informację o zakazie lądowania. Za minutę w stołecznym porcie miała zacząć obowiązywać surowo przestrzegana cisza nocna, podobna do tej, która od lat obowiązuje na lotnisku Chopina w Warszawie. Gdyby samolot przyleciał do Berlina zaledwie 90 sekund wcześniej, wylądowałby bez żadnych zakłóceń. W tej sytuacji załoga musiała jednak szybko reagować. Jako nowy cel podróży wybrano położone 250 kilometrów dalej lotnisko w Hannoverze. Pasażerowie nie byli jednak zadowoleni z tej zmiany.

Nocny powrót do domu

Nie dość, że samolot, który planowo miał lądować w Berlinie o 22:50, był sporo opóźniony, to jeszcze pasażerów czekała trzygodzinna tułaczka autobusem z Hannoveru. Wszystko to w środku nocy, kilka godzin przed rozpoczęciem poniedziałkowej pracy. Jak podają niemieckie media, to nie pierwszy raz, gdy na krajowym lotnisku doszło do tak kuriozalnej sytuacji. W ubiegłe wakacje samolot wracający do Berlina z Alicante znajdował się na wysokości 90 metrów od płyty lotniska, gdy wybiła północ. Wtedy pasażerowie również musieli kontynuować lot do Hannoveru, a następnie wracać do stolicy podstawionym transportem. Jak widać, niemieccy kontrolerzy traktują wszystkie, nawet najmniejsze spóźnienia, z dużą powagą.

Czytaj też:
Ryanair pozwał turystę za zakłócony lot. Linie domagają się ogromnej kwoty
Czytaj też:
„Widziałem pasażera we łzach”. Kilka godzin opóźnień i przekierowane loty

Opracowała:
Źródło: aerotelegraph.com/fly4free.pl