Kreta zmienia się nie do poznania. Niewielkie wsie i miasteczka, które kiedyś były wytchnieniem dla turystów zmęczonych tłumami, dziś zamieniają się w gwarne kurorty. „Dzieje się to po cichu – pod hasłami rozwoju, uśmiechniętymi wizualizacjami eko-ośrodków i oficjalnymi pieczęciami aprobaty regionalnych komisji ochrony środowiska” – pisze dziennikarz portalu podróżniczego Argophilia Phil Butler. To, co w przeszłości spotkało Mykonos i Santorini, w szybkim tempie dotknie też inne wakacyjne wyspy.
Rajska Kreta powoli znika
Najważniejszymi atrakcjami na Krecie nie są resorty i restauracje z widokiem, a przyroda, która cierpi na dynamicznie wdrażanych zmianach. Niestety, zapominają o tym deweloperzy, a nawet Komitet Ochrony Środowiska. To właśnie organizacja mająca opiekować się naturą na wyspie, pod koniec czerwca zatwierdziła budowę kolejnego pięciogwiazdkowego hotelu z 600 miejscami noclegowymi w Retimno. Tymczasem w Keratokampos planowana jest budowa innego luksusowego kompleksu, w którego skład wejdą m.in. budynki SPA i baseny. „To brzmi jak parodia zrównoważonego rozwoju i wellness” – uważa Butler.
Południe wyspy zagrożone
W przypadku Krety to północ wyspy jest silniej zurbanizowana, a na południu miejscami mieszkańcy wciąż przewyższają liczebnie turystów. Niestety, jeśli nie zostaną wdrożone odpowiednie zmiany, z najbliższych latach może się to zmienić. „Nadal jest czas na zmianę kursu. Rozwój nie musi oznaczać zniszczenia. Wymaga jednak zmiany priorytetów” – pisze w Argophilii. Nie powinny być nimi kluby plażowe z ogromnymi basenami, które można już znaleźć na Mykonos i Ios. „Miejsca, które ludzie najbardziej zapamiętują, to nie pięciogwiazdkowe hotele, ale ukryte plaże, stare tawerny, ciche noce pod rozgwieżdżonym niebem. Jeśli stracimy te miejsca, stracimy duszę wyspy” – czytamy. Czytaj też:
Czy wakacje na Krecie są bezpieczne? Tego mogą się spodziewać turyściCzytaj też:
Zapomnij o Rodos czy Krecie. Tutaj last minute spędzisz za 1750 zł