Olbrzymi krokodyl w pobliżu plaż Nuevo Vallarta w Meksyku widziany był w ostatnim tygodniu co najmniej cztery razy. W każdym przypadku kończyło się zbiorową ucieczką plażowiczów. Przed krążącym w wodzie gadem ostrzegał za każdym razem ratownik, który gwizdkiem wzywał ludzi do natychmiastowego wyjścia na brzeg.
– To było przerażające, jak scena w filmie „Szczęki” – opowiadał Paul Purdy. 55-latek podkreślał, że wspólnie z narzeczoną pływali w tym samym miejscu zaledwie kilka minut wcześniej. – Ludzie krzyczeli i wybiegali z wody, to była panika – mówił dalej.
– Powinni byli zamknąć plażę – zwrócił uwagę mężczyzna. Zamiast tego Brytyjczyk usłyszał, że ich bezpieczeństwo to kwestia indywidualnej odpowiedzialności. – To szaleństwo – komentował. Jak podkreśla „Daily Mail”, krokodyle w Meksyku to nierzadki widok, zwłaszcza w rejonie Nuevo Vallarta, niecałe 200 kilometrów od Guadalajary. Wielkie gady po burzach i innych gwałtownych załamaniach pogody potrafią przenieść się z pobliskiego rezerwatu na tereny zamieszkałe przez ludzi.
Paul Purdy i jego narzeczona Caroline Morris za pozostawienie plaży otwartej zgodnie skrytykowali lokalne władze i zarządców hotelu. Mimo wszystko para pozostała na miejscu i zamierza dokończyć swoje wakacje. Brytyjczycy zapewnili jednak dziennikarzy w kraju, że będą na siebie uważać i zachowają czujność do końca wyjazdu.
Czytaj też:
Spędziłam cztery dni na all inclusive w Turcji. Czegoś takiego się nie spodziewałam