Świeża rybka z bałtyckiej smażalni? Mieszkanka Helu ujawniła prawdę

Świeża rybka z bałtyckiej smażalni? Mieszkanka Helu ujawniła prawdę

Dodano: 
Wędzenie ryb
Wędzenie ryb Źródło: Shutterstock / Bartosz Nitkiewicz
Wakacje nad morzem d zawsze wiążą się ze spróbowaniem bałtyckiej ryby. Do miejscowych smażalni ustawiają się długie kolejki, a sprzedawcy zachwalają swoje produkty. Czy jednak sprzedawane przez nich ryby są świeże? Prawdę na ich temat ujawniła mieszkanka Helu.

Obok smażalni, czy wędzarni oferujących ryby wiele osób nie potrafi przejść obojętnie. Choć wysokie ceny nieraz odstraszają turystów, wiele osób nie wyobraża sobie urlopu bez skosztowania dorsza, czy przynajmniej flądry. Okazuje się jednak, że ta upragniona „świeża rybka” z Bałtyku może wcale nie być tak świeża, jakbyśmy tego chcieli.

Mieszkanka Helu obala mit dotyczący „świeżych ryb z Bałtyku” dostępnych w smażalniach

W programie „Złoto Bałtyku” dostępnym na kanale HISTORY można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy na temat Morza Bałtyckiego. Program skupia się głównie na wydobyciu bursztynu, jednak nie brak w nim również innych ciekawostek.

W jednym z odcinków pani Małgorzata, mieszkanka Helu opowiedziała o tym, jak wygląda prawda dotycząca „świeżej ryby” w smażalniach dostępnej podczas wakacji. – Świeże ryby na smażalniach to jest raczej mit – zdradziła kobieta.

Bohaterka materiału wyjaśniła, że o świeżą rybę w sezonie letnim może być trudno ze względu na limity, które zostały narzucone na rybaków. – Ograniczenia połowowe wprowadzają to, że latem możemy łowić tylko flądrę i to do głębokości do 20 metrów, czyli bardzo blisko brzegu – tak jak w przypadku Półwyspu Helskiego. Wyniki połowowe są marne. Flądra jest mimo wszystko słabej jakości, chuda i żeby wybrać dobrą, fajną rybę na smażalnię, taką porządną, to musimy wydać kilka worów, żeby ta ryba była naprawdę super – mówiła mieszkanko Helu.

– W przyłowie nie mamy dorsza. Kiedyś latem mieliśmy troć, sandacz, też ryby, które pojawiały się w sierpniu, ale w tej chwili jest tak pusto w Bałtyku, że możemy mieć tylko świeżą flądrę. À propos szprotki i śledzia, też mają kutry zakaz połowu, więc wszystkie dostępne to mrożonki – dodała.

Tropikalna ryba dostępna w smażalniach nad Bałtykiem

W związku z limitami połowów nietrudno dziwić się, że właściciele smażalni próbują uzupełniać asortyment, sięgając po ryby, które naturalnie nie występują w Bałtyku. Na wielu stanowiskach w ostatnim czasie pojawiły się tzw. ryby maślane.

Te jednak nie są przeznaczone dla wszystkich miłośników ryb. Boleśnie przekonała się o tym turystka w Helu. – Chciałam sobie kupić jakąś wędzoną rybkę, więc poszłam do poleconego przez przewodnika sklepu w centrum Helu. Wybrałam coś, co nazywało się ryba maślana. Nigdy jej nie jadłam, ale bardzo dobrze wyglądała, więc się skusiłam. Spróbowałam mały kawałek po wyjściu ze sklepu, i już po pół godziny strasznie zaczęła boleć mnie głowa. Po chwili doszły do tego nudności, a później ostra biegunka. Z częścią objawów wciąż się zmagam – mówiła pani Anna w rozmowie z portalem trójmiast.wyborcza.pl.

Okazało się, że pod przyjemną nazwą „ryby maślanej” w Polsce sprzedawany jest m.in. kostropak. Jest to tropikalna ryba sprowadzana do Polski, która charakteryzuje się smacznym mięsem. Niestety kostropak, a także eskolar (również zaliczany do grupy ryb maślanych) zawierają woski, których człowiek nie jest w stanie przetrawić. Właśnie dlatego niektórzy mogą nabawić się o strego zatrucia pokarmowego po ich spożyciu.

Zgodnie z unijnym prawem ich sprzedaż w UE jest legalna, jednak sprzedawcy muszą spełnić jeden ważny warunek. Na każdym stanowisku musi znajdować się tablica informacyjna, dzięki której klienci mogą dowiedzieć się o możliwym niepożądanym efekcie ubocznym zjedzenia takiej ryby.

Czytaj też:
„Paragon grozy” z gdańskiej toalety. Cena zszokowała turystkę

Opracowała:
Źródło: YouTube/HISTORY Polska