Rodzinne wakacje
Pani Magda do Jantaru przyjeżdża od dziecka. – Grzegorz zaplanował tak, że po ślubie ze wszystkimi pojedzie na wakacje. I byliśmy tam prawie wszyscy. Ślub był 25 czerwca. On dawno nie był tak szczęśliwy – wspomina zrozpaczona kobieta.
Jak podają dziennikarze programu „Uwaga" TVN, przy głównym wejściu na jantarską plażę kąpie się najwięcej osób. Jest tu całkowity zakaz wchodzenia do wody, bo to mały port. Ratownicy są 300 metrów od tego miejsca.
Kiedy dziennikarze pojawili się na plaży z kamerą, mimo zakazu, kąpały się setki osób. Wiele z nich przekonywało, że nie wie o zakazie. Nie każdy, wchodząc na plażę, zauważył jedną i to niedużą tablicę. Redakcja Uwagi! TVN zapytała gospodarza, czy to nie za mało. – Jeżeli pan tak twierdzi, to przyjrzymy się temu dokładniej – oświadczył Tomasz Gajewski, zastępca wójta gminy Stegna. Po czym dodał: – Przez wiele lat nie mieliśmy żadnego tego typu zdarzenia, a ten rok jest tragiczny. To się stało poza terenem kąpieliska. Współczuję rodzinie.
Respekt do morza
– Bałtyk jest bardzo zdradliwy, trzeba czuć respekt do morza, ponieważ ono może nieraz ładnie wygląda, ale naprawdę jest bardzo niebezpieczne – podkreśla pani Edyta, ratowniczka. – Coraz większa brawura, coraz mniej odpowiedzialności. Mamy tyle samo, albo nawet więcej, przypadków utopień, nic się nie zmienia – mówi jeden z ratowników.
– Morze nie wybaczy nam błędów, to potężniejsza od nas siła. Nie powinniśmy omijać strzeżonych kąpielisk, bo wszystkie tragedie, które ostatnio u nas były, miały miejsce na niestrzeżonych kąpieliskach – mówi sierż. sztab Karolina Figiel z Komendy Powiatowej Policji w Nowym Dworze Gdańskim.
Jak podają dziennikarze programu Uwaga! TVN, zdaniem rodziny zmarłego nie było odpowiedniego zabezpieczenia plaży, sprzętu i skoordynowanej akcji ratowniczej wszystkich służb, co miało wydłużyć poszukiwania Grzegorza.
Czytaj też:
Upalna pogoda w Polsce. IMGW wydał alert trzeciego stopnia