Górskie wędrówki to bez wątpienia jeden z najciekawszych sposobów na spędzanie wrześniowych weekendów. Wie o tym wiele osób, a dowodem są prawdziwe tłumy wędrowców, które wykorzystują dobrą pogodę na wspinaczkę. Niestety mimo stałej edukacji wielu turystów nadal nie potrafi się właściwie zachować na górskim szlaku. Sikanie w kosodrzewinie niestety jest dopiero początkiem długiej listy przewinień.
Tak zachowują się turyści na Śnieżce
Wędrując na Śnieżkę, miałam świadomość tego, że na ciszę i spokój nie powinnam liczyć. Dobra pogoda w weekend zawsze oznacza, że na najwyższy szczyt Karkonoszy będą zmierzały prawdziwe tłumy turystów. Nie inaczej było również tym razem.
Dużym i miłym zaskoczeniem podczas tej wędrówki był dla mnie stopień przygotowania wędrowców. Zdecydowana większość z nich była dobrze przygotowana do warunków. Na nogach mieli buty trekkingowe, rzadkością były adidasy. Niemalże każdy miał cieplejszą kurtkę, sportowe spodnie i nakrycie głowy, ponieważ nie od dziś wiadomo, że Śnieżka to prawdziwa góra wiatrów.
Niestety na szlaku nie brakowało również osób, które zabierając w góry sprzęt, musiały zostawić w hotelu dobre wychowanie i kulturę osobistą. Już pod Domem Śląskim, schroniskiem górskim u podnóży Śnieżki, moją uwagę przykuł ruch i szelest w krzakach. Jeden z turystów postanowił zaoszczędzić 2-3 zł i zamiast skorzystać z toalety, „podlał” pobliską kosodrzewinę.
Na szczyt trochę mi się śpieszyło, więc postanowiłam nie czekać na turystę w potrzebie, żeby zwrócić mu uwagę, więc ruszyłam dalej. Przed samym szczytem byłam świadkiem rozmowy ojca z 7/8-letnim synem. Troskliwy rodzic spytał potomka, czy ten nie potrzebuje skorzystać z toalety. Junior po chwili zastanowienia uznał, że w sumie, to mógłby skorzystać. W tym momencie panowie, zamiast zejść w dół do schroniska oddalonego o ok. 10 minut spacerem, ruszyli przez zabezpieczenia po stromym i nieosłoniętym zboczu. Kiedy zwróciłam im uwagę, że do schroniska jest bardzo blisko, oburzony ojciec odparł jasno „dziecko ma mi się w majtki zsikać”?
Czytaj też:
Nietypowy grzyb na górskim szlaku. To nie efekt pożaru ani katastrofy ekologicznej
Deptanie murawy i szlak w jedną stronę
Incydenty toaletowe nie były jedynymi przejawami braku myślenia na szlaku. W sezonie, kiedy na Śnieżkę wchodzi wiele osób, czerwony szlak zamienia się z dwukierunkowego na jednokierunkowy, a zejście możliwe jest wyłącznie łagodniejszą Drogą Jubileuszową. Niestety kilkumetrowa tablica, z wyraźnym znakiem zakazu przy samej trasie to zdecydowanie za mało, ponieważ wiele osób i tak postanawia, że zejdzie w dół jednokierunkową trasą. Niestety nie biorą oni pod uwagę kwestii bezpieczeństwa. Szlak jest dość wąski i stromy, a kiedy wędruje nim wiele osób, może dojść do ryzykownej sytuacji.
Murawa na Śnieżce deptana jest nie tylko przez tych, którzy muszą udać się za potrzebą. Jak się okazuje, we wrześniu organizowane są na niej bitwa na śnieżki, a także pikniki, które są okazją do opalania. Warto jednak zdawać sobie sprawę, że depcząc trawę, nie tylko niszczymy wyjątkowy krajobraz, ale stwarzamy również zagrożenie dla roślin i owadów, które tam żyją.
Czytaj też:
Tłumy na Śnieżce. Na turystów czekała dodatkowa niespodzianka