Barcelona idzie na wojnę z turystami. Rygorystyczne prawo przegłosowane

Barcelona idzie na wojnę z turystami. Rygorystyczne prawo przegłosowane

Dodano: 
Turyści
TuryściŹródło:Unsplash / Martijn Vonk
Barcelona od lat cieszy się ogromnym zainteresowaniem wśród turystów. Najpopularniejsze formą zwiedzania miasta są krótkie city breaki. Samorządowcy mają jednak dość tłumów w popularnych miejscach i wprowadzają limity odwiedzających.

Barcelonę rocznie odwiedzają miliony turystów. Wielu z nich decyduje się na wynajęcie mieszkania na kilka dni, a miasto zwiedza samodzielnie lub w grupach z przewodnikami. Niebawem wszystko może się jednak zmienić.

Barcelona wprowadza limity turystów

Zatłoczone stare miasto i kilka najpopularniejszych placów od lat są zmorą mieszkańców Barcelony. W przyszłym roku może się to jednak zmienić, ponieważ w piątek 25 listopada rada miejska przegłosowała wprowadzenie nowych limitów dla zorganizowanych grup.

Dotychczas przewodnicy mogli oprowadzać po starówce grupy liczące do 30 osób, a w niektórych lokalizacjach do 15. Ponieważ wprowadzało to spore zamieszanie, w przyszłym roku wszystkie grupy będą musiały liczyć do 20 osób, a w niektórych miejscach, np. na placu Sant Jaume, przewodnicy będą mogli zatrzymywać się na krócej niż dotychczas.

To nie jedyna zmiana. W przyszłym roku przewodnicy zostaną zmuszeni do odłożenia głośników. Oprowadzanie z nimi będzie zabronione. Wszyscy przewodnicy będą musieli posługiwać się audioprzewodnikami. Dzięki temu ma dojść do znacznego zmniejszenia zanieczyszczenia hałasem w popularnych miejscach.

Nowe przepisy mają wejść w życie w marcu 2023 roku, ale przez pierwsze sześć miesięcy będą obowiązywały w formie testowej. Dopiero po tym terminie ich przestrzeganie stanie się obowiązkiem. Warto podkreślić, że za niedostosowanie się do regulacji przewidziano surowe kary. Mandaty będą wynosiły od 1,5 tys. euro do nawet 3 tys. euro w przypadku recydywistów.

Hiszpańscy hotelarze mają dość konkurencji

Kwestia tłumów turystów to niejedyny problem, z jakim w najbliższym czasie będzie musiało zmierzyć się kilka największych miast w Hiszpanii. Jak informuje Reuters, hotelarze alarmują, że liczba domów na wynajem krótkoterminowy jest już niemal taka sama jak liczba dostępnych miejsc w hotelach.

Airbnb poinformowało, że w ostatnim czasie aż o 31 proc. wzrosła liczba dostępnych pokoi jednoosobowych. Serwis wyjaśnia, że może to mieć związek z poszukiwaniem dodatkowego dochodu przez właścicieli domów, co jest skutkiem stale rosnącej inflacji.

W związku z zaistniałą sytuacją Gabriel Escarrer, dyrektor największej hiszpańskiej grupy hotelowej Melia, przypomina, że „wszyscy muszą grać na równych warunkach”, a osoby oferujące najem krótkoterminowy, również mają obowiązek dostosować się do odpowiednich przepisów. Hotelarze domagają się sprawdzenia przez platformy, czy poszczególni gospodarze są właściwie zarejestrowani i czy posiadają odpowiednie zezwolenia.

Czytaj też:
Hiszpańska wioska w całości na sprzedaż. Cena nie jest wcale zaporowa
Czytaj też:
Boże Narodzenie na plaży? Sprawdzamy najtańsze wakacje all inclusive na grudzień

Opracowała:
Źródło: catalannews.com/Reuters