Ten kraj ma wiele zalet i tylko jedną wadę. Polka o życiu na Islandii

Ten kraj ma wiele zalet i tylko jedną wadę. Polka o życiu na Islandii

Dodano: 
Islandia
Islandia Źródło:Archiwum prywatne
Mało kto zamyka tu mieszkanie na klucz, a ilość kradzieży jest znikoma. Ludzie nie opuszczają rolet, a i tak nikt im nie zagląda do domu. A dzieci obowiązkowo są przynajmniej raz dziennie na zajęciach na podwórku. O tym, jak żyje się na malowniczej Islandii, opowiedziała nam Anna Mańko.

Jeśli nie Polska, to? Islandia! Co sprawia, że ta wyspa staje się domem dla coraz większej liczby Polaków? – To moje miejsce do życia i nie zamieniłabym go na żadne inne – wyznaje Anna Mańko, która sześć lat temu wyprowadziła się z Polski do Islandii i mieszka w Keflaviku.

W tym kraju liczącym 370 tysięcy mieszkańców, Polaków mieszka szacunkowo 25 tysięcy. Stanowią oni aż siedem procent społeczeństwa, będąc zdecydowanie największą grupą wśród obcokrajowców mieszkających na wyspie.

– Moja przeprowadzka była zupełnie przypadkowa. W Polsce pracowałam w branży hotelarskiej. Znalazłam ogłoszenie o pracy na lotnisku i miałam wyjechać na pół roku, na sezon. Zostałam do dziś – wspomina Anna Mańko. – Szybko dołączyła do mnie także rodzina. Po tych sześciu latach zupełnie nie myślę już o powrocie do Polski.

Krajobraz marsjański i gorące źródła

Islandia jest niezwykłą wyspą. Z dala od zgiełku, bo jej gęstość zaludnienia jest tu niewielka, ale jednocześnie blisko najnowszej technologii, sklepów, rozrywki, z wysokim standardem życia (co też łączy się z wysokimi cenami, ale także z niemałymi zarobkami), dla niektórych staje się wymarzonym miejscem do życia.

– Tu trochę wszystko wygląda jak z bajki – jesteśmy otoczeni górami, oceanem, a jednocześnie mamy wszystko na wyciągnięcie ręki – kino, sklep, szkoły – wylicza Anna Mańko. – Jedyne, czego nie mam, to ogródka, bo krajobraz marsjański, który tu dominuje, nie sprzyja uprawie roślin. No i nasze wulkany, które sprawiają niespodzianki, ale są też nie lada atrakcją turystyczną – uśmiecha się Anna Mańko.

Klimat na Islandii jest również sprzyjający: nie ma tu ani bardzo mroźnych zim, ani gorącego lata. Za to można rozgrzać się w gorących źródłach.

– Błękitna Laguna oraz ogrzewane baseny są na wyciągnięcie ręki, dlatego warto mieć strój kąpielowy w gotowości. Nie znam nikogo, kto nie lubi wykąpać się w gorącym źródle czy rzece – podkreśla Polka. – Czy to lato, czy zima, zawsze można kąpać się na świeżym powietrzu i wcale nie jest zimno.

Czytaj też:
Pilot nagle zmienił trasę lotu. Chciał pokazać pasażerom coś niezwykłego
Czytaj też:
Tak będziemy podróżować w 2023. All inclusive to przeszłość

Białe noce i zorza polarna

To, z czym Polacy mogą mieć problem na wyspie, to białe noce, kiedy w zasadzie zaciera się granica pomiędzy dniem a nocą, a także jesienno-zimowa szarówka – od rana do wieczora jest wówczas ciemno i brakuje słonecznego światła. To wszystko jednak wynagradzają zorze polarne, które pojawiają się na nocnym niebie w zimowych miesiącach. Tańczące smugi zielonego światła zapierają dech w piersiach nie tylko turystom, ale także mieszkańcom wyspy.

– Teraz może i jest to dla nas codzienność, ale jak pojawiają się zorze, to czuję ekscytację. Jak jest jakaś nietypowa zorza, to często wszyscy wychodzą z pracy na zewnątrz, aby popatrzeć. Pracodawcy nigdy nie robią z tego problemu. Podobnie jest przy wybuchach wulkanu. Zresztą, tu pracodawcy inaczej podchodzą do pracownika: szanują jego czas z rodziną, próbują być pomocni, nie wywierają przesadnej presji. No i wszyscy są tutaj na ty, co zdecydowanie skraca dystans – wylicza Anna Mańko.

Kraj otwartych drzwi

Islandia należy także do jednych z bezpieczniejszych miejsc do życia na świecie. Na wyspie przestępczość jest minimalna. Dochodzi do drobnych kradzieży czy bójek, ale jest to na tyle margines, że Islandczycy nie zamykają swoich domów i mieszkań na klucz.

– Było to dla mnie dużym zdziwieniem, że drzwi są otwarte. Na początku zamykałam swoje, ale wszyscy na mnie dziwnie patrzyli i przestałam to robić. Nigdy nic mi nie zginęło. Dodatkowo, nikt tu nie zasłania rolet czy zasłon, żeby czuć się intymnie, bo ludzie z zewnątrz i tak nie zaglądają przez okna. Każdy ma swoje życie i się nim zajmuje, a nie wtyka nos w nie swoje sprawy – dodaje Anna Mańko.

Kolejne zaskoczenie to sposób wychowywania dzieci, które w przedszkolach, szkołach, a nawet żłobkach mają obowiązkowe zajęcia na świeżym powietrzu.

– Jest to 1,5 godziny lub więcej. Takie zajęcia są codziennie i odwołać może je potężna śnieżyca lub mróz poniżej 8 stopni – wyjaśnia Anna Mańko. – Dodatkowo nawet w chłodne dni nikt tu nie przegrzewa dzieci. Często biegają w krótkich spodenkach nawet przy kilku stopniach na plusie.

Co jeszcze może przekonać do życia na Islandii? Mieszkańcy wymieniają jednym tchem: czyste powietrze, przyjazne urzędy, brak biurokracji czy świetne promocje w sklepach (te polskie są wyłącznie przysłowiowe). Odstraszają na pewno ceny, jeśli przelicza się je na złotówki, ale pensje islandzkie są też zdecydowanie wyższe.

– Dwie osoby za średnią pensję są w stanie wynająć duże mieszkanie, przeżyć cały miesiąc i jeszcze zaoszczędzić na przykład na podróże. Do tego nikt nie musi żałować sobie wyjść do restauracji czy weekendowych wypadów za miasto – podkreśla Anna Mańko.

Język elfów

Największą trudność Polakom sprawia nauka języka islandzkiego, który zdaniem cudzoziemców jest równie trudny, jak polski. Islandzki należy do grupy języków nordyckich i jest jednym z ciekawszych języków świata. Jego brzmienie dla niektórych jest zupełnie niezrozumiałe. Niektórzy porównują go z mową elfów. Sami Islandczycy jawnie przyznają, że wierzą w elfy, a Tolkien, tworząc unikalny język elfów w swoich powieściach, wzorował się właśnie na językach skandynawskich.

– Islandzki jest naprawdę trudny. W wyrazach odmieniają się końcówki, wyrazy są trudne do wymówienia przez zbitki spółgłosek. Uczę się już sześć lat i jeszcze mam sporo do zrobienia – wyznaje Anna Mańko.

Na szczęście na wyspie wszechobecny i zrozumiały jest język angielski i można w nim załatwić wszelkie sprawy. Zresztą w lokalnej telewizji anglojęzyczne filmy wyświetlane są bez dubbingu, więc każdy Islandczyk zna język angielski w stopniu chociażby średnim. – Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale to moje miejsce do życia. Oczywiście tęsknię za Polską, rodziną, przyjaciółmi, ale tu jest mój dom – podsumowuje Anna Mańko.

Galeria:
Islandia oczami Polki

Źródło: WPROST.pl