Te trasy rowerowe nad morzem robią wrażenie. Sama to sprawdziłam

Te trasy rowerowe nad morzem robią wrażenie. Sama to sprawdziłam

Dodano: 
Rowerem w Gdyni
Rowerem w Gdyni Źródło:Archiwum prywatne
Wycieczka rowerowa wzdłuż polskiego wybrzeża? Czemu nie. Na tego typu atrakcje decyduję się już od kilku lat i nigdy nie żałowałam. Wystarczy dobry plan, poznanie własnych możliwości i potrzeb, by cieszyć się doskonałą aktywnością fizyczną wśród przepięknych nadmorskich widoków. Przed wami pomysły na wycieczki, które udało mi się zrealizować w pojedynkę. Mogę je polecić z pełną świadomością.

Jakiś czas temu postanowiłam podzielić się kilkoma ulubionymi pomysłami na wycieczkę rowerową w okolicach Warszawy. Polecałam m.in. Konstancin Jeziorną oraz Puszczę Kampinoską. Tym razem postanowiłam sięgnąć pamięcią do ubiegłorocznych wakacji, by opowiedzieć o doświadczeniach rowerowych zdobytych nad polskim morzem. Jazda jednośladem nie jest mi obca i w wolnym czasie ciągle staram się eksplorować nowe tereny.

Przed nami wakacje, a osoby, które nie zaplanowały jeszcze urlopu, ciągle mogą szukać inspiracji. Być może ktoś z was zastanawiał się nad tym, czy wyjeżdżając nad morze, warto wziąć ze sobą rower, albo chciał zaplanować ciekawe wycieczki wzdłuż wybrzeża. Jeśli tak, mam dla was dwie idealne propozycje, które przetestowałam na własnej skórze. Jedna z nich dotyczy Pucka i półwyspu Helskiego, druga Trójmiasta. Okazuje się, że w każde ze wspomnianych miejsc warto zabrać ze sobą jednoślad. Może on zagwarantować nam świetne urozmaicenie czasu i pozwolić na przyjemną aktywność fizyczną czy odskocznię od leżenia na plaży.

Rower na molo

Z rowerem nad morze. Dla mnie to rozwiązanie idealne

Wyjazd nad morze nie zawsze musi być długi, zwłaszcza jeśli mieszkamy w miejscu, z którego połączenie do okolic Trójmiasta nie zajmuje dużo czasu. Idealnym punktem wylotowym jest Warszawa, stąd bowiem nad wybrzeże można dostać się już w około 2,5 godziny – korzystając z pociągu ekspresowego lub w 3,5 jeśli weźmiemy pod uwagę tradycyjny PKP IC. Jazda ze stolicy rowerem zajęłaby około 20 godzin i trzeba byłoby ją podzielić na kilka dni. Do tej pory sama pakowałam niezbędne rzeczy do plecaka oraz wsiadałam z rowerem do kolei.

Mam na myśli, krótkie i mniej niż tygodniowe wycieczki, które można odbyć nawet w pojedynkę. Nigdy nie byłam miłośniczką zbyt długiego leżenia i tzw. smażenia się plaży – szybko mnie to nudziło i szukałam ciekawszych zajęć. Samo rozkoszowanie się widokami morza jest dla mnie czymś, czym mogłabym napawać się w nieskończoność, jednak lubię być też w ruchu i przecierać nowe ścieżki. Właśnie dlatego pewnego dnia wpadłam na pomysł, by jadąc nad Bałtyk, zabrać ze sobą rower i wykorzystać go na miejscu. Stwierdziłam, że to dla mnie rozwiązanie idealne.

Rower na plaży

Z rowerem do pociągu? Nie ma się czego bać

Początkowo przerażająca wydawała mi się myśl, że będę musiała wchodzić do pociągu z rowerem. Wiedziałam, że razem z bagażem na plecach i kilkoma innymi gadżetami nie będzie mi łatwo, a najbardziej bałam się, że nie dam rady powiesić go na hakach. Wiele rozkładów PKP ma specjalne wagony i przedziały, które przydzielane są osobom podróżującym tak jak ja. Liczba tych miejsc jest jednak mocno ograniczona, dlatego jeśli planujecie taką wycieczkę w sezonie, warto zadbać o miejscówki już miesiąc wcześniej. Ceny tych wynoszą zwykle około 10 zł.

Do pociągów dalekobieżnych PKP można wsiadać z rowerem tylko do specjalnie wyznaczonych miejsc – i konieczne jest też zawieszenie roweru. Choć dla osoby, która nie ma w tym doświadczenia i dużo siły w rękach, nie jest to łatwe, to na szczęście często można liczyć na pomoc innych rowerzystów lub kogoś z obsługi pociągu. Ostatecznie okazuje się, że wszelki strach przed zabraniem balastu ma tylko duże oczy. Trzeba być jednak ostrożnym i najlepiej już wcześniej poszukać kogoś, kto mógłby nas asekurować w przypadku problemów podczas wsiadania.

instagram

Rowerem z Pucka na Hel. Idealna propozycja, która nie zamęczy

Pierwszą propozycją, którą polecam, jest przedostanie się z rowerem pociągiem do Pucka po to, by następnie móc przejechać całe wybrzeże Helskie i dojechać aż na tzw. początek Polski. Jeśli jesteście osobami z południa kraju, możecie podzielić taką wyprawę na dwa dni – warto dojechać pociągiem do Warszawy, zostać tam jeden dzień, zwiedzając przy okazji stolicę, a dopiero kolejnego dnia ruszyć w stronę kolejnego miasta – Pucka, by móc jechać na Hel.

Molo w Pucku

W moim przypadku wszystko zaczęło się wcześnie rano. Wycieczka z PKP IC z Warszawy do Pucka zajęła około 3 godzin, aktualnie ta trasa może zająć około 4– rozkłady regularnie ulegają zmianom. Po tym, gdy dotarłam na miejsce, natychmiast udałam się jednośladem nad Zatokę Pucką i tamtejsze molo, by podziwiać piękne widoki. Już tam na odwiedzających czeka wiele atrakcji, w tym restauracji i butików z pamiątkami. Można też znaleźć spokojny kąt do odpoczynku. Poprawny kierunek drogi wciąż pozwalała mi utrzymać zwykła aplikacja Google Maps, w szczególnych przypadkach pytałam też o drogę miejscowych przechodniów.

W drodze na Hel

Po krótkim odpoczynku na miejscu warto wyruszyć w kierunku długo wyczekiwanego Helu. Trasa tylko początkowo wydaje się mało znośna, bo kilka kilometrów musimy przejechać wzdłuż mało przyjemnej ruchliwej asfaltowej ulicy. Następnie jednak zjeżdżamy już na spokojną ścieżkę rowerową, która wiedzie wśród drzew i zieleni, a po lewej stronie,co jakiś czas możemy obserwować morze. Po drodze mijamy m.in. Swarzewo, obrzeża Władysławowa, Chałupy, Kuźnicę, Jastarnię, Juratę i rezerwat przyrody Helskie wydmy. Na końcu docieramy do malutkiej miejscowości Hel.

Trasa wynosi około 44 km i teoretycznie zajmuje 2 godz. 10 min. W moim przypadku było to nieco więcej, bo po drodze złapał mnie silny deszcz, a poza tym lubiłam zatrzymywać się na krótkie postoje. Co jakiś czas odpoczywałam na plaży, nagrywałam filmy i robiłam zdjęcia. Całą wycieczkę oceniam bardzo dobrze. Na Helu można spędzić co najmniej kilka dni, eksplorując rowerem tamtejsze tereny leśne – jest ich naprawdę sporo. Cała powierzchnia helskiego rezerwatu wynosi 108,48 ha.

Plaża na HeluZ Pucka na Hel

Rowerem z Gdyni do Gdańska

Drugą propozycją idealną na wycieczkę rowerową brzegiem Pomorza jest udanie się z rowerem do Trójmiasta. Ja swoją przygodę rozpoczęłam w Gdyni. Nie dość, że to miasto posiada świetnie skomunikowane ścieżki rowerowe, to jeszcze bez problemu można się z niego przedostać do Sopotu, a następnie do Gdańska. Po drodze da się zobaczyć wiele atrakcji, mamy szansę wybrać drogę, która prowadzi wśród zieleni i co jakiś czas pozwala spojrzeć na wodę. W sezonie trzeba zwrócić uwagę na duży ruch. Już w czerwcu rowerzystów jest naprawdę sporo – na ścieżkach trzeba zachować szczególne bezpieczeństwo, zwłaszcza że czasem wkraczają na nie piesi i osoby na hulajnogach elektrycznych. Te rzeczy absolutnie jednak nie sprawiły, że moja wycieczka nie była udana.

Będąc w centrum Gdyni, urządziłam sobie kilka krótkich wycieczek – jadąc wzdłuż bulwarów, a następnie przedzierając się przez Las Orłowski, dotarłam do dzielnicy Orłowo, gdzie przy samej plaży można przypiąć rower i wspiąć się na kultowy klif, z jednośladem można też wejść na słynne tamtejsze molo. Jeśli chcecie zrezygnować z przejażdżki lasem, możecie zdecydować się na świetną ścieżkę, która wiedzie m.in. wzdłuż Alei Zwycięstwa – też z niej korzystałam i uważam, że jest bardzo wygodna. Podróż w jedną stronę zajmuje około 25 minut, a do pokonania jest około 6 km.

GdyniaGdynia

Z Orłowa można urządzić sobie kilka krótkich wycieczek rowerowych – już samo jeżdżenie po Kępie Orłowskiej daje ogromną frajdę, jednak dla poszukiwaczy przygód sprawdzi się jeszcze odwiedzenie wieży widokowej w Kolibkach. Po drodze mijamy m.in. leśną stajnię i mnóstwo zielonych dróżek.

W moim przypadku po nacieszeniu się atrakcjami Orłowa – w tym również po odwiedzeniu wierzy w Kolibkach – udałam się do Sopotu. Trasa zajmuje niecałe 20 min, a do pokonania mamy 4,6 km. Licząc jednak od centrum Gdyni, będziemy mieć już za sobą około 11 km, czyli około 40 minut drogi. Do Sopotu jedzie się wyjątkowo przyjemnie – możemy poruszać się Aleją Gdyńską lub Zwycięstwa – druga prowadzi bliżej morza. Gdy już będziemy w centrum, trzeba przygotować się, że najlepiej zsiąść z jednośladu – ciężko poruszać się wśród tak dużych tłumów. Po odpoczynku na plaży i zwiedzeniu największego molo warto przejechać się do Opery Leśnej – droga rowerem z centrum zajmie jedynie 13 minut.

Klif Orłowski

Gdy już zwiedzimy Sopot, pozostaje nam ostatnia i równie atrakcyjna część wycieczki. Dojazd do centrum Gdańska teoretycznie zajmie nam około 43 minuty, w moim przypadku była to ponad godzina – trzeba wziąć pod uwagę korki na ścieżkach oraz to, że po drodze widzimy piękne widoki, które kuszą, by się zatrzymać. Ścieżka rowerowa wiedzie cały czas prosto tuż przy wybrzeżu, w okolicach jest też sporo znaków, które ułatwiają jazdę.

SopotSopot

Zanim zaczniemy kierować się do centrum Gdańska, warto zatrzymać się przy molo w Brzeźnie oraz parku w Jelitkowie. Wzdłuż ścieżki rowerowej znajdziemy mnóstwo knajpek i barów z jedzeniem, dlatego o miejsce na odpoczynek nie trzeba się martwić. Mnie najwięcej problemów sprawił odcinek prowadzący właśnie z Brzeźna do centrum – tu wkraczamy już na bardziej miejskie i ruchliwe ulice, przez większość czasu możemy jednak liczyć na ścieżki.

Cała wycieczka z Gdyni do Gdańska zajmie najmniej 1 godzinę i 20 minut. W praktyce jednak warto mieć minimum 3, zwłaszcza jeśli jedziecie tamtędy pierwszy raz i planujecie postoje. Ja poświęciłam na wszystko prawie cały dzień, robiąc przy tym łącznie około 25 km.

Z Gdyni do GdańskaCzytaj też:
Zawodowy żeglarz szczerze o pływaniu. Najlepsze kierunki na rejsy w Polsce i za granicą
Czytaj też:
Goście z Włoch zabrali nas w podróż. Oto jak wygląda prawdziwe Dolce Vita

Źródło: WPROST