Lecieli do Warszawy. To, co robili na pokładzie, przechodzi ludzkie pojęcie

Lecieli do Warszawy. To, co robili na pokładzie, przechodzi ludzkie pojęcie

Dodano: 
Lotnisko Chopina
Lotnisko Chopina Źródło:Shutterstock
Awantura, o której poinformowali strażnicy graniczni z lotniska w Warszawie, miała wyjątkowo spektakularny wydźwięk. Turyści zachowywali się w tak karygodny sposób, że nie obyło się bez interwencji.

Podróżowanie samolotem nie zawsze jest przyjemne, choć to jedna z najszybszych i najbezpieczniejszych środków komunikacji, to ma też swoje wady. Jedną z nich są awantury czy ekstremalne sytuacje, do których dochodzi na pokładach w czasie lotu. Odpowiednia reakcja zwykle wymaga sporo czasu, a niekiedy musi dojść do awaryjnego lądowania. To wiąże się nie tylko z niedogodnościami, ale też niebezpieczeństwem. Tego typu incydent przytrafił się podczas lotu z Kluż-Napoki do Warszawy.

Awantura w trakcie lotu do Warszawy. Straże zareagowały

Ta podróż zostanie zapamiętana przez podróżnych na długo. Choć początkowo nic nie wskazywało na to, że lot do Warszawy zamieni się w koszmar, to ostatecznie tak się właśnie stało. Nagle para turystów z Estonii zaczęła zachowywać się w bardzo wulgarny i agresywny sposób, a do tego nie chciała słuchać poleceń załogi.

Zachowanie turystów było tak nieznośne, że konieczna była interwencja. Lot do Kluż-Napoki, choć trwał tylko półtorej godziny, to ciągnął się w nieskończoność. Wszystkiemu przyglądali się będący na pokładzie podróżni, którzy tylko marzyli, by nareszcie wysiąść. Skończyło się na tym, że na lotniku w Warszawie Estończyków wyprowadzali z samolotu strażnicy graniczni. Nie obyło się bez wylegitymowania i zaprowadzenia ich do pomieszczeń służbowych.

Ponieśli konsekwencje. Straż wydała komunikat

„Mężczyźni zostali pouczeni o możliwości użycia wobec nich środków przymusu bezpośredniego w przypadku nie wykonywania wydanych poleceń. Podróżni dobrowolnie opuścili pokład samolotu i w asyście funkcjonariuszy zostali przewiezieni do pomieszczeń służbowych Straży Granicznej, gdzie zostali wylegitymowani i odprawieni na przylot” — przekazał Krzysztof Grzech z nadwiślańskiego oddziału straży granicznej.

Skończyło się na mandacie. Estończycy musieli zapłacić po 400 zł. Ta sytuacja po raz kolejny udowadnia, że każde nieodpowiednie zachowanie na pokładzie samolotu czy lotnisku wiąże się z poważnymi konsekwencjami, a czasem może nawet skutkować wyrokiem sądu dot. np. zawieszenia wolności. Ostatnio zakaz do wjazdu do Polski otrzymał Syryjczyk, który chciał przechytrzyć służby i pokazał fałszywe dokumenty.

Czytaj też:
Holenderska policja aresztowała Polaków na lotnisku w Amsterdamie. Byli pijani i agresywni
Czytaj też:
Granat w bagażu i bójki w samolocie to dopiero początek. Lotniskowe grzechy Polaków

Opracowała:
Źródło: Straż Graniczna