Zapłacił za porzucenie go na bezludnej wyspie. Zajmuje się tym specjalne biuro podróży

Zapłacił za porzucenie go na bezludnej wyspie. Zajmuje się tym specjalne biuro podróży

Dodano: 
Bezludna wyspa
Bezludna wyspa Źródło:Unsplash
Firma założona przez podróżnika oferuje wycieczki, dzięki którym każdy może zostać rozbitkiem. To pierwszy tego typu biznes na świecie.

Szwajcarski turysta co miesiąc był rozbitkiem na innej bezludnej wyspie. Odcięcie się od cywilizacji umożliwia nowatorskie biuro podróży, które zabiera podróżników gotowych słono zapłacić za chwile błogiej samotności. Firma oferuje wypoczynki survivalowe, w których śmiałkowie sami muszą zadbać o swoje przetrwanie oraz wakacje w izolacji w wersji nieco bardziej komfortowej.

Raj na Ziemi czeka na nas na bezludnych wyspach

Ludzie zapłacą każde pieniądze za chwile świętego spokoju. Wakacje bez płaczących dzieci, głośnej młodzieży i kłócącej się pary? Plaża, na której nikt nie krzyczy, że kukurydza gorąca i sycąca? Znamy sposób, dzięki któremu nikt nie przysłoni ci słońca i nie zagrodzi drogi parawanem. Brzmi jak raj? To znaczy, że podobnie jak Steven Rambousek musisz spróbować wyjazdu z Docastaway na bezludną wyspę.

Niektórzy dla chwili samotności decydują się wypłynąć w studniową podróż kajakiem, inni wolą nieco łatwiejsze rozwiązania. Docastaway zostało założone przez hiszpańskiego przedsiębiorcę i odkrywcę Alvaro Cerezo, który specjalizuje się w znajdowaniu coraz to nowszych rajskich wysepek. Firma założona w 2010 roku była pierwszym tego typu biznesem na świecie. Usługi nie należą do najtańszych, bo za nocleg pod gołym niebem na wyspie musimy zapłacić nawet kilkaset dolarów. W wersji komfort możemy liczyć na zakwaterowanie w domku na plaży, a nawet w hotelu z basenem, co nie gwarantuje nam pełni „bezludnych” doświadczeń. W wersji survivalowej możemy przeżyć wyprawę jak prawdziwi rozbitkowie – bez dachu nad głową, internetu i ze skromnym posiłkiem podrzucanym przez pracowników firmy.

Podróżnik opisuje pobyt jako przerażający

Biuro założone przez Carezo płaci rybakom za zabieranie nieustraszonych podróżników daleko w morze, na bezludne wyspy, gdzie tygodniami są zdani jedynie na swoje własne towarzystwo. Jednym z regularnych klientów niecodziennego biura podróży jest szwajcarski turysta Steven Rambousek, który mniej więcej raz w miesiącu postanawia porzucić doczesne życie i wybrać drogę morskiego rozbitka. Swoje przeżycia na jednej z maleńkich wysp w pobliżu zachodniej Sumatry opisał w rozmowie z mirror.co.uk.

„Siedziałem na piasku i patrzyłem, jak niezliczone kraby pustelniki wykonują swój taniec. Przez krótką chwilę czułem się jak w prawdziwym raju. Ciemność stała się jednak uciążliwa, gdy nad moją głową zaczęły latać nietoperze wielkości orłów, a duży krab przemknął tuż po mojej nodze” – wspominał podróżnik. Steven zdecydował się rozbić obóz w najbardziej na zachód wysuniętym punkcie bezludnej wyspy. Podczas pobytu okazało się, że na wyspie jest zbyt wilgotno, aby udało się rozpalić ognisko. Podczas czterodniowego pobytu pogoda nie była dla niego łaskawa. Podróżnik musiał przetrwać ulewny deszcz i pioruny. „Uwielbiam oglądać burzę, ale zza okna i pod dachem. W tamtej chwili bardzo się bałem” – opowiada. Steven oczywiście przeżył burzę jak i cały urlop na wyspie, odnajdując wiele radości w samotności. „Rysowałem, malowałem, biegałem nago po plaży. Tęskniłem też za moimi bliskimi bardziej niż kiedykolwiek wcześniej” – podsumowuje.

Czytaj też:
Nowy podróżniczy trend zyskuje popularność. Ludzie chcą uprawiać „szczurzą turystykę”
Czytaj też:
To najmniejsza wieś w Polsce. Mieszkają tam tylko dwie osoby

Opracowała:
Źródło: mirror.co.uk/docastaway.com