Paulina Kopeć, „Wprost”. Dlaczego Pani rodzina zdecydowała się na wyprowadzkę akurat do Hiszpanii?
Joanna Ossowska-Rodziewicz, współwłaścicielka agencji nieruchomości By-Bright, przeprowadziła się do Hiszpanii wraz z rodziną w okresie pandemii: Wybraliśmy Hiszpanię, dlatego, że wcześniej bywaliśmy w tym kraju bardzo często. Mieliśmy już tutaj nieruchomość, więc było nam łatwiej przenieść się na stałe. Postawiliśmy na ciepełko – woleliśmy to, niż spędzanie czasu pandemii w Polsce. W tym okresie dzieci i tak miały zajęcia online, więc to ułatwiało sprawę, a my coraz bardziej wsiąkaliśmy w to hiszpańskie otoczenie i kulturę.
Początkowo stwierdziliśmy, że spróbujemy zostać na rok. W międzyczasie w naszym zawodowym życiu wiele się zmieniło, m.in. sprzedaliśmy firmy w Polsce, zaś w Hiszpanii zaczęliśmy budować inwestycję związaną z nieruchomościami i chcieliśmy mieć nad nią stały nadzór. Ostatecznie zaaklimatyzowaliśmy się bardzo dobrze, mąż poświęcił się biznesowi na miejscu, a dzieci chodzą tutaj do szkoły. Mamy fantastyczną pogodę, w zimie nie nosimy kurtek, co nas bardzo cieszy. Jesteśmy tutaj od 2021 roku i nie planujemy wracać do Polski.
Wybraliście piękny region Costa del Sol, który jest bardzo atrakcyjny.
To jest dość specyficzne miejsce, bo mieszkamy w okolicach Marbelli i tutaj jest bardzo kosmopolitycznie. Można zauważyć mnóstwo osób przyjezdnych czy szkół międzynarodowych. Czasami się śmieję, że trudno jest nauczyć się języka hiszpańskiego, bo większość osób rozmawia po angielsku.
To bardzo otwarte środowisko, niemal każdy jest przyjezdnym i widać, że ludzie poszukują wspólnoty, nowych zajęć i stawiają na integrację. To pomogło nam w zaaklimatyzowaniu się. Do tego jest pięknie i słonecznie – ponad trzysta dni słonecznych w roku, czyli ciepło, a to kolejny element, który pozwala na inny sposób życia. I jeszcze fantastyczne jedzenie.
Mamy tu swoją polską społeczność, sporo rodaków przyjeżdża na Costa del Sol, zwłaszcza odkąd wybuchła woja w Ukrainie. Organizujemy różnego rodzaju fiesty, finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, a nawet wydajemy polską gazetę. Co ważne, zakup domu w Hiszpanii, w którym chcemy mieszkać lub wynajmować go innym jest dość prosty. Dopracowany jest też sektor usługowy, który zajmuje się domami, np. pod naszą nieobecność.
Mimo że byliście przyjezdnymi z obcego kraju, nie spotkaliście się nigdy z negatywnym nastawieniem?
To wybrzeże żyje z turystyki, więc osoby przyjezdne są tutaj traktowane dobrze. Co ważne, z szacunku do miejscowych i tego kraju, każdy z nas też uczy się ich języka, bo nie wyobrażam sobie, by tutaj mieszkać bez umiejętności komunikowania się z lokalsami po hiszpańsku. Szanujemy też swoje wzajemne tradycje i nie ma w związku z tym żadnych negatywnych emocji.
Co ciekawe, można zauważyć, że lokalna społeczność nie jest zadowolona, gdy utrudnia się obcokrajowcom przyjazd do regionu. Całkiem niedawno, gdy pracowano nad zmianą prawa, w ramach którego obywatele państw spoza Unii Europejskiej nie mogli kupować nieruchomości bez płacenia dodatkowych podatków, Hiszpanie wypowiadali się o tym pomyśle negatywnie. Zwracali uwagę, że rząd nie widzi sprawy z ich perspektywy, a przecież przyjezdni dają im pracę czy nowe możliwości.
To ciekawe, bo z drugiej strony sporo słyszy się o „ocupas” w Hiszpanii, którzy nielegalnie zajmują cudze nieruchomości bez zgody właściciela, co pewnie utrudnia życie lokalsom.
Rzeczywiście, zjawisko nielegalnego zajmowania nieruchomości w Hiszpanii budzi emocje wśród osób planujących zakup domu czy mieszkania na Półwyspie Iberyjskim. Od kwietnia w Hiszpanii weszły w życie nowe przepisy, które znacząco wzmacniają pozycję właścicieli nieruchomości w Hiszpanii. Najważniejszą z nich jest przyspieszenie procedur sądowych dotyczących eksmisji nielegalnych lokatorów. Przed nowelizacją proces ten mógł trwać miesiącami, teraz ma się zamknąć w ciągu zaledwie dwóch tygodni. Najważniejsza zmiana we wprowadzanych właśnie przepisach dotyczy szybkości działania organów ścigania.
Kluczowe jest, aby właściciel nieruchomości lub osoba trzecia jak najszybciej powiadomiła policję, gdy tylko zauważy, że ktoś zajął lokal. Pierwsze godziny są decydujące – jeśli nie minęło jeszcze 48 godzin, policja może wejść do lokalu bez nakazu sądowego i przeprowadzić eksmisję. W takich przypadkach mamy do czynienia z naruszeniem miru domowego.
Dodatkowo, na podstawie nowej ustawy, nie będzie przeprowadzana analiza sytuacji życiowej lokatorów, którzy zajęli nieruchomość. Nie będą mogli powoływać się na trudną sytuację finansową (np. obecność niepełnoletnich, osób starszych lub zależnych, stan zdrowia, sytuacja zawodowa, dochody, ofiary przemocy domowej lub wykluczenia społecznego) jako podstawę do uzasadnienia nielegalnego pobytu. Istotnym elementem zmian w prawie jest również wprowadzenie natychmiastowej egzekucji eksmisji po wydaniu korzystnego wyroku dla właściciela, co znacząco skraca dotychczasowe okresy oczekiwania.
To dobra wiadomość. Mówiła pani o tym, że w Hiszpanii szanuje się swoje wzajemne tradycje. Jak wiadomo, jesteśmy tuż przed Wielkanocą. Obchodzenie tych świąt przez lokalsów różni się sporo od naszych zwyczajów. Jakie nastroje panują tam aktualnie w związku ze świętowaniem, co można zobaczyć na miejscu?
Różnic między Polską a Hiszpanią w kontekście świąt Wielkanocnych jest sporo. W naszej kulturze punktem kulminacyjnym Wielkanocy jest Wielka Niedziela – je się duże śniadanie, jest rezurekcja i rodzinne świętowanie. Tutaj w Hiszpanii najważniejsze wydarzenia mają czas przed niedzielą. Chodzi o Semana Santa, czyli tzw. Wielki Tydzień. Najwięcej dzieje się w Wielki Czwartek i Wielki Piątek. Odbywają się spektakularne procesje, które przetaczają się po całym kraju w niemal każdym większym mieście. Największe zobaczymy w Andaluzji, czyli właśnie tutaj, gdzie przebywam. Dotyczy to m.in. takich miast jak Sewilla, Malaga czy Granada.
Procesje organizowane są przez bractwa religijne (cofradías), które przygotowują się do nich przez cały rok. Podczas nich noszone są specjalne ołtarze – ważące nawet do 600 kg. W trakcie piątkowej procesji w Maladze można zobaczyć członków Legionu Hiszpańskiego, elitarnej jednostki wojskowej w hiszpańskiej armii, którzy przylatują z Madrytu, żeby towarzyszyć procesji z figurą Chrystusa z Mena („Cristo de la Muerte”) – wnoszą go z wojskową precyzją przy dźwiękach werbli.
Poruszające są też nocne procesje ze świecami, odbywające się w absolutnej ciszy. Ma to niesamowity klimat i zupełnie nie przypomina naszej Wielkanocy. Hiszpańska Semana Santa łączy religijne korzenie z nowoczesnym świętowaniem, a wszystko odbywa się w atmosferze radosnej fiesty.
Bez wątpienia o procesjach i Semana Santa jest głośno. Miała Pani okazję uczestniczyć w tych wydarzeniach, widzieć wszystko na żywo?
Oczywiście, że widziałam i uczestniczyłam w poprzednich latach, w tym roku też się wybieram. Uważam, że nawet dla kogoś, kto nie jest religijnie osadzony w tej kulturze, będzie to spektakularne wydarzenie. Czasem te procesje są nawet porównywane – pod względem rozmachu i doniosłości – do karnawału w Rio. To wszystko już za pierwszym razem zrobiło na mnie niesamowite wrażenie, ale nawet teraz po latach zachwyca. Nie ukrywam, że czułam też lekki strach, gdy zobaczyłam bractwa w specyficznych strojach z kapturami. Choć słyszałam o tym wcześniej, zobaczenie tego na własne oczy jest czymś zupełnie innym.
Zakładam, że chętnych na obserwowanie procesji nie brakuje.
Procesje wzbudzają ogromne zainteresowanie, widać zarówno tłumy turystów, jak i lokalsów. Zauważyłam, że bardzo dużo osób rok wcześniej rezerwuje miejsca w restauracjach czy na balkonach, by móc wszystko oglądać, tak jest np. w Maladze. W punktach kulminacyjnych procesji są stawiane trybuny i na nich też wykupuje się miejsca, choć należą się one głównie mieszkańcom.
Co dzieje się po dniach procesji? Coś nas jeszcze różni poza tym, że Hiszpania organizuje takie widowiska?
Później nadchodzi Wielka Niedziela, ale jest już kameralna. Hiszpanie jedzą rodzinny obiad, na stole pojawia się jagnięcina i dania rybne, szczególnie z dorsza (bacalao), przygotowywane jako zapiekanki lub pikantne gulasze rybne na bazie pomidorów i ostrej papryczki. To odmiana po daniach, jakie obowiązują w Wielkim Tygodniu. Popularne są wówczas potaje de vigilia, czyli zupa z ciecierzycy i szpinaku czy torrijas, czyli grzanki z chleba namoczonego w mleku, obtaczane w jajku i cukrze z cynamonem.