Stacja Klępicz. Nie ma „dzikich historii”, ale jest pani Jola

Stacja Klępicz. Nie ma „dzikich historii”, ale jest pani Jola

Dodano: 
Jolanta Kurpiel na stacji Klępicz
Jolanta Kurpiel na stacji Klępicz Źródło: WPROST.pl / Robert Stachnik
Możesz przyjechać tu, żeby zobaczyć kręgi w zbożu i wioskę fryzjerów. Możesz tropić mamuty albo Pana Samochodzika. Ale wielu powie, że wyprawa na najbardziej wysunięty za zachód kraniec Polski nie liczy się, jeśli nie odwiedzisz pani Joli i dawnej stacji kolejowej Klępicz.

– Klępicz? To jedna z tych wsi, które się wyróżniają tym, że się w nich nic nie wydarzyło. To nudna wieś. Nie ma tu żadnych „dzikich historii” – mówi bez ogródek regionalista Ryszard Matecki, który okoliczne kąty zna na wylot.

Można powiedzieć, że „dzika historia” Klępicza tworzy się teraz. A wszystko za sprawą jednej osoby. Kiedy w miejsce dawnej linii kolejowej powstała ścieżka rowerowa, Jolanta Kurpiel wymyśliła, że stworzy tu miejsce odpoczynku dla rowerzystów. – Bo ja kocham ludzi – mówi częstując sernikiem z truskawkami. Na stacji Klępicz nikt za nic nie musi płacić. A rowerzyści już mówią o tym miejscu: kultowe.

Stacja Klępicz

My, dzieci kolejarzy…

Klępicz to niewielka wieś na Pomorzu Zachodnim. Jeśli spojrzeć na mapę województwa to można powiedzieć, że leży na południe od Szczecina. Jeśli spojrzeć na mapę Polski, można określić, że leży tuż przy najbardziej wysuniętym na zachód krańcu Polski, charakterystycznym cyplu, jaki tworzy zakole Odry.