Wyobraźcie sobie miejsce, w którym zaczniecie dzień od śniadania z lokalnych produktów, wypijecie sok z jabłek oraz bzu zebranych przez gospodarzy i skorzystacie z sauny oraz basenu z widokiem na Dolomity, we włoskiej części Alp.
Kilka minut pieszo dzieli was od kolejki w Alpy, a 10 minut samochodem – od jeziora kąpielowego z turkusową wodą. Tak może wyglądać wypoczynek na północy Włoch, w jednym z gospodarstw agroturystycznych Południowego Tyrolu, gdzie słońce świeci 300 dni w roku, a łagodny klimat sprzyja uprawom owoców i warzyw. Choć Polacy przyjeżdżają do Dolomitów głównie na narty, to ja wraz z koleżanką wybrałam się tutaj u progu wiosny na spokojny wypoczynek w małym rodzinnym gospodarstwie w sercu winnic i sadów jabłkowych.
Południowy Tyrol. Ukryta perła 3 godziny drogi od Bergamo
„Tyrol, czyli to Austria?” „Przypomnij, jedziesz do Szwajcarii”? – takie pytania słyszałam, kiedy wspomniałam, że wybieram się do Południowego Tyrolu, obszaru wchodzącego w skład Trydentu-Górnej Adygi. Sama spojrzałam na mapę jeszcze raz, gdy dowiedziałam się, że spędzę z koleżanką kilka dni w gospodarstwie Bruggnhof w gminie Kaltern an der Weinstraße (Caldaro sulla strada del Vino), kilka kilometrów na południowy zachód od miasta Bolzano. Jest ono zrzeszone w stowarzyszeniu rolników Roter Hahn (Czerwony Kogut), czyli związku rolników Południowego Tyrolu. Symbol koguta jest znakiem jakości i spełniania wysokich standardów tej organizacji.
Dojedziemy tu w 3,5 godziny samochodem z Mediolanu (niecałe trzy z Bergamo), nie licząc przystanków. Tyle dzieli nas od lokalnej wersji dolce vita… czy też raczej sueßes Leben, ponieważ Południowy Tyrol Włoch został przyłączony do Włoch w 1919 roku i większość osób mówi tu po niemiecku. Samochód wydaje się tu niezbędny, ale od gospodarzy dostaniemy także kartę Suedtirol Pass, która pozwala za darmo korzystać z komunikacji publicznej oraz kilkudziesięciu muzeów.
Im bliżej celu podróży, tym więcej imponujących widoków Dolomitów i ciągnących się rzędów winorośli, które o tej porze roku nie jeszcze nie kwitną. Wkrótce trafiamy do zachwycającej wioski usytuowanej na południowotyrolskim szlaku winnym.
Nowoczesne gospodarstwo w Kaltern/Caldaro
Gospodartwo Bruggnhof prowadzą Martin i Kathrin Pillon. Ziemię z sadem Martin odziedziczył w latach 90. po swoim tacie. W latach 50. XX wieku Południowy Tyrol przywrócił zasadę „zamkniętych gospodarstw”, by ochronić je przed rozdrobnieniem – właściciel za życia w całości przekazuje je następcy, nie może podzielić go na mniejsze części.
Dom rodziny Pillon znajduje się na wysokości 520 m.n p m. w St. Anton, czyli malowniczej dzielnicy miejscowości Kaltern. Z tarasu przylegającego do pokoju rozciąga się przepiękny, pocztówkowy widok na leżącą poniżej wioskę ze strzelistymi wieżami kościołów oraz położone daleko za nią ośnieżone wierzchołki gór, które o zachodzie słońca przybierają kolor pomarańczy i różu. Kaltern jest trochę sielskie, a trochę nowoczesne – to dobry wybór dla mieszkańców miast chcących uciec od zgiełku i tłumów, ale lubiących wygodę.
– Utrzymujemy się ze sprzedaży jabłek i winogron, które uprawiamy w dużych ilościach– mówi mi Kathrin, kiedy spacerujemy wokół gospodarstwa, a wypuszczone z zagrody kury rozbiegają się po rzędach winorośli. Jednak słyszę, że są to winnice sąsiadów, więc jak to działa?
– Nasze winnice i jabłonie znajdują się w pobliżu jeziora Caldaro, około 5 km od niego i w kilku innych strefach. Martin zbiera jabłka i winogrona dla spółdzielni Roen Obstgenossenschaft (jabłka) i Kellerei Kaltern (winogrona). Ma również pozwolenie na zbiór części winogron dla naszego użytku. W ten sposób powstaje wino, które jest przeznaczone wyłącznie dla naszych gości – opowiada Kathrin.
I właśnie dlatego możemy tu skosztować białego i czerwonego wina Martins.
Kraina jabłek i winogron
Sezon jabłkowy rozpoczyna się w sierpniu i trwa do listopada, natomiast zbiory winogron – we wrześniu i trwają do października. Gospodarz zbiera kilka gatunków jabłek, by podzielić pracę na kilka etapów. Zbiór zaczyna się od jabłek Gala, później przychodzi czas m.in. na Stark albo Red Delicious, a na końcu Envy. Dlatego do pracy potrzeba tylko trzech, czterech dodatkowych osób, a nie np. dwudziestu, które będą zbierać dużo jabłek jednego gatunku, o tej samej porze.
Czy goście chcą pomagać gospodarzom w zbiorach?
– Tak naprawdę niewiele osób o to pyta, ponieważ po prostu wolą być tutaj na wakacjach i odpocząć – mówi mi gospodyni.
Jest też inna możliwość. Od kwietnia do sierpnia gospodarz oprowadzi gości po sadzie jabłkowym, a od sierpnia, gdy pracy jest dużo, na wycieczkę zabierze inna przewodniczka.
Z ogródka obok domu pochodzą owoce i warzywa, które wzbogacają kosz śniadaniowy i spiżarenkę z produktami do kupienia – powstają z nich domowe pasty z moreli, brzoskwiń i mirabelki czy marynowana cukinia. Owoce bzu na soki można zebrać w lesie, a wybrane herbaty przygotowywane są z ziół rosnących blisko domu – mięty, rumianku i melisy.
Roter Hahn. Tak turyści odkrywają spokojne życie wsi
Od rana w St. Anton słychać pianie koguta z przydomowej zagrody. Takich gospodarstw w Południowym Tyrolu, w których już samo położenie zapiera dech w piersiach, organizacja Roter Hahn zrzesza ponad 1600 i czuwa nad tym, by goście mogli wczuć się w autentyczny klimat rolniczego regionu. Wynajem apartamentów wakacyjnych to szansa, by małe farmy położone w otoczeniu gór (w większości mają od 3 do 5 hektarów) mogły na siebie zarabiać. Gospodarze mogą też poradzić się organizacji, o co zadbać, by pobyt i śniadania odpowiadały gościom.
Czy bez turystów utrzymanie małych gospodarstw byłoby możliwe?
– Nasza praca zależy od pogody. Jeśli zbiory są złe, może być ciężko. Przyjmowanie gości jest dobrym drugim źródłem dochodu – wyjaśnia Kathrin. Gospodyni pracuje jako psycholog dzieci i młodzieży w mieście Merano, w tym czasie jej mąż zajmuje się gospodarstwem. Latem, w intensywnym czasie zbioru owoców i przygotowania przetworów, dzielą się obowiązkami.
Choć coraz więcej Polaków odkrywa gospodarstwa Roter Hahn, podczas rozmowy przy degustacji wina okazuje się, że wraz z koleżanką jesteśmy pierwszymi polskimi gośćmi w Bruggnhof. W czasie naszego pobytu w okolicy i w Merano także nie spotkałyśmy też nikogo z Polski. Północ Włoch uwielbiają szczególnie niemieccy turyści, do tego stopnia, że rezerwacje potrafią zrobić nawet na rok wprzód. Poza nimi było tu wiele gości z Austrii i Szwajcarii, dwie rodziny z Izraela i Rosji.
Pytam Martina i Kathrin, czy w ich gospodarstwo było kiedykolwiek więcej zwierząt? Lata temu na miejscu Bruggnhof była tylko winnica, a potem powstał tutaj sad jabłkowy. Wprawdzie organizacja Roter Hahn docenia obecność zwierząt w gospodarstwie i możliwość przyjrzenia się autentycznej pracy na wsi, ale tę turyści mają raczej w wielu innych, górskich gospodarstwach.
Prócz kur mieszkają tu jeszcze udomowione króliki i świnka morska, które dzieci mogą nakarmić pod okiem gospodarzy.
Według gospodyni marka Roter Hahn to wskazówka dla gości i znak jakości produktów rolnych spełniających ścisłe kryteria. Standardy bywają też wyzwaniem.
– Czasami nie jest łatwo spełnić wysokie wymagania dla gospodarstwa takiego jak nasze. Na przykład, otrzymujesz punkty od Roter Hahn, gdy masz wiele rodzajów zwierząt, jak w gospodarstwach górskich. A my tu żyjemy z jabłek i winogron. Zasugerowałabym więc odniesienie tych kryteriów do innego typu gospodarstw, ale chyba nie mam wiele do powiedzenia – śmieje się Kathrin.
Wypoczynek nad jeziorem Caldaro i inne atrakcje
Śniadanie z widokami na Dolomity to dopiero wstęp do wędrówek. Wokół gospodarstwa nie brakuje opcji aktywnego wypoczynku. Można też kąpać się w Caldaro, najcieplejszym jeziorze Alp, choć o tej porze roku temperatura wody raczej na to nie pozwoli. Z tego miejsca widać również zamek Castelchiaro oraz samoloty przylatujące na małe lotnisko Bolzano, gdzie lądują tylko maszyny linii Sky Alps.
Trzy minuty na pieszo od domu rodziny Pillon znajduje się kolejka na alpejską przełęcz Mendel (1363 m n. p. m.). Widziałam, jak ruszyła tylko raz, ponieważ jeszcze do 12 kwietnia przechodzi przegląd. Za to w budynku obok stacji znajduje się tętniąca życiem kawiarnia z apetycznymi wypiekami i deserami, już przystrojona przed Wielkanocą.
Jeśli szukacie swojego urlopowego raju w Południowym Tyrolu, to w rytm slow tourism, „niespiesznej turystyki” warto już wejść na początku planowania wyjazdu, podążając za swoim zainteresowaniami. Na stronie organizacji Roter Hahn można filtrować gospodarstwa agroturystyczne na różne sposoby – np. wybrać miejsce ze zwierzętami, albo takie z samą uprawą winorośli czy owoców. W ramach systemu jakości gospodarstwom przyznawane są kwiatki zamiast gwiazdek, jak w hotelach. Np. wymogiem uzyskania czterech kwiatków, jak w Bruggnhof, jest sklepik z domowymi wyrobami albo całoroczna oferta śniadaniowa z co najmniej czterema własnymi produktami. Wymagana jest także całodzienna obecność gospodarza.
Warto też poszukać swojego wymarzonego gospodarstwa po atrakcjach: np. wellness, lekcji jazdy konnej, pieszych wycieczek z przewodnikiem blisko gospodarstwa czy lekcji gotowania, o czym w kolejnym tekście. Gospodarze podpowiedzą, gdzie iść na spacer albo jakie atrakcje w okolicy wybrać. Mnie bardzo spodobała się codzienna gazetka dostarczana razem ze śniadaniem, z prognozą pogody i listą wydarzeń w Kaltern i okolicach, np. informacją o lokalnym targu.
Choć w okolicy znajdziemy apartamenty i hotele o różnym standardzie, to czas w gospodarstwach agroturystycznych i winnicach pozwala lepiej poznać ten region i jego kulturę. Gospodarze odpowiedzą na pytania, ale zajęci obowiązkami nie będą się narzucać ze swoją obecnością. Dodatkowo wymogiem Roter Hahn jest to, by apartamentów na wynajem w domu nie było więcej niż osiem, więc urlop spędzimy bez tłumów.
Cztery pory roku w Kaltern an der Weinstrasse/Caldaro sulla strada del Vino
O jakiej porze roku najlepiej wybrać się do Południowego Tyrolu? Śródziemnomorski, łagodny klimat sprzyja także wizytom poza sezonem, choć gorące lato wśród roślinności musi tu być naprawdę wspaniałe. Wiosna i jesień będą wymarzone dla osób wypoczywających aktywnie, by wybrać się na mało zatłoczony szlak czy wycieczkę rowerową. Jesienią można się cieszyć kolorami i próbować świeżo zebranych owoców. Za to zimą, według Kathrin, Kaltern zapada w „hibernację”, a turyści oblegają wówczas ośrodki narciarskie.
Z Południowego Tyrolu wyjechałam ze wspomnieniem słonecznych wzgórz, leśnych tras spacerowych, widoków winnic i niezliczonej liczby zamków. Znalezione przez was gospodarstwo pozwoli wam zbliżyć się do życia lokalnych mieszkańców i poznać ten region po swojemu.
Tekst powstał we współpracy z organizacją Roter Hahn.
Czytaj też:
Niedoceniany region Włoch, który czeka na Polaków. Tak trafiłam na urlop do agroturystyki w Południowym TyroluCzytaj też:
Odwiedziłem Południowy Tyrol. Region specka, wina i pustych stoków