Uprzedzam wątpliwości malkontentów. Tak, najpierw trzeba dostać się do Berlina. Zatem to na pewno nie będzie „najszybsze” połączenie z Paryżem, jakie Polak może sobie wyobrazić. Ale wystarczy wykorzystać ten „mankament” i zdecydować się na popołudniowy spacer po Berlinie i nocleg w jednym z budżetowych hoteli niedaleko Hauptbahnhof, by ta europejska wyprawa nabrała zupełnie nowego wymiaru. W mojej opinii jest to więc opcja dla tych, którzy mogą dołożyć sobie dzień na podróż i… nawet przy uwzględnieniu noclegu w niemieckiej stolicy, sporo zaoszczędzić.
Ale po kolei.
W osiem godzin przez pół Europy
W związku z obiecaną córce wyprawą do Disneylandu, postanowiłam poszukać opcji budżetowego dotarcia do Paryża. Tanie linie tam latają, i owszem, ale ceny biletów do francuskiej stolicy zwykle są i tak dość drogie. Poza tym Lotnisko Beauvais-Tille, nazywane czasem przez życiowych optymistów lotniskiem Paryż-Beauvais, oddalone jest o około 85 km od Paryża. Na dodatek bywa, że loty tam są o dość dziwnych i utrudniających dotarcie komunikacją porach. Zatem lot na Beauvais rzeczywiście jest najtańszy, ale generuje inne wyzwania natury logistyczno-finansowej (gdy np. trzeba zamawiać taxi, by nad ranem tam dojechać). A ja tego chciałam uniknąć.
Na szczęście późną jesienią pojawiły się newsy o bezpośrednim połączeniu kolejowym, które ma dać podróżnym szansę na dojechanie w 8 godzin z Berlina do Paryża (dla chętnych także z powrotem). Zaczęłam zgłębiać temat i okazało się, że pociąg zatrzymywać się będzie we Frankfurcie i Karlsruhe w Niemczech oraz Strasburgu we Francji. W rozkładzie podano, że wyjeżdżać będzie ze stacji Berlin Hauptbahnhof o 11.54 i dojeżdżać do Gare de L’Est w Paryżu o 19.55.
Huczne zapowiedzi sprawdziłam na własnej skórze. I choć u celu byliśmy 25 minut później niż wskazywał rozkład, wszystkiemu była winna awaria i konieczność zmiany składu. Cóż, zdarza się i Niemcom.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.