W sobotę 6 grudnia w Tatrach doszło do poważnego wypadku, który mógł zakończyć się w tragiczny sposób. Jak podało rmf24.pl, turystka spadła kilkaset metrów po śniegu, niemal spod samego szczytu Rysów. W tej sytuacji można mówić o cudzie, bo kobieta nie tylko przeżyła, ale także – choć nie ujawniono, jakie konkretne obrażenia odniosła – to wiadomo, że nie są one poważne.
Groźny wypadek w Tatrach. Turystka miała wielkie szczęście. „Cudowne ocalenie”
Do sprawy odniósł się ratownik dyżurny Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. – Cudowne ocalenie – powiedział Rafał Mikler w rozmowie z reporterem RMF FM. – Turystka spadła rysą, zatrzymała się u wylotu. Z obrażeniami została przewieziona do zakopiańskiego szpitala, ale z tego, co wiemy – nie były to obrażenia zagrażające życiu. Olbrzymie szczęście – podsumował krótko.
Jak dodał Rafał Mikler, turystka była dobrze przygotowana do górskiej wyprawy. Była wyposażona w kask, czekan i raki. W akcję ratowniczą zaangażowano śmigłowiec Wojska Polskiego. Dzięki dobrym warunkom atmosferycznym można było go użyć i w szybki sposób dotrzeć do poszkodowanej.
Ratownicy ponawiają apele do turystów. Te słowa powtarzają jak mantrę
Warto przypomnieć, że ratownicy cyklicznie powtarzają apele, które kierują do turystów. Podkreślają, jak ważne jest to, aby wybierając się w górskie wyprawy, mierzyć swoje siły na zamiary i dostosowywać poziom trudności wybranych tras do swoich umiejętności i sprawności.
Ratownicy wspominają również o tak oczywistych zasadach jak np. to, żeby zachowywać się w sposób odpowiedzialny, czyli przygotować do górskich wędrówek, wyposażając w odpowiedni sprzęt. A w czasie ich trwania kierować rozsądkiem a nie brawurą.
Czytaj też:
Węże postrachem na plażach. Są jadowite i jest ich coraz więcejCzytaj też:
Dwa niewielkie urządzenia zniknęły z Tatr. Apel do turystów
