Ostatnio swoją wakacyjną historią z Marrakeszu podzieliła się pewna Polka, która zaznaczyła, że w tym afrykańskim mieście non stop chcą oszukiwać turystów. Jej relacja wzbudziła wiele emocji w sieci, ale okazuje się, że nie tylko jej historia poruszyła obserwatorów.
Laura Gabryś, która działa m.in. na TikToku, zdradziła, co spotkało ją podczas podróży do Albanii. To nagranie mrozi krew w żyłach. Nic dziwnego, że doczekało się tak dużego odzewu.
Polka zaatakowana na wakacjach w Albanii
„Będzie to opowieść o tym, jak pierwszy raz padłam ofiarą bardzo nieprzyjemnej i niebezpiecznej sytuacji, która wydarzyła się dosłownie pierwszego dnia naszego wyjazdu do Albanii” – rozpoczęła swoją opowieść Laura.
Tiktokerka dodała w swoim nagraniu, że bardzo dużo podróżuje i zdarza jej się być bohaterką różnych, czasem nie do końca rozsądnych przygód, ale taka sytuacja przytrafiła jej się pierwszy raz. Wyciągnęła z niej jednak lekcję i postanowiła też edukować w tym zakresie innych. Dodała, że może to spotkać każdego, w najmniej oczekiwanym momencie, w najbardziej spokojnym miejscu.
Wydarzenie to miało miejsce w Tiranie, w stolicy Albanii. Spotkało ją pierwszego wieczoru, od razu po przyjeździe. Dziewczyna dodała, że Albania ją zachwyciła swoją różnorodnością i pięknymi krajobrazami, ale niebezpieczna sytuacja rzuciła na to wszystko cień. Podkreśliła jednak, że incydent mógł się zadziać dosłownie w każdym miejscu. Tym razem jednak padło na Albanię.
„Razem z dziewczynami wynajęłyśmy samochód. (…) Pierwszy nocleg miałyśmy w Tiranie, wylądowałyśmy mega późno, więc znalazłyśmy tani nocleg w centrum. Dosłownie miałyśmy 50 m do głównej ulicy, koło kościoła. Uliczka nie była za bardzo przyjazna, było tu dużo graffiti, ale nie były to żadne slumsy – zaczyna swoją opowieść Laura”.
Później jej historia nabiera tempa.
„Wybrałyśmy tani nocleg, żeby nie przepłacać, skoro będziemy tam tylko spać. Apartament był bardzo przyjemny, czyste łóżka, łazienka i tak dalej. Podjechałyśmy pod apartament, dwie moje kumpele poszły już z rzeczami do środka, a ja jako kierowca musiałam zająć się znalezieniem miejsca parkingowego dla samochodu. W ogóle miałam pojechać sama, ale na szczęście moja przyjaciółka stwierdziła, że pojedzie ze mną. I była to kluczowa decyzja” – kontynuuje dziewczyna.
I tu zaczyna się mrożąca krew w żyłach część.
„Podjechałyśmy na miejsce parkingowe znajdujące się dosłownie obok kościoła, 30 m od naszego apartamentu. Uliczka była oświetlona, inne samochody też tam stały. I przy jednym z miejsc stał sobie gość, normalnie ubrany, nie żaden bezdomny, nie była to osoba, do której bałabym się podejść, żeby zadać jej proste pytanie. No i tak też zrobiłam, zapytałam się go, czy mogę tutaj za darmo parkować. On odpowiedział, że tak, nie ma sprawy. Powiedziałam „dzięki” i zaczęłyśmy z moją przyjaciółką iść w stronę apartamentu, do którego miałyśmy kilka kroków. No i ten gość mówi, że pójdzie przez chwilę z nami. Spojrzałyśmy na siebie z przyjaciółką i powiedziałyśmy mu, tak na spokojnie, że dzięki, że pójdziemy sobie same” – relacjonuje.
Laura dodała, że szły dalej same, ale czuły się niekomfortowo, gdyż był on za nimi, za plecami. Nie wiedziały, co dokładnie robi.
„Mimo że powiedziałyśmy, że nie, to słyszałam, że on za nami idzie. Znów się odwróciłam i powiedziałam, że pójdziemy dalej same. Szłyśmy dalej, aż do momentu, w którym mnie totalnie zamroziło. (…) Usłyszałam, jak on podbiega do mnie, łapie mnie za lewy rękaw, obraca mnie i widzę w jego ręku śrubokręt. I mówi po angielsku, że albo oddajemy wszystkie pieniądze, albo nas zabije” – ujawniła tiktokerka.
Laura, choć chodziła na sztuki walki, wyobrażała sobie też wiele razy takie scenariusze i miała przygotowany plan na ich wypadek, w tamtej chwili nie wiedziała, co ma zrobić. Bała się, że jeśli go uderzy, on ją zaatakuje. Nie wiedziała, jak zareaguje mężczyzna, czy nie spanikuje i nie zacznie zachowywać się całkowicie nieracjonalnie.
„Moja przyjaciółka mówi mu, że nic przy sobie nie mamy, że mu nic nie damy. On się zamachnął tym śrubokrętem nad głową. Mnie zamurowało, ale moja przyjaciółka na szczęście zaczęła krzyczeć, piszczeć, wołać o pomoc. Istotnym szczegółem było to, że po drugiej stronie stali ludzie przy samochodzie. Nawet się nie obrócili do nas” – opowiada Laura.
Na szczęście ten krzyk spowodował, że mężczyzna uciekł. Dziewczyny w tym momencie zaczęły uciekać w stronę apartamentu, zabarykadowały drzwi od środka, pozamykały je na zamek. To jeszcze nie był jednak koniec tej historii.
„Trochę się uspokoiłyśmy, próbowałyśmy zasnąć, ja miałam czarne scenariusze, bałam się, że uszkodzi samochód, będzie miał on powybijane szyby. (…) W trakcie snu słyszymy jednak nagle mocne uderzanie w główne drzwi wszystkim, co się dało. (…) Zadzwoniłyśmy po właściciela apartamentu, który zbadał sytuację, zobaczył kto to był. Wszystko ustało na szczęście. Do teraz jednak nie wiem, czy to był ten sam człowiek, który nas zaatakował wcześniej, czy ktoś inny” – kończy swoją opowieść.
Spotkało was kiedyś coś podobnego?
Czytaj też:
Turystka pozwała wakacyjny kurort. W tle tajemnicza śmierć jej mężaCzytaj też:
Polka mieszka w brazylijskiej faweli. „Zdarzają się strzelanki, ale rzadko. Może raz, dwa razy w roku”