Ryanair oferuje tanie przeloty, ale rezerwując bilet, za wiele rzeczy musimy dopłacić. Na liście możliwych udogodnień znajduje się np. pierwszeństwo wejścia na pokład, możliwość wykupienia dodatkowego bagażu, czy też zarezerwowania konkretnego miejsca w samolocie. Właśnie z tą opcją ogromny problem miała jedna z turystek. Kiedy weszła na pokład, okazało się, że jej miejsca nie ma w samolocie.
Klientka czuje się okradziona przez Ryanaira
Turystka swoją historię przedstawiła w liście do redakcji Onet. Lotem na pokładzie Ryanaira kończyła urlop we Włoszech. Nigdy wcześniej nie decydowała się na wykupienie konkretnego miejsca, ale ponieważ system w drodze do Włoch rozrzucił ją i jej partnera na dwa końce samolotu, w drodze powrotnej postanowili wykupić dla siebie miejsca. „Taka przyjemność w przypadku tego lotu podczas odprawy online kosztowała nas 39 zł od osoby. Z tego, co pamiętam, tańszych opcji nie było, natomiast były i takie po 89 zł” – pisała turystka.
W dalszej części listu podkreśliła, że problemy zaczęły się już przy bramkach. Panie obsługujące pasażerów poinformowały ją, że jej miejsca nie istnieją. „Przewoźnik zdecydował się na zmianę maszyny i ta, którą mamy wracać, jest najzwyczajniej w świecie mniejsza, przez co musimy zostać rozsadzeni. Nie jesteśmy ludźmi konfliktowymi, rozumiemy, że pewne rzeczy mogą ulec zmianie i nie robiliśmy z tego powodu afery. Po prostu spojrzeliśmy na siebie, rzuciliśmy krótkie hasło „reklamacja po powrocie” i siedząc osobno, odbyliśmy nasz lot do Polski. I tutaj zaczyna się cała zabawa” - pisała kobieta.
Czytaj też:
Amerykanka przechytrzyła Ryanaira. Pokazała, jak to zrobiła, a jej nagranie stało się hitem sieci
Ryanair odmówił zwrotu pieniędzy
Klientka tanich linii już dzień później złożyła reklamację przez stronę internetową Ryanaira. Odpowiedź przyszła błyskawicznie (choć przewoźnik miał na to 14 dni) i zszokowała pasażerkę.
W wiadomości zwrotnej linie lotnicze poinformowały ją, że zgodnie z regulaminem, który zaakceptowała kupując bilet, nie otrzyma zwrotu pieniędzy za brak miejsc, które wykupiła podczas odprawy. „Z przykrością informujemy, że zastrzegamy sobie prawo zmiany Pańskiego miejsca, co jest wyraźnie zaznaczone w regulaminie przewoźnika Ryanair, który został zaakceptowany w momencie robienia rezerwacji” – odpisał przedstawiciel przewoźnika, załączając odpowiedni punkt wspomnianego regulaminu. Apelacje i ponowna argumentacja nie pomogła.
O komentarz do sprawy Onet poprosił firmę Ryanair. „Ze względów operacyjnych nastąpiła zamiana samolotu na ten rejs z Bergamo do Krakowa (10 maja), w wyniku czego zarezerwowane przez tych pasażerów miejsca nie były już dostępne w nowym samolocie. Jak wyraźnie wskazano w regulaminie Ryanair, który pasażerowie ci zaakceptowali w momencie rezerwacji, Ryanair zastrzega sobie prawo do zmiany miejsc pasażerów w dowolnym momencie ze względów bezpieczeństwa, ochrony lub ze względów operacyjnych. Ryanair szczerze przeprasza tych pasażerów za spowodowane niedogodności, a członek naszego Działu Obsługi Klienta skontaktował się z nimi, aby pomóc w zwrocie środków” – przekazała firma.
Czytelniczka w rozmowie z Onetem dodała, że po ostatniej wiadomości, w której poinformowano ją o braku zmiany stanowiska firmy, nikt się z nią w tej sprawie nie kontaktował.
Czytaj też:
Kierowcy byli w szoku. Samolot na drodze ekspresowej w godzinach szczytu