Do kuriozalnej sytuacji doszło na trasie między dwoma chińskimi miastami – Zhengzhou i Kaifeng. Choć oba oddalone są od siebie o 50 km, to nie zniechęca rowerzystów do tego, by masowo jeździć z jednej strony w drugą. Wszyscy mają jeden cen – spróbować nietypowych pierogów, ale... nie tylko. Nikt nie przewidział, że wyzwanie to stanie się tak popularne, że zacznie komplikować życie „lokalsom”. Ostatnio na drogach doszło do całkowitego paraliżu.
Rowerzyści jeżdżą po przysmak tangbao do innego miasta
Jeszcze w czerwcu nikt nie spodziewał się, że niewinna wycieczka po pierogi zapoczątkuje głośny trend w Chinach. To właśnie wtedy grupa studentów wybrała się nocą na rowerach do Kaifeng po tangbao, czyli bulionowe pierożki wypełnione galaretowatym i płynnym nadzieniem z mięsem. Internauci odebrali wspomnianą wycieczkę bardzo pozytywnie. Szybko okazało się, że inni młodzi ludzie coraz częściej podejmują identyczne wyzwanie.
Obecnie o nocnych wyprawach jest bardzo głośno, a ich ideę komentują nawet lokalne władze. Zauważają, że to demonstracja pasji młodych obywateli, a także celowe wybieranie tańszych środków transportu, w celu wyrażania sprzeciwu wobec kulejącej gospodarki i nikłych perspektyw na zatrudnienie. Choć początkowo na zachowanie młodych ludzi reagowano entuzjastycznie, ostatnio pojawia się coraz więcej krytyki.
„Turystyka pierogowa” utrudnia życie
Wycieczki rowerowe powodują wiele niedogodności. Przez nie pojawiają się m.in. coraz częstsze paraliże w ruchu drogowym. Najgorzej jest na głównych ulicach między Zhengzhou a Kaifeng. Osoby przemierzające niegdyś tamtą trasę pokonywały ją w godzinę, a teraz trzeba liczyć aż trzy. Sami rowerzyści opisywali, że czasem trzeba prowadzić jednoślad i przeciskać się z nim przez tłum. Z nieoficjalnych danych wynika, że w ciągu jednej nocy chińskimi ulicami przejeżdża nawet 200 tys. rowerzystów.
Część studentów, którzy zdecydowali się na popularną wycieczkę, miało żałować swojej wyprawy, bowiem zajmowała im nawet po 7 godzin, a do tego w lokalu z pierogami spotykali się z niechęcią.
Negatywną opinię na temat działań studentów zaczęli wyrażać także internauci. Młodym zarzucano śmiecenie i hałasowanie. Teraz proponuje się im korzystanie z lokalnych autobusów czy pociągów i zniechęca do wypraw rowerowych. Zaczęto nawet pobierać opłaty od rowerzystów wyjeżdżających poza miasto. Tego typu akcje mają powstrzymać masowe wycieczki i usprawnić ruch uliczny.
Młodzi ludzie zapowiadają, że nie zamierzają rezygnować z podróży na swoich zasadach i podkreślają, że nie chodzi tylko o pierogi, ale też o ciekawie spędzony czas i ucieczkę od zmartwień, na którą nie będą mogli sobie pozwolić, gdy zaczną pracować.
Czytaj też:
Najlepsza atrakcja turystyczna według pokolenia Z. Jest tania i dostępna dla wszystkichCzytaj też:
W tym kraju rodzi się najmniej dzieci. Oto powód. „Sytuacja wydaje się być beznadziejna”