Jak wszyscy wiemy, związane z brakiem pracowników problemy w lotnictwie pasażerskim to w obecnym sezonie urlopowym spory problem. Wszystko przez zwolnienia, których dokonywano w czasie pandemii koronawirusa. Przewoźnicy tłumaczą, że zatrudnienie w krótkim czasie odpowiednio wykwalifikowanych pracowników jest po prostu niemożliwe, a część przewoźników nie przewidziała wznowionego masowego zainteresowania lotami.
Jeśli więc nasz lot został odwołany, a plany urlopowe pokrzyżowane, możemy dochodzić swoich praw. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, gdy informacji o podróży nie otrzymaliśmy z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Wtedy przewoźnik musi się nami zaopiekować oraz zwrócić koszt biletów lub ewentualnie zamienić je na inne.
Co z utratą środków przeznaczonych na noclegi, wycieczki i pojazdy na lądzie? Tu również przewoźnik powinien zwrócić pasażerowi wszystkie koszty w takim zakresie, w jakim nie udało nam się skorzystać z opłaconych usług. Stryczyńska przypomniała też o odszkodowaniu unijnym, wahającym się od 250 do 600 euro.
Stryczyńska: Upierać się przy swoim
Firmy oczywiście będą dowodzić, że loty nie odbyły się z przyczyn, na które nie mieli wpływu. Trudną sytuację pogorszyły przecież wojna na Ukrainie i niesprzyjające warunki pogodowe. – Przewoźnicy najprawdopodobniej będą się bronić argumentami, że aktualna sytuacja na lotniskach, z załogami lotniczymi i personelem pokładowym nie wynika z ich winy – tłumaczyła. Stryczyńska. Podkreślała, że w takiej sytuacji należy upierać się, iż wynika to z biznesplanu linii lotniczych i braki w załodze to każdorazowo wina konkretnej firmy.
Czytaj też:
Stan wyjątkowy na popularnej wśród turystów wyspie. MSZ ostrzega Polaków