Podwodny wulkan zagrożeniem dla turystycznego raju. Może wywołać tsunami

Podwodny wulkan zagrożeniem dla turystycznego raju. Może wywołać tsunami

Dodano: 
Turyści na Santorini
Turyści na Santorini Źródło: Shutterstock / vivooo
Podwodny świat jest nam coraz lepiej znany, ale i tak potrafi zaskakiwać. Niedawno przedmiotem uważnych padań był podwodny wulkan położony niedaleko Santorini. Z  analiz naukowców wynika, że może on być ogromnym zagrożeniem dla wyspy.

Kolumbo to podwodny wulkan znajdujący się na dnie Morza Egejskiego. Jego ostatnia erupcja miała miejsce prawie 400 lat temu, jednak kolejna może być znacznie bliższa. Z najnowszych badań, których współautorem jest Polak, wynika, że tuż pod nim spoczywają ogromne ilości magmy. To zła wiadomość, ponieważ Santorini jest jedną z najpopularniejszych greckich wysp.

Santorini zagrożone? Ewentualna erupcja może doprowadzić do katastrofy

Podczas badań naukowcy odkryli, że pod wulkanem Kolumbo znajduje się ogromna kieszeń magmowa. Dzięki analizie sposobu rozchodzenia się fal ustalono, że w jej wnętrzu może czekać nawet 1,4 km sześciennego magmy. To jednak nie koniec, ponieważ ilość stopionej skały z każdym rokiem jest coraz większa.

Z analiz przeprowadzonych m.in. przez geofizyka Kajetana Chrapkiewicza wynika, że w ciągu najbliższych 150 lat objętość magmy może wynieść 2 km sześcienne. Mniej więcej tyle samo magmy doprowadziło do ostatniej erupcji w 1650 roku. Na jej skutek zginęło co najmniej 70 osób.

Zagrożenie ewentualną erupcją Kolumbo współcześnie jest znacznie większe. Wulkan znajduje się zaledwie 7 km od popularnej wyspy Santorini na głębokości ok. 500 metrów. Wybuch podwodnego wulkanu może doprowadzić do powstania nawet 20-metrowej fali tsunami.

Na Santorini może dojść do tragedii?

Środowiska naukowe informują, że aby uniknąć tragedii podobnej do tej sprzed prawie 400 lat, konieczne jest stałe i baczne obserwowanie wulkanu. Jego erupcję, w przeciwieństwie do trzęsienia ziemi, da się przewidzieć z kilkudniowym wyprzedzeniem. W tym celu potrzebny jest jednak system stałej obserwacji.

„Systemy ciągłego monitorowania pozwoliłyby nam lepiej oszacować, kiedy może nastąpić erupcja. Dzięki tym systemom prawdopodobnie wiedzielibyśmy o erupcji na kilka dni przed jej wystąpieniem, a ludzie byliby w stanie się ewakuować i zachować bezpieczeństwo” – przyznał Chrapkieiwcz.

Czytaj też:
Cztery kraje zdominowały ruch lotniczy. To ulubione kierunki Polaków
Czytaj też:
Hawaje w ogniu. Równocześnie wybuchły dwa wulkany

Opracowała:
Źródło: livescience.com