Kulisy pracy rezydenta w Turcji. „Płakałem, narzekałem, ale mimo wszystko wracałem”

Kulisy pracy rezydenta w Turcji. „Płakałem, narzekałem, ale mimo wszystko wracałem”

Dodano: 
Antalya
Antalya Źródło:WPROST.pl / Klaudia Zawistowska
Wakacje all inclusive w Turcji to spełnienie marzeń wielu turystów w Polsce. Ogromne zainteresowanie tym kierunkiem sprawia, że regularnie rośnie również zapotrzebowanie na rezydentów. Zawód ten z pewnością nie jest łatwy, ale równocześnie potrafi przyciągać.

Paweł od pięciu lat jest rezydentem w Turcji. Pracuje dla jednego z największych biur podróży w Polsce. Jak trudna jest jego praca? Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że w 2022 doku Turcję odwiedziło ponad 1,1 mln Polaków, a tylko na południu, w regionie Antalyi, było ich ok. 755 tys., można być pewnym, że żaden z rezydentów na nudę nie narzeka.

Co sprawiło, że zostałeś rezydentem w Turcji?

Paweł, rezydent w Turcji z pięcioletnim stażem: W zasadzie zawsze chciałem coś takiego robić. Pamiętam, że w liceum byłem na pierwszej zagranicznej wycieczce. Oprowadzał nas wynajęty przewodnik i bardzo mnie ciekawiła jego praca. Imponowało mi to, co robił i spytałem go, co trzeba zrobić, żeby pracować w tym zawodzie. Powiedział, że on skończył prawo, ale zrobił kursy i tak został pilotem wycieczek.

Moja przygoda z tym zawodem zaczęła się ostatecznie trochę inaczej. Pracowałem wtedy na siłowni. Był chyba październik 2016 roku i przyszła do nas dziewczyna zainteresowana karnetem. Chciała się dopytać co i jak, i powiedziała, że jest tylko kilka miesięcy w Polsce. Spytałem ją z ciekawości, co robi, a ona odpowiedziała mi, że pracuje jako rezydentka. Ja wtedy miałem 20 lat i nie do końca wiedziałem, czym się zajmuje taki rezydent. Ona mi to wytłumaczyła.

Powiedziała mi też, że da się połączyć pracę rezydenta i pilota wycieczek. Dała mi namiary na firmę, wysłałem CV. Pamiętam, że od października minęło sześć miesięcy, ale nikt się do mnie nie odezwał i nagle dostałem telefon z zaproszeniem na rozmowę. Na miejscu były dosłownie trzy lub cztery osoby. Wszyscy wyszli niezainteresowani, a ja się trochę przestraszyłem. Rekrutacja zakończyła się po dwóch rozmowach i usłyszałem, że firma jest na tak. Musiałem tylko wyrobić paszport i na początku czerwca poleciałem do Turcji. Do kraju wróciłem pod koniec października. Potem już tak cyklicznie co roku dostawałem kolejne zaproszenie do pracy od firmy i znów leciałem do pracy w Turcji.

Jakie plusy tego zawodu dostrzegasz?

Na pewno wolność. My tak naprawdę sami planujemy tę pracę. Nie chodzi mi o zadania, bo ktoś przydziela, kto i czym ma się zająć, ale mamy teraz taką wolność, że na przykład dostaję listę siedmiu hoteli, w których mam jutro spotkania i sam ustalam sobie kolejność, w jakiej je odwiedzę. Organizuję spotkanie, planuję, jak ona ma wyglądać, nikt nade mną nie stoi, mówiąc, jak ono ma przebiegać. Kolejny plus to na pewno słońce, bo to też ma duży wpływ na nasze samopoczucie.

Praca rezydenta jest trudna, ale dzięki temu, że my wszyscy mamy tak samo ciężko, trzymamy się razem. Wspieramy się nawzajem i każdy pomaga jak może, mimo że nie spał dwie noce, czy coś takiego. Plusem na pewno są też Turcy. Ogólnie ja bardzo lubię z nimi pracować, są pomocni, ale też pamiętliwi i to zarówno od tej pozytywnej, jak i negatywnej strony. Te złe rzeczy też pamiętają.

Czytaj też:
Najtańsze all inclusive na styczeń i luty. Tu ferie zimowe będą bardzo ciepłe

Plusy wyglądają bardzo zachęcająco, ale muszę też spytać o minusy.

Minusem jest brak takiej stabilności, bo jednak wyjeżdżamy za granicę i po powrocie wielu rezydentów boryka się, chociażby z takim błahym problemem, jak ubezpieczenia w Polsce, bo po sezonie nie mają gdzie i jak się ubezpieczyć.

Jesteśmy przez całą dobę pod telefonem. Przysługuje nam jeden dzień wolny w tygodniu, ale ten dzień wygląda w taki sposób, że turysta nie wie, że ja tego dnia nie pracuję. Dlatego ludzie piszą często, bo np. chcą kupić jakąś wycieczkę. Wtedy muszę do nich podjechać, chociaż nie mamy swojego auta, więc trzeba jakoś kombinować, czasem muszę to przez kogoś załatwiać, więc jest bardzo dużo kombinowania.

Tej pracy w sezonie potrafi być mnóstwo, a dlatego i problemów jest wiele. Nie brakuje stresu, ale to akurat bywa plusem. Niektórzy ludzie lubią tę adrenalinę, kiedy coś się dzieje. Ja teraz pracuję przed komputerem i się z tym źle czuję, bo wolę jak coś się dzieje. Mimo że płakałem, narzekałem, chciałem się zwalniać i wracać, to ta atmosfera, to jacy są tam ludzie, sprawia, że jednak człowiek wraca i pracuje dalej.

Myślę też, że kobiety borykają się z większą liczbą problemów, szczególnie jeżeli chodzi o mężczyzn w Turcji, bo bywają natarczywi. Tam bycie miłym odbierane jest jako jasny sygnał, że ktoś się we mnie zakochał. Czyli, jeżeli rezydentka jest po prostu miła, zdarza się, że np. turecki kierowca od razu chce jej numer telefonu, już próbuje się z nią spotkać, a jeżeli ona jest asertywna, to od razu odbierana jest jako gburowata. Więc trudno znaleźć taki złoty środek. Spotkałem się z sytuacją stalkingu ze strony kierowców. Moja koleżanka dalej boryka się z takim problemem. Jeden z kierowców pisał do niej w social mediach, wypytywał mnie o nią, prosił o numer. Dlatego sądzę, że kobiety mogą mieć trudniej w tej branży, a jest ich w tym zawodzie znacznie więcej.

Czytaj też:
Wizz Air ogłosił aż 11 nowych tras. Na liście ukochany kierunek Polaków

A co z pensją?

Pieniądze na pewno są zaletą. Opieramy się tak naprawdę na bonusach, które kiedyś były płacone w dolarach, a teraz są w euro. Dzięki temu, że mamy bardzo dużą liczbę turystów a ceny są konkurencyjne w porównaniu do ulicznych agencji, to dużo osób kupuje wycieczki u nas i naprawdę można sobie zarobić dobre pieniądze. Dodatkowo my tam nie płacimy za mieszkanie. Jeśli ktoś jest ogarnięty, to nie płaci za jedzenie bo zje się w hotelu czy na wycieczce. Są też zniżki w restauracjach. Każdy ma jakiś swój patent.

Praca rezydenta to zajęcie na kilka miesięcy. Co z pozostałą częścią roku? Te zarobki są na tyle dobre, żeby dało się za to przeżyć?

Jako rezydenci mamy zapewnione ubezpieczenie, nocleg, a częściowo również wyżywienie. To są kwestie, na które wiele osób nie zwraca uwagi, a dzięki temu te pieniądze, które tam dostajemy, tak naprawdę stale się odkładają. To nie jest tak, jak np. podczas pracy w Niemczech, że zarobię sobie tam ileś pieniędzy, ale muszę połowę z tego odjąć bo trzeba opłacić wyżywienie czy mieszkanie. Ja się o to nie muszę martwić. Dlatego sądzę, że śmiało można naprawdę sporo odłożyć. Widzę co roku, jak moi znajomi latają po świecie. W tamtym roku mój kolega poleciał na dwa tygodnie do Stanów, potem do Meksyku, teraz jest gdzieś w Afryce, później leci do Tajlandii. To nie są tanie rzeczy, a on jednak może sobie na to pozwolić.

Źródło: WPROST.pl